Trwa kryzys migracyjny, który został sztucznie wywołany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Polska Straż Graniczna codziennie w mediach społecznościowych publikuje raporty dotyczące sytuacji na granicy z Białorusią. Tym razem funkcjonariusze opisali historię Kongijki, a przy okazji wytknęli niewymienionym z nazwiska „aktywistom” rozpowszechnianie fake newsów.
„Po raz kolejny aktywiści publicznie przekazują nieprawdziwe informacje. Wg nich w granicznej rzece Świsłocz miała utonąć obywatelka Konga. Winą za jej śmierć obarczali funkcjonariuszy SG. Służby rozpoczęły poszukiwania. Dziś aktywiści poinformowali, że Kongijka żyje i jest na Białorusi” – czytamy we wpisie Straży Granicznej na Twitterze.
Straż Graniczna obaliła fake newsa. „Godzą w dobre imię służb Polski”
W kolejnym tweecie Straż Graniczna poinformowała, że w nocy z niedzieli na poniedziałek 26 września po stronie białoruskiej zauważono kilkuosobową grupę, której towarzyszyli funkcjonariusze służb reżimu Alaksandra Łukaszenki. Kilku cudzoziemców miało wówczas wejść do rzeki Świsłocz z intencją przedostania się na teren Polski.
Jak relacjonują dalej mundurowi, gdy migranci zorientowali się, że granica jest patrolowana przez polskie służby, wrócili na stronę białoruską i wraz z tamtejszymi służbami oddalili się w głąb kraju. SG za prawdopodobne uznała, że służby białoruskie dalej szukały dla cudzoziemców „innego miejsca do przekroczenia granicy”.
„Aktywiści byli i cały czas są w kontakcie z osobami po str. białoruskiej i niezwłocznie, bez kontaktu z SG, przekazali wczoraj mediom nieprawdziwą i niepotwierdzoną relację zdarzeń. Kolejny raz godzą w dobre imię służb Polski, wpisując się swoimi działaniami w retorykę strony białoruskiej szkalującej SG” – podkreślili funkcjonariusze.
Czytaj też:
Macierewicz przewiduje „atak na granicy”. „Lepiej przygotowany niż przed rokiem”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS