Dzisiaj, 26 września (14:23)
Choć wybory we Włoszech dosyć jednoznacznie wygrała centroprawicowa koalicja z Giorgią Meloni na czele, wynik ten nie spodobał się zarówno wielu europejskim i polskim politykom, jak również mediom. A może zamiast emocji oraz wyrażania oczekiwań wobec obcych państw, na początek postaramy się zrozumieć ich wybór? Czy nie tak działa demokracja? A może po drodze zapomnieliśmy, że tak działać powinna?
Kilka lat temu, mając okazję zwiedzić Uniwersytet Wirginii, nadarzyła się okazja na spotkanie z szefem tamtejszego wydziału nauk politycznych. Po oprowadzeniu po kampusie, w gronie kilku dyplomatów i dziennikarzy, zaczęliśmy rozmawiać o sytuacji społecznej w Ameryce. Profesor, co specjalnie nie dziwiło w kręgach akademickich USA, wyraził oburzenie prezydenturą Donalda Trumpa. Na oburzeniu jednak się nie skończyło, bowiem na poparcie swoich słów przytoczył anegdotę. Wynikało z niej, że nikt z grona wykładowców nie przewidział takiego obrotu wypadków podczas wyborów w 2016 r. i nikt nie wie, co będzie dalej.
Nie było w tym stwierdzeniu ani odrobiny zmieszania albo wstydu wynikającego z faktu, że ludzie zawodowo zajmujący się amerykańską polityką nie uwzględnili wielu obiektywnych i mierzalnych czynników, które zwiastowały, że wygrana Hillary Clinton nie jest pewna. Czuć było za to coś na kształt dumy, że nawet w prognozowaniu wyników, rządy republikańskiego populisty po prostu nie mieściły im się w głowach. To nie miało się prawa wydarzyć, podobnie jak słynne już wycofywanie z obrotu “Newsweeka”, na okładce którego z rozpędu wydrukowano wersję “Madame President” z Hillary Clinton.
Dlaczego o tym piszę? Ponieważ bez względu na wybory i region geograficzny świata, od pewnego czasu możemy zaobserwować ten sam, absurdalny w istocie mechanizm, wypierania faktów na rzecz ich projektowania. Tym razem objawił się w włoskiej odsłonie serialu pt.: “wygrał nie ten, co powinien”. A dokładnie centroprawicowa koalicja Braci Włoskich Giorgii Meloni, Ligi Matteo Salviniego i Forza Italia Silvio Berlusconiego.
Oczywiście w polityce, nawet gdy komentujemy ją spoza kraju, którego bezpośrednio dotyczy, z definicji istnieje miejsce na publicystyczną ocenę wyniku wyborów oraz ich krytyczną analizę. Czym innym jest jednak stwierdzenie, że “Rzym obiera ryzykowny kurs w kierunku rządu prawicowo-konserwatywnego, w skład którego wchodzi partia polityka do niedawna sympatyzującego z Władimirem Putinem“, a czym innym nie tylko negowanie demokratycznego werdyktu włoskiego społeczeństwa, ale również niechęć do choćby próby zrozumienia z czego on wynika.
Jeśli bowiem założymy, że przyszła pani premier Giorgia Meloni to “uśmiechnięta postfaszystka”, “faworyta PiS-u”, “populistka” oraz “koszmar dla Włoch jak Marine Le Pen w Pałacu Elizejskim” – z oczu zniknie nam znacznie szerszy i bardziej skomplikowany obraz włoskiej polityki. Po pierwsze Meloni od początku wojny w Ukrainie jednoznacznie potępiła rosyjską agresję, apelując o zwiększenie sankcji nakładanych na Rosję, czego nie można powiedzieć o polityce wcześniejszych włoskich rządów, które już po in … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS