Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM”. Z pomieszczenia po basenowej kotłowni na trzebińskim Zbyszku rozmawiali z krótkofalowcami z całego świata. Pandemia nawet sprzyja takiemu hobby, bo teraz wielu ludzi siedzi przy odbiornikach.
W siedzibie klubu łączność nawiązuje Janusz Pietruszkiewicz z Młoszowej. Obok niego siedzi Janusz Niewiedział
W maju minie dziesięć lat, kiedy spotkali się po raz pierwszy.
– Koledzy chcieli reaktywować stary klub SP9KLF Lokomotywa w Chrzanowie, który powstał w 1970 roku w Fabloku i zaprzestał działalności po tym, jak zakładowy dom kultury został zlikwidowany. Pojawiło się kilka pomysłów na lokalizację. Proponowano nam najpierw lokal u żeglarzy nad Chechłem. Stanęło jednak na tym, że przygarnęło nas Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Trzebińskiej Cor. Dostaliśmy lokum na Zbyszku po basenowej kotłowni. Po remoncie do dziś tutaj działamy. Nie płacimy za pomieszczenie ani media – podkreśla Janusz Niewiedział, mieszkaniec osiedla Widokowego w Trzebini.
Zestroić sprzęt to duża sztuka
Przez klub przewinęło się trzydzieści osób. Połowa z nich przychodzi systematycznie na spotkania organizowane minimum dwa razy w tygodniu.
– Robimy nowe konstrukcje, montujemy anteny. No i oczywiście nawiązujemy łączność na pasmach fal krótkich, UKF-u oraz cyfrowo. Siedzimy, rozmawiamy i oglądamy, co kto kupił nowego. Nasze hobby niestety nie jest tanie – dodaje Janusz Niewiedział.
Licencję krótkofalowca zrobił w grudniu 1972 roku. Służył wtedy w wojsku.
– Mieszkam w bloku, więc musiałem polikwidować anteny z dachu. Przywiozłem je oraz większość sprzętu do klubu. Na emeryturze jestem od dwudziestu lat. Nie wiedziałbym, co zrobić z wolnym czasem. A tak to się nie nudzę. Dalej wykonuję kolejne konstrukcje, głównie wzmacniacze. Zrobić to nic, sztuką jest zestroić sprzęt – zapewnia były górnik kopalni Siersza.
Krótkofalowcy z Trzebini rozmawiali już z hobbystami ze wszystkich kontynentów. Pandemia nie pokrzyżowała im za bardzo szyków. Nawet śmieją się, że w jej trakcie więcej pasjonatów krótkofalarstwa siedzi przy odbiornikach.
Anteny mogą być olbrzymie
Od dziecka radiem interesuje się Rafał Duda z Krzeszowic, znany w eterze jako SP9ORD. Licencję ma od 12 lat.
– Moim mentorem był nieżyjący już Jerzy Olech, mający pseudonim „Czarny”, który zorganizował wiele zagranicznych wypraw krótkofalarskich. Opowiadał o nich w naszym klubie. Ja lubię eksperymentować. Pracuję na wyższych pasmach. Wtedy gabaryty anten są zdecydowanie mniejsze. A te anteny mogą być naprawdę wielkie. Przy klubie mamy jedną o obwodzie sięgającym 80 metrów. Dysponujemy też taką kierunkową o długości 10 metrów, którą zdalnie można obracać – opowiada radioamator z Krzeszowic.
Jest aktywny na satelicie geostacjonarnym nad Afryką. Odległość do niego wynosi aż 39 tysięcy kilometrów.
– Uczniom szkoły w Balinie umożliwiliśmy kiedyś udział w transmisji z astronautami, którym uczniowie z całego świata zadawali pytania. Braliśmy też udział w jubileuszu 200-lecia nadania praw miejskich Trzebini. Nadawaliśmy spod zamku Lipowiec i z Leskowca – dodaje Rafał Duda, pracownik działu administracyjnego jednego z krzeszowickich ośrodków zdrowia.
Jest z zawodu elektronikiem. Spod jego ręki wychodzą m.in. przyrządy do pomiaru anten, sterowniki oraz przełączniki.
Na parkingu rozkłada anteny
Kolejny pasjonat to Janusz Pietruszkiewicz (SQ9JDR). Ma 20-letni staż krótkofalarski.
– Interesuje mnie robienie dalekich łączności fonicznych, na falach krótkich i UKF-ie, ale nieobce mi są też emisje cyfrowe. Nawiązywałem po angielsku łączność z całym światem, od Australii po Alaskę. W trakcie rozmów mówi się o jakości połączenia oraz podaje podstawowe informacje o sobie. Pracuję jako kierowca i jeżdżę w dalekie, zagraniczne trasy. Gdy dłużej gdzieś stoję na parkingu, rozkładam anteny i komunikuję się przeważnie z polskimi stacjami. Nasze hobby nie jest powszechne. Do Polskiego Związku Krótkofalowców należy cztery tysiące osób. Z tym, że grupa radioamatorów trochę się starzeje – opowiada.
Od dziesięciu lat mieszka w Młoszowej w swoim domu. Wcześniej mieszkał w bloku w Chrzanowie i miał kłopoty z oddawaniem się swojej pasji, bo nie wszystkim sąsiadom odpowiadało sąsiedztwo jego anten. Przed COVID-em systematycznie jeździł na spotkania pasjonatów organizowane koło Wielunia i w Jerzmanowicach.
Siedziba klubu mieści się na Zbyszku, gdzie z daleka widać ustawione anteny
Wrócił do hobby po latach
Częstym bywalcem w pomieszczeniu na Zbyszku jest Walenty Mosiołek (SP9IBD), który przygodę z radiami zaczynał na początku lat siedemdziesiątych w klubie w Fabloku.
– Sprzęt kosztował mnie tyle, co kupno popularnego w tamtych czasach samochodu, czyli malucha. Równe 120 tysięcy złotych. To było kultowe w tamtym czasie radio Uniden 2020. Gdy ogłoszono stan wojenny, radiostację musiałem oddać władzom do przechowania. Po stanie wojennym się ożeniłem, na świat przyszły dzieci, więc łączność zeszła na drugi plan. Radio przekazałem klubowi z Katowic. Do hobby z młodości wróciłem na emeryturze – zdradza.
Do klubu przychodzą wciąż nowi ludzie. Choćby Józef Babel z Sierszy. Ma za sobą już doświadczenia z CB-radiem. Drugi rok poznaje tajniki krótkofalarstwa, zachęcony przez syna Łukasza. Na razie tylko słucha rozmów na swoim odbiorniku, bo nie ma jeszcze licencji oraz znaku wywoławczego. A tym samym uprawnień do nawiązywania połączeń.
Krótkofalowcy podkreślają, że są potrzebni. Bo na wypadek klęski żywiołowej i ewentualnej awarii internetu oraz sieci komórkowych są w stanie zapewnić łączność, wspomagając służby państwowe.
ABC krótkofalarstwa
Krótkofalowiec to człowiek, który posiada licencję krótkofalarską. Jest ona wydawana po zdaniu państwowego egzaminu przed komisją egzaminacyjną Urzędu Komunikacji Elektronicznej i otrzymaniu międzynarodowego Świadectwa Radiooperatora. Pozwolenie radiowe zwane licencją uprawnia do pracy na pasmach amatorskich pod własnym znakiem.
Materialnym potwierdzeniem łączności radiowej jest karta QSL, czyli coś w rodzaju widokówki ze znakiem wywoławczym stacji. Zawiera znak korespondenta, datę, godzinę i inne dane o przeprowadzonej łączności.
Wiele osób bierze też udział w zawodach krótkofalarskich. Rozgrywane są w ściśle określonym czasie – od kilku do kilkudziesięciu godzin. Udział w nich polega na nawiązywaniu łączności radiowych z innymi uczestnikami i zgromadzeniu jak największej liczby punktów naliczanych zgodnie z regulaminem zawodów. Zaliczane są tylko bezbłędne łączności (dobra słyszalność, czytelność, siła sygnału) podlegające następnie weryfikacji przez organizatora przy pomocy komputerowego programu sprawdzającego.
Archiwum Przełomu nr 15/2021
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS