Reprezentantka Polski Karolina Kochaniak-Sala była najskuteczniejszą zawodniczką meczu w Jarosławiu.
Jarosławianki, niestety, rozpoczęły ten sezon zgodnie w planem. Podobnie jak w ubiegłym od dwóch porażek z dwoma zespołami, które najprawdopodobniej znowu będę rozdawać karty w PGNiG Superlidze. Pytanie tylko: dlaczego na to przystały? Dlaczego bezrefleksyjnie zgodziły się na taki scenariusz? Jeśli za inauguracyjny pojedynek w Lublinie można było je pochwalić, tak za domową potyczkę z mistrzyniami Polski z Lubina można je tylko zganić.
Pierwsze 30 minut było wyjątkowe. Wyjątkowe pod względem atrakcyjności. Trudno to się oglądało… Absolutnie toporna gra z obu stron w ofensywie, multum błędów przeplatanych niezłymi fragmentami w obronie. Jedynymi jasnymi punktami obu zespołów były bramkarki. Zaczęło się od trafienia Małgorzaty Trawczyńskiej z rzutu karnego. Wszystkie jarosławskie przywary nie miały większego wpływu na przebieg gry, bo lubinianki także grały fatalnie w ataku. Zasługa w tym zupełnego braku koncentracji i kapitalnej postawy w bramce Poliny Kucharczyk. W 17. min było 3:7, ale ponad 60-procentowa skuteczność między słupkami młodej Białorusinki sprawiła, że kulejące w ofensywie jarosławianki potrafiły w 27. min doprowadzić niemal do równowagi! Było wówczas 7:8 po bramce Sylwii Matuszczyk. Rezultat po I połowie ustaliła Karolina Kochaniak-Sala.
Na początku II połowy w grze ekipy Bożeny Karkut niewiele drgnęło. Zgromadzeni w hali przy ul. Sikorskiego w Jarosławiu kibice wypatrywali zmiany sposobu gry swoich pupilek, większej skuteczności, szybkich, urozmaiconych akcji, bo te atuty mogły rozłożyć na łopatki wciąż zagubione mistrzynie Polski. Tymczasem… Tymczasem zamiast wykorzystać słabą dyspozycję Zagłębia, miejscowe popchnęły rywalki do złapania odpowiedniego rytmu. Jak na tacy wskazały im drogę, jaką mają pójść, aby zainkasować komplet punktów. Zupełnie absurdalne wyrzucanie piłki w aut, dziwne straty w wyprowadzeniu akcji, niedokładność i proste techniczne błędy sprawiły, że w ciągu 10 minut doszło najpierw do nokdaunu, a potem do nokautu. Bardzo przykrego i zupełnie niezrozumiałego.
Ze stanu 9:12 w 36. min Zagłębie doprowadziło wynik do stanu 11:21 w 45. min! I wcale nie wynikało to z genialnej przemiany „Miedzowych”. To było niewiarygodne, że w tak dziecinny sposób zespół R. Møistada sprowadził sam siebie do roli kopciuszka. Na kwadrans przed końcem było po zabawie, a lubinianki spokojnie dowiozły ogromną przewagę do końca tego spotkania.
Jedynym pozytywem tej odsłony była dobra zmiana Wiktorii Gliwińskiej, która w ciągu kilku minut pozostawiła lepsze wrażenie niż znacznie bardziej doświadczone i ograne w superligowych i reprezentacyjnych bojach koleżanki z zespołu razem wzięte.
Jedno po tej kolejnej wstydliwej i surowej lekcji powinno być obowiązkowe: wyciągnięcie odpowiednich wniosków i wyrzucenie tej potyczki z głów jak najszybciej.
Eurobud JKS Jarosław – Zagłębie Lubin 17:26 (7:9)
Eurobud JKS: Kucharczyk, Kordowiecka – Gadzina 1, Dorsz 0, Trawczyńska 3, Matuszczyk 3, Wołownyk 0, Gliwińska 3, Nestsiaruk 2, Mokrzka 2, Zimny 2, Smolin 1, Strózik 0, Kozimur 0.
Zagłębie: Wąż, Zima, Maliczkiewicz – Łabuda 3, Pankowska 0, Grzyb 5, Sustkova 0, Górna 1, Drabik 1, Galińska 6, Michalak 1, Bujnochova 1, Kochaniak-Sala 7, Machado Matieli 1, Milojević 0.
Sędziowały: Ołena Podebrina i Marina Duplij (obie Ukraina). Kary: Eurobud JKS – 10 min; Zagłębie – 4 min. Widzów: 500.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS