Jak pisze “Business Insider”, rezerwa mocy w systemie energetycznym okazała się tak niska, że operator po raz pierwszy postawił w stan gotowości wszystkie jednostki, które mają podpisane umowy mocowe.
Oznacza to, że elektrownie, które podpisały umowy mocowe, na sygnał operatora mają dostarczyć zakontraktowaną moc. Podobne umowy podpisały także przedsiębiorstwa, które na wezwanie operatora będą musiały zredukować pobór energii.
Ogłoszenie okresu zagrożenia rynku mocy jest możliwe, gdy rezerwy mocy skurczą się tak mocno, że istnieje zagrożenie dostaw energii do odbiorców.
To sygnał dla uczestników rynku mocy, żeby zrealizowali swoje obowiązki mocowe. Nie jest to odczuwalne dla obiorców indywidualnych – powiedział dziennikarzowi RMF FM Krzysztofowi Zasadzie Maciej Wapiński z PSE.
Właśnie dziś zaobserwowano zbyt małą rezerwę, by zagwarantować bezpieczeństwo sieci: wiele elektrowni zgłosiło częściowe ubytki mocy – z powodu awarii albo w wyniku oszczędzania węgla na zimę. Jest też za mało wietrznie, by wiatraki mogły wyprodukować wystarczającą ilość energii do pokrycia tych braków.
Część jednostek zgłosiła ubytki, ma awarie. Na to nałożyło się też to, że akurat generacja ze źródeł wiatrowych jest dość niska, bo będzie to 100 megawatów na 8,5 tys. megawatów mocy zainstalowanej – mówi Wapiński.
Jak przekonuje, na tę sytuację nie wpływa zaopatrzenie elektrowni w paliwa.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS