Opera Krakowska zacznie jesienny sezon od spektaklu, który przygotowały trzy kobiety: reżyserka Karolina Sofulak, scenografka i kostiumografka Ilona Binarsch oraz choreografka Monika Myśliwiec. “Turandot” Giacoma Pucciniego to baśń o bezwzględnej księżniczce, która nie ma litości dla swoich adoratorów i ścina im głowy.
Za siedmioma górami i za siedmioma lasami mieszka okrutna księżniczka o imieniu Turandot. Dziewczyna nie chce wyjść za mąż, dlatego potencjalnym kandydatom zadaje trzy trudne zagadki. Tym, którzy nie znają na nie odpowiedzi, ścina głowy. Jednym ze śmiałków jest Kalaf, syn zdetronizowanego króla Tatarów. Młody wojownik podejmuje wyzwanie Turandot i rozwiązuje zagadki bezlitosnej księżniczki. Czy ich spotkanie zakończy się happy endem?
Mściwa czy zraniona?
„Turandot” wyreżyserowała dla Opery Krakowskiej Karolina Sofulak i to jej pierwsza inscenizacja dla tego teatru. – W oryginale wysoko rozwinięta kultura Wschodu mówi nam o dzikiej, krwawej i mściwej kobiecie, która pochodzi z rejonów tego, co dla nich jest „Dzikim Zachodem”. Kilkaset lat później, kiedy Carlo Gozzi czytał ten poemat i wymyślał swój mocno koloryzowany komedią dell’arte dramat „Księżniczka Turandot”, postanowił umieścić akcję w Chinach – maski w chińskim teatrze pasowały mu do masek znanych z komedii dell’arte. Potem w to wszystko wplątał się jeszcze Schiller, a na nim wzorowali się już libreciści Pucciniego. Czyli jak się kończy ta historia? Mamy wysoką, wysublimowaną kulturę Zachodu, która tym razem opowiada o dzikiej, mściwej i krwawej księżniczce ze Wschodu. Całkowicie zmienił się punkt widzenia – podkreśla reżyserka.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS