Nie znamy odpowiedzi na wszystkie pytania. Ale kilka kwestii nam się rozjaśniło. Jesteśmy w stanie mniej więcej przewidzieć skład na Meksyk. Znamy największy problem biało-czerwonych. Wiemy, dlaczego ustawienie z trójką z tyłu to najlepsza opcja i którzy zawodnicy niespodziewanie mogą nie znaleźć się w 26-osobowej kadrze na mundial. Oto 10 szerszych wniosków po ostatnim zgrupowaniu reprezentacji Polski.
1. Nasz atut z Euro 2020 jest dziś naszym największym problemem
Z nutką lekkiego rozrzewnienia możemy wspominać turniej z zeszłego roku. Nie dlatego, że dostarczył nam aż takich emocji – wiadomo jak było. Ale dlatego, że akurat wtedy nie musieliśmy się martwić o obsadę linii pomocy. Podobnie jak podczas tamtejszych eliminacji, gdy obserwowaliśmy niespodziewany urodzaj w środku pola.
Jakub Moder ledwie zaczął czarować w Ekstraklasie, a już stał się cennym ogniwem reprezentacji i zapracował na transfer do Premier League. Mateusz Klich miał swój prime time w Leeds, którego był kluczowym zawodnikiem. Karol Linetty trzymał poziom. Grzegorz Krychowiak nie irytował jeszcze aż tak bardzo. Na eliminacjach pojawił się Krystian Bielik. Bardzo odważne wejście do kadry zaliczył Kacper Kozłowski. W pomocników w formie obsadziło tak mocno, że Paulo Sousa bez żalu odstawił Sebastiana Szymańskiego. Czy słusznie? Pewnie nie. Ale z drugiej strony, mało kto w ogóle wzdychał za tym piłkarzem.
A dziś?
No cóż.
Gdyby Krychowiak miał sensowne alternatywy, pewnie by nie grał. Dziś mogą go zluzować jedynie Karol Linetty, chyba już zweryfikowany negatywnie w kadrze, Szymon Żurkowski, ceniony przez Michniewicza, lecz niegrający w klubie (co było widać z Walią) i Mateusz Klich, z kolei nieceniony przez trenera i też niegrający w klubie. Selekcjoner powołał Jakuba Piotrowskiego, ale nie dał mu ani minuty. Mateusz Łęgowski? Nie wierzymy, że to realna opcja na mundial, skoro nie wyróżnia się nawet w Ekstraklasie. To bardziej powołanie na zachętę, bo sam Michniewicz ceni pomocników o takiej charakterystyce – typowych box to box. Góralski dopiero wznawia treningi. Bielik już gra i może dojdzie do formy, może będzie zdrowy. Moder na mundial nie pojedzie. Damiana Szymańskiego zweryfikował mecz z Belgią i powołania już nie dostał.
Jest bryndza, która sprawia, że chyba znów będziemy skazani na Krychowiaka. Jak to się kończy na dużych turniejach? Nawet nie chcemy tego wspominać.
2. Michniewicz ewidentnie nie ceni Klicha
W tej sytuacji tym bardziej dziwimy się, że Czesław Michniewicz nie ceni Mateusza Klicha. Jerzy Brzęczek uparcie na niego stawiał, niektórzy mogliby stwierdzić wręcz, że odkrył go na nowo dla reprezentacji (choć to spora przesada, akurat miał świetny czas w klubie). U Paulo Sousy zagrał w każdym meczu o punkty (jeśli był zdrowy).
U Michniewicza? Godzina w meczu z Walią – na eksperymentalnej pozycji w eksperymentalnym ustawieniu. Pomocnik Leeds grał na prawej stronie diamentu, częściej operował przy linii bocznej niż w środku pola. Później dostał jeszcze po dwadzieścia minut z Belgią i Holandią. Spotkanie z Walią obserwował z perspektywy trybun. Klich nie dostał jeszcze rzetelnej szansy, co nakazuje sądzić, że jego charakterystyka zwyczajnie nie pasuje do pomysłu selekcjonera.
Michniewicz woli właśnie takich Żurkowskich – gości, którzy się nie zatrzymują. Sprawy skomplikowało Klichowi pewnie zawieszenie za żółte kartki na mecz ze Szwecją, przez które nawet nie pojawił się na zgrupowaniu. Skoro i tak nie można było z niego skorzystać w kluczowym meczu, sztab kadry uznał, że lepiej będzie, jak pomocnik zostanie w klubie, gdzie powalczy o miejsce w składzie. I tak już zostało. Brak szansy nie wziął się raczej z tego, że Klich coraz rzadziej gra w Leeds (ten sezon: ledwie 126 minut w Premier League). No bo Żurkowski gra jeszcze mniej i to będąc w słabszym klubie i mniej cenionej lidze.
KLICH UTKNĄŁ W MARTWYM PUNKCIE, A MIEJSCE NA MUNDIAL ODJEŻDŻA
3. Nie mamy żadnego lewego obrońcy
W ciemno można zakładać, że na mundialu zagramy trójką z tyłu. Minus tego rozwiązania? Musimy wystawić trzech stoperów, a w formie jest póki co tylko jeden. Tylko jeden także, zresztą ten sam, potrafi wyprowadzać piłkę na solidnym poziomie – a taka gra obrońców to przecież domena tego systemu. Michniewicz przekonuje, że dzięki tej formacji przykrywa problemy kadrowe na lewej obronie i na skrzydłach (do nich jeszcze dojdziemy). Zamiast obsadzać trzy pozycje, co do których nie jest pewien (lewa obrona i dwa skrzydła), pozostaje mu tylko jeden dylemat (lewe wahadło).
Celowo nie piszemy nic o prawej stronie defensywy, bo tam sytuacja jest w miarę klarowna. Matty Cash to pewniak – czy to w ustawieniu z czwórką, czy jako wahadłowy. Zalewski na lewej stronie także nie wygląda źle, choć wiadomo, że swoje atuty pokazuje głównie na połowie rywala. Zamaskuje mankamenty defensywne na wahadle, ale na lewej obronie? No cóż – nie ma szans, by tam go w ogóle rozpatrywać. Nie twierdzimy, że 3-5-2 czy też 3-6-1 (bądź inne wariacje) to optymalna taktyka dla biało-czerwonych. Ale czwórką z tyłu po prostu nie zagramy.
Dlaczego? Bo na lewej stronie musiałby zagrać Bartosz Bereszyński.
Na zgrupowanie został powołany tylko jeden lewy obrońca (ale i wahadłowy), czyli Arkadiusz Reca. Michniewicz sprawdził go w kadrze jak dotąd tylko raz – w swoim pierwszym meczu ze Szkocją. Piłkarz Spezii kompletnie się spalił. Po raz kolejny pokazał wówczas, że nie dojeżdża w kadrze. Zapewne dostałby szansę podczas tego zgrupowania, ale złapał kontuzję. Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie budował planu na Meksyk w oparciu o tego piłkarza. Rybus – wiadomo jaka jest sytuacja. Puchacz – nie gra w Unionie i niewiele wskazuje na to, by sytuacja mogła ulec zmianie. Po raz pierwszy od debiutu w reprezentacji nie dostał powołania. Michniewicz myślał jeszcze o Petsce i Kunie. Pierwszy doznał groźnej kontuzji, drugi był na dwóch zgrupowaniach, obejrzał z bliska sześć meczów kadry, lecz tylko raz załapał się na ławkę.
A więc w Katarze zagramy trójką. Lewego obrońcy nie mamy ŻADNEGO.
4. Michniewicz nawet nie próbował skrzydłowych
Kilku skrzydłowych dostało powołania, ale Michniewicz wpuścił na boisko tylko tych, którzy mogą pomóc mu na wahadłach. Takim sposobem Frankowski otrzymał szansę z Holandią, na końcówkę tego meczu wszedł także Skóraś. O Zalewskim nie wspominamy – jego pozycja zdaje się być już ugruntowana.
Kamiński, Grosicki? Nawet nie powąchali murawy i na dziś nie wiadomo, czy Michniewicz przewiduje ich do wyjazdu do Kataru. Skrzydłowy Wolfsburga niby zaczynał w Lechu na prawej obronie, ale ostatnio wyspecjalizował się w grze na lewej flance i częstym schodzeniu do środka, gdzie może popisywać się swoimi firmowymi akcjami. Na lewym wahadle nie ma na to miejsca, nie wspominając już o fakcie, że mówimy o prawonożnym piłkarzu. Prawe wahadło z kolei zabija nieco atuty tego zawodnika. Z Grosickim jest inna sytuacja, bo on przewidziany jest wyłącznie do roli dżokera. Ma czasem wejść na końcówkę, zrobić wiatr, spróbować rozruszać towarzystwo. By wypełnić to zadanie, nie musi być przyspawany do konkretnej pozycji, nie musi też studiować gigabajtów taktyki z tabletów sztabu szkoleniowego.
5. Kto z grona powołanych nie pojedzie do Kataru?
Wspomniani Kamiński, Grosicki – tak, to piłkarze, którzy nie mogą być jeszcze pewni tego, co będą robić w końcówce listopada. Tomasz Kędziora raczej nie ma szans na wyjazd, skoro na jego pozycji grają Cash i Bereszyński. Podobnie jak Robert Gumny. Niewykluczone, że selekcjoner widzi w jednym z nich zabezpieczenie dla Jana Bednarka na pozycji półprawego stopera. Obu zdarzało się już tak grać.
Ale jeśli do formy dojdzie Bielik, to raczej wskoczy na ich miejsce, poszerzając opcje i w formacji defensywnej, i w środku pomocy. Czesław Michniewicz otwarcie mówi też o tym, że przygląda się doświadczonemu Arturowi Jędrzejczykowi, który niedawno leczył przeciągający się uraz. Nie jest przesądzone, że nie sięgnie po niego. Piotrowski, Łęgowski – wątpliwe, że się załapią. Chyba że ten drugi ma jechać po naukę. Niepewny jest także los nieobecnego na zgrupowaniu Adama Buksy. Był wysoko w hierarchii snajperów – raczej nad Piątkiem i Milikiem. Uraz pokrzyżował mu plany. Dopiero zaczyna przebijać się do składu Lens i jeśli do Kataru ma jechać czwórka napastników (a raczej tak będzie, skoro Michniewicz lubi zagrać samym Lewandowskim), to były piłkarz New England Revolution znajduje się obecnie na straconej pozycji względem swoich kolegów.
Iluzoryczne są szansę zawodników, którzy byli na kadrze w czerwcu, lecz zabrakło ich we wrześniu – Płachety, Jóźwiaka, Michalaka, Damiana Szymańskiego, Marcina Kamińskiego, Kuna, Pestki czy Puchacza.
6. Świderski jest najlepszym partnerem dla Lewandowskiego
Jeśli dwójka z przodu, to ze Świderskim. Koniec, kropka. Ten duet najlepiej funkcjonuje w ostatnim czasie – i nie mamy na myśli tylko spotkania z Walią, ale też poprzednie mistrzostwa Europy. Michniewicz dał zagrać z Lewandowskim każdemu z trzech pozostałych napastników. Z Milikiem wyszło słabiutko – mimo świetnej formy w klubie tego zawodnika, na dobrą sprawę wciąż nie wiemy, czy można na niego liczyć. Z Piątkiem też było średnio.
A ze Świderskim? Całkiem nieźle. Podoba nam się to, jak efektywny w reprezentacji jest napastnik Charlotte. Nie ma sensu rozpisywać się bardziej na jego temat, bo wczoraj poświęciliśmy jego współpracy z kapitanem kadry duży tekst.
KAROL ŚWIDERSKI – IDEALNY PARTNER LEWANDOWSKIEGO W ATAKU? JAK WYGLĄDA ICH WSPÓŁPRACA?
7. Tym razem już naprawdę musimy szukać alternatywy za Kamila Glika
Czy to ostatni duży turniej Kamila Glika? Zapewne tak. Czy jesteśmy spokojni o jego występ? Niekoniecznie. Spotkanie z Holandią mocno obnażyło jego braki – zwłaszcza te w rozegraniu. Ten element gry z pewnością przyda się z Meksykiem i Argentyną. Ten element gry będzie też przez naszych rywali wykorzystywany, tak jak przez Walijczyków, którzy doskakiwali za każdym razem, gdy Glik zbierał się do przyjęcia piłki.
Ale i w meczu z Walią nie było kolorowo. Strzał Bale’a w poprzeczkę? Krył go właśnie stoper Benevento. 98-krotny reprezentant był też bliski spowodowania niepotrzebnego karnego (sędzia ocenił, że jego mocne wejście było jednak w ramach przepisów). Glik wciąż miewa swoje wielkie momenty. By daleko nie szukać – po spotkaniu ze Szwecją był bohaterem narodowym. Nie dość, że perfekcyjnie czyścił, to jeszcze wybiegł na boisko z bolesnym urazem, o czym prawie nikt nie wiedział. Kozak, po prostu.
Powoli musimy jednak zacząć zastanawiać się, jak układać sobie życie bez tego kozaka. Podobne plany miał już Paulo Sousa, który w swoim pierwszym meczu zbudował defensywę wokół Michała Helika, lecz życie – a w zasadzie to sam Helik – szybko go zweryfikowało. Wtedy było to karkołomnym pomysłem. Bo Glik nawet jeśli miał oczywiste mankamenty z piłką przy nodze, to wciąż naprawdę solidnie bronił. Dziś? Coraz częściej dostajemy powody, by w to wątpić.
8. Piotr Zieliński stał się liderem reprezentacji
To chyba pierwsze zgrupowanie, na której widzieliśmy takiego Zielińskiego. Nie dlatego, że wcześniej nie grał dobrych meczów. Nie dlatego, że nagle przekłada na kadrę formę z Napoli. Dlatego, że był prawdziwym liderem. Ciągnął zespół w momencie, gdy mu nie szło. To on dawał impuls. To jemu najbardziej zależało.
To nowa sytuacja. Podobnie jak w przypadku Świderskiego – nie będziemy się rozpisywać. Zrobiliśmy to już wczoraj.
DEFINITYWNIE PRZESKOCZYŁO. OTO DRUGI NAJWAŻNIEJSZY PIŁKARZ REPREZENTACJI
9. Można oszacować, jaki będzie skład na Meksyk
Wiadomo, że dwa miesiące w piłce to prawdziwa wieczność, a więc pewnie dostarczymy za chwilę mocnych powodów do szydery wszystkim, którzy wrócą do tego tekstu przed mistrzostwami świata. Ale na dziś skład mógłby wyglądać następująco:
Szczęsny – Bednarek, Glik, Kiwior – Cash, Krychowiak, Żurkowski, Zalewski – Szymański/Świderski, Zieliński – Lewandowski
Wątpliwości? To, czy Żurkowski zacznie grać w klubie. Bo jeśli jego sytuacja się nie odmieni, to Michniewicz może poszukać innego pomysłu (choć na dziś ciężko stwierdzić, jakiego). Jeśli na pokład załapie się Bielik, może wylecieć też Krychowiak. Selekcjoner nie bał się tego ruchu w swoim najważniejszym jak dotąd meczu w karierze – barażowym ze Szwecją.
Reszta wydaje się być poukładana.
10. Nasza kadra nie spada poniżej minimum przyzwoitości
Nie wygrywamy z wyżej notowanymi drużynami. Nie zapewniamy sobie pięknych chwil poprzez choćby incydentalne odnoszenie niespodziewanych wyników (jak choćby ostatnio Węgrzy). Gramy nieskładnie, gramy chaotycznie, daleko nam do mokrych snów wszystkich ekspertów od szkolenia. Ale jest coś, za co naprawdę trzeba tę reprezentację docenić.
Od rewelacyjnego 2016 roku ani razu nie spadliśmy poniżej minimum przyzwoitości.
Liga Narodów? Trzy edycje, trzy utrzymania (jedno, wiadomo, naciągane, bo pomogło nam rozszerzenie dywizji). Mundial? Dwa awanse. Euro? Jesteśmy obecni. Wyniki notujemy całkiem solidne. Na tyle solidne, że wiele reprezentacji może nam ich zazdrościć. Ale chyba nie ma sensu równać do dołu.
Bo w minimum przyzwoitości zawiera się też to, by awansować z grupy raz na kilka lat. I na to czekamy.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
Fot. FotoPyK
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS