Dzięki wykorzystaniu przez Ukrainę powszechnie dostępnych, cywilnych technologii, Rosja straciła przewagę, jaką zapewnia kontrola przepływu informacji. Jednym z filarów cywilnej infrastruktury telekomunikacyjnej, wykorzystywanej przez Ukrainę, są satelity Starlink. Rosjanie po raz kolejny grozą ich zniszczeniem. Jak mogą to zrobić?
Sprawnie działająca komunikacja daje wojskom ukraińskim sporą przewagę nad armią napastnika. Ukraińcy wyciągnęli wnioski z gorzkiej lekcji, jaką była rosyjska dominacja w tej dziedzinie podczas secesji Ługańska i Doniecka w 2014 roku.
Rosyjskie systemy WRE (walki radioelektronicznej) skutecznie paraliżowały wówczas ukraińską łączność, a nieszyfrowane, łatwe do namierzenia cywilne kanały komunikacji wystawiały ukraińskich żołnierzy na cel rosyjskiej artylerii. Podczas rosyjskiej napaści na Ukrainę w 2022 roku role się odwróciły.
Rosjanie nadal stosują swoje systemy zakłócania łączności, ale tym razem to oni mają problem.
Dowodem na to jest choćby śmierć rosyjskiego generała Witalija Gierasimowa, który zginął, bo korzystał z cywilnego telefonu komórkowego. Musiał z niego korzystać, bo Rosjanie wcześniej zniszczyli infrastrukturę, niezbędną do działania własnego, bezpiecznego systemu łączności, dodatkowo zakłócając komunikację – także własną – systemami WRE.
Cywilne satelity kontra rosyjska armia
Jednym z ważnych kanałów łączności, stosowanych przez Ukraińców, jest komunikacja satelitarna. Zapewnia ją konstelacja satelitów Starlink, budowana przez firmę SpaceX należącą do Elona Muska. Warto podkreślić, że setki terminali Starlink, pozwalających na korzystanie z satelitarnej komunikacji i zapewniających dostęp do internetu, dotarło do Ukrainy przez Polskę za sprawą Orlenu.
Cywilne satelity dostarczają także Ukraińcom danych wywiadowczych, monitorując z góry pole walki. Przykładem takich rozwiązań jest m.in. polsko-fińska konstelacja, należąca do firmy Iceye. To technologia, do której Rosja nie ma dostępu, a jej dedykowane, wojskowe satelity rozpoznawcze są nieliczne i gorzej wyposażone.
Rosyjskie groźby
Musk skomentował wówczas całą sprawę w typowy dla siebie sposób: “Jeśli zginę w tajemniczych okolicznościach, wiedzcie, że miło było was poznać” – zwrócił się do obserwujących jego aktywność na Twitterze.
Niedługo po zatopieniu krążownika Moskwa podobne groźby pojawiły się – rzekomo – ze strony Dmitrija Miedwiediewa, ale jego gniewne wypowiedzi okazały się fejkiem.
W ostatnich dniach temat powrócił za sprawą wypowiedzi Konstantina Woroncowa. Członek rosyjskiej delegacji, uczestniczącej w spotkaniu grupy roboczej ONZ, poświęconej kosmicznym zagrożeniom, stwierdził: “(…) Stany Zjednoczone i ich sojusznicy wykorzystują elementy cywilnej infrastruktury w przestrzeni kosmicznej do celów wojskowych. (…) Quasi-cywilna infrastruktura może stać się uzasadnionym celem odwetu.”
Rosyjskie zdolności antysatelitarne
Obecnie, bo w przeszłości pracowano nad różnymi innymi systemami, zdolność niszczenia satelitów zapewnia Rosji kompleks A-235 Nudol. Jest to system antybalistyczny, zdolny również do niszczenia satelitów.
Dowodem na rosyjskie zdolności w tym zakresie jest przeprowadzony w listopadzie 2021 roku test, podczas którego Rosja niszczyła pociskiem rakietowym własnego satelitę Kosmos-1408, zaśmiecając orbitę tysiącami niebezpiecznych odłamków, co spowodowało protesty społeczności międzynarodowej.
Nudol prawdopodobnie nie jest jedynym rosyjskim systemem antysatelitarnym. Testy broni o podobnym przeznaczeniu są prowadzone prawdopodobnie z wykorzystaniem myśliwców MiG-31. Jedna z takich maszyn wraz z nieznanym, dużym pociskiem (lub jego makietą) umieszczonym pod kadłubem, została zaobserwowana w 2018 roku w rejonie podmoskiewskiego ośrodka badawczego im. M. M. Gromowa.
O możliwości niszczenia satelitów na orbicie podejrzewany jest także rosyjski satelita 2014-28E, którego nietypowe manewry interpretowano w 2014 roku jako możliwe testy możliwości niszczenia innych obiektów na orbicie Ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Więcej satelitów niż można zestrzelić
W kontekście dysponowania bronią antysatelitarną przez Rosję (a także Chiny, Indie i Stany Zjednoczone) warto wspomnieć słowa Elona Muska, który komentując ewentualne zagrożenie zapewnił, że jest w stanie wysyłać na orbitę satelity szybciej, niż Rosjanie będą w stanie je niszczyć.
Nie są to puste przechwałki, czego dowodem są udostępniane przez SpaceX filmy ze startów rakiet, wynoszących na orbitę kolejne zestawy satelitów. W niektórych miesiącach możemy obserwować po kilka takich misji.
Warto przy tej okazji podkreślić finansowy aspekt takich działań: o ile pociski antysatelitarne są bardzo drogie, SpaceX jest w stanie wysyłać na orbitę niewielkim kosztem dziesiątki satelitów. W takiej sytuacji każdy celny strzał do Starlinków może – paradoksalnie – oznaczać rosnącą stratę Rosji. Zmianę może przynieść w tej kwestii dopiero broń energetyczna, sprowadzająca koszt strzału do ceny prądu.
Alternatywne technologie kosmiczne
Od lat na podobny scenariusz przygotowuje się także amerykańska armia. W 2011 roku poprzez DARPA (Agencję Zaawansowanych Projektów Badawczych w Obszarze Obronności) rozpoczęła program badawczy ALASA (Airborne Launch Assist Space Access). Jego celem było sprawdzenie możliwości wynoszenia na orbitę mikrosatelitów za pomocą rakiet, startujących spod skrzydeł samolotów F-15.
Założeniem programu było obniżenie kosztów wyniesienia w kosmos wojskowego mikrosatelity. Kolejnym celem było stworzenie takiego rozwiązania, które pozwoliłoby na umieszczanie satelitów w kosmosie w tempie przekraczającym możliwości przeciwdziałania ze strony potencjalnego przeciwnika.
Choć program ALASA został oficjalnie zakończony w 2015 roku z powodu problemów z bezpieczeństwem (w czasie testów naziemnych doszło do dwóch eksplozji), to można przypuszczać, że określony wówczas problem i jego rozwiązanie nie zostały zignorowane.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS