Uwerturą tego zjawiska było pojawienie się na rynku w połowie ubiegłej dekady tzw. sieci definiowanej programowo, czyli SDN. W największym skrócie to proces oderwania sieci od jej tradycyjnego, materialnego zaplecza. Zamiast wykorzystywać przełączniki sprzętowe i węzły, które dotychczas umożliwiały przepływ informacji w sieci, firmy zaczęły wirtualizować proces sieciowy i używać wirtualnych jednostek logicznych do jej sterowania.
I to właśnie proces, który zapoczątkował SDN, utorował drogę do tego, aby powstał NaaS. Pozbawienie aspektu fizycznego sprawiło, że ten kluczowy element infrastruktury może być całkiem wyprowadzony poza firmę. Takie postawienie na NaaS, zamiast na tworzenie własnej infrastruktury, ma co najmniej trzy zasadnicze zalety. Przede wszystkim mamy tu podstawową zaletę każdego modelu „as-a-Service”, gdzie CAPEX, czyli wydatki inwestycyjne, zamieniane są w OPEX, czyli koszty operacyjne. Zamiast już na starcie pozbyć się znacznej ilości kapitału na „okablowanie” własnej firmy, wykupujemy usługę, za którą będziemy płacić co miesiąc w ramach opłat subskrypcyjnych. To zaleta dobrze rozpoznana już w profesjonalnym SaaS, gdzie zamiast wydawać dużą kwotę na dożywotnią licencję na oprogramowanie, płacimy mniejsze, regularne kwoty. Rzecz szczególnie cenna dla firm zaczynających biznes.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS