A A+ A++

To był polski wieczór w Berlinie. Koszykarze – przy kapitalnym wsparciu kibiców – w wielkim stylu ograli mistrzów Europy. Zapłakani Słoweńcy nie mogli uwierzyć, że ich gwiazdor nie dał rady. Pytali Polaków, jak do tego doszło.

Karol Wasiek

Karol Wasiek


WP SportoweFakty
/ Twitter
/ Polscy kibice pod halą w Berlinie

14 września 2022 roku – ta data przejdzie do historii jako wielki triumf polskich koszykarzy, którzy po ponad 50 latach znów powalczą o medale w mistrzostwach Europy. Podopieczni Igora Milicicia dokonali w berlińskiej Mercedes-Benz Arena czegoś, co nie śniło się nawet największym optymistom.

Najpierw z turnieju wyrzucili Ukraińców, którzy w fazie grupowej wygrali 3 z 5 meczów, a w środę w kapitalnym stylu odprawili z kwitkiem Słoweńców. Biało-Czerwoni pokonali mistrzów Europy z 2017 roku 90:87.

– Pierwsza połowa w wykonaniu Polaków była prawdziwym majstersztykiem. Pozwoliła zawodnikom uwierzyć, że są w stanie pokonać wielkich Słoweńców. Myślę, że to była kluczowa kwestia w tym spotkaniu. Co prawda rywale nas dogonili, ale stracili też mnóstwo sił. W końcówce nasi liderzy – Ponitka, Slaughter i Sokołowski pokazali wielką klasę. To wielki triumf polskiej koszykówki – mówi nam Wojciech Kamiński, trener Legii Warszawa, który w przeszłości pracował w reprezentacji Polski (był asystentem selekcjonera).

ZOBACZ WIDEO: Co teraz z reprezentacją Polski? “Jeden cel”

Reprezentantem Legii w kadrze jest teraz Łukasz Koszarek, który pełni funkcję dyrektora sportowego. Jego rola jest bardzo istotna, bo w trakcie meczu potrafi nie tylko przekazać młodszym kolegom cenne wskazówki, ale też uspokoić, gdy wymaga tego sytuacja. Tak było podczas środowego spotkania, gdy wściekły Aleksander Balcerowski schodził z parkietu z pięcioma przewinieniami. Z niezadowolenia aż kopnął w bandę. Koszarek zareagował momentalnie i uspokoił rozemocjonowanego 21-latka.

Dyrektor Koszarek pełni też funkcję łącznika między drużyną… a kibicami. Wymowny jest obrazek z Pragi, gdy jeden z fanów – w trakcie przerwy – zwrócił się do niego z prośbą, by ten przyprowadził zawodników pod sektor z polskimi kibicami (we wcześniejszym spotkaniu tego nie zrobili). Koszarek o tym nie wiedział i od razu zainterweniował. Później otrzymał za to głośne podziękowania. Trzeba sobie powiedzieć wprost, że ten klimat do wspierania koszykarzy narodził się właśnie w Pradze. Z każdym kolejnym meczem przybywało na trybunach polskich fanów, którzy uwierzyli, że koszykarze mogą coś zdziałać na tym turnieju. I warto im w tym pomóc!

Prawdziwy popis dopingu i wsparcia polscy fani dali podczas zwycięskiego meczu ze Słowenią. W sektorze “217” – za ławką Biało-Czerwonych – pojawiło się mnóstwo kibiców, którzy od pierwszej minuty nie szczędzili gardeł. W tym gronie byli m.in. ludzie, którzy na co dzień są związani z polską koszykówką. Sędziowie, trenerzy, prezesi klubów, czy… sami zawodnicy. Na sektorze można było wypatrzyć Przemysława Żołnierewicza, Sebastiana Kowalczyka (obaj Enea Zastal BC), Filipa Matczaka i Andrzeja Mazurczaka (obaj King Szczecin).

– Przyjechałem wspierać polską reprezentację, ten zespół na to zasługuje – mówił nam przed meczem Kowalczyk, który w zeszłym sezonie zdobył brązowy medal z Anwilem Włocławek. W kadrze gra kilku jego kolegów. – Gdy tylko usłyszałem, że jest taka możliwość, od razu się zdecydowałem – dodał.

Jednym z tych, którzy zagrzewali do jeszcze głośniejszego dopingu, był Paweł Matuszewski, właściciel klubu z Ostrowa Wielkopolskiego. Niejednokrotnie mówił nam o tym, że dla niego koszykówka jest wielką, życiową pasją, której poświęca czas i ciężko zarobione pieniądze.

– Nigdy nie potrafiłem siedzieć w loży vipowskiej i ze spokojem oglądać meczów zespołu. Tak było i tak zawsze będzie – mówił po meczu z uśmiechem na twarzy.

Na trybunach był także prezes Startu Lublin, Arkadiusz Pelczar, który z wielkim podziwem patrzył na grę polskich koszykarzy. Nie mógł uwierzyć w to, że Biało-Czerwoni znaleźli sposób na powstrzymanie Luki Doncicia, który na co dzień – w barwach Dallas Mavericks – szaleje na parkietach ligi NBA. W środę był w cieniu Mateusza Ponitki, wielkiego kapitana, który poprowadził Polaków do zwycięstwa. O jego triple-double będzie mówiło się latami.

To był wybitny występ. Kapitan Biało-Czerwonych obok swojego nazwiska zapisał 26 punktów, 16 zbiórek i 10 asyst.

“MVP! MVP!” – krzyczeli kibice zgromadzeni w hali w Berlinie podczas ćwierćfinałowego meczu Eurobasketu pomiędzy Polską a Słowenią.

Przed spotkaniem można było w ciemno obstawiać, że takie okrzyki kierowane będą w stronę Luki Doncicia, który miał poprowadzić Słoweńców do obrony mistrzowskiego tytułu. Ale nie. Te okrzyki kierowane były do Mateusza Ponitki, który przyćmił gwiazdę NBA i wprowadził Polaków do historycznego półfinału EuroBasketu.

Mateusz Ponitka zanotował wybitny występ
Mateusz Ponitka zanotował wybitny występ

Płaczący Słoweńcy

“Berlin jest nasz” – krzyczeli po zakończeniu spotkania polscy kibice, którzy musieli szybko opuszczać berlińską Mercedes-Benz Arena. Ochrona nie pozwoliła bowiem fanom na długie świętowanie w hali. Radości nie było za to końca na placu okalającym obiekt. Tam głośne śpiewy i tańce były jeszcze przez dobrą godzinę.

Pojawiła się tam nawet słoweńska telewizja, która przepytywała polskich kibiców. Główny temat: Luka Doncić, który – z powodu pięciu fauli – musiał przedwcześnie opuścić boisko. Był wściekły, nie mógł pogodzić się z porażką. Słoweńcy nie byli w stanie uwierzyć, że ich gwiazdor nie dał rady. “Gdzie był Doncić? Jak do tego doszło?” – pytali Polaków.

Fani pół żartem, pół serio, odpowiadali: “Doncić? A kto to?” I momentalnie wskazywali na Ponitkę, by to właśnie o nim mówić jak najwięcej. “Zasłużył na to, by mówić o nim godzinami. Takiego zawodnika w polskiej kadrze nie było od lat. Wybitna postać” – odpowiedział jeden z kibiców.

Polscy kibice długo celebrowali wielki sukces, a smutni Słoweńcy skryli się na placu otaczającym piękną Mercedes-Benz Arenę. Jedni płakali, inni gratulowali Polakom awansu do półfinału. “Jesteście głównym kandydatem do złota, zróbcie to” – mówili.

Jedno jest pewne: Polacy po wielu latach znów zameldowali się w strefie medalowej mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni rozegrają w Berlinie jeszcze dwa mecze. Pierwszy – półfinał – już w piątek. Wtedy o godz. 17:15 zagramy z Francuzami. Kolejne spotkanie w niedzielę.

Z Berlina – Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Obserwuj @K_Wasiek

Zobacz także:
Mantas Cesnauskis grzmi: Kilku mnie oszukało!
Brat gwiazdy wyjaśnia zamieszanie. To dlatego odrzucił ofertę
Jakub Wojciechowski: Mam ogromny niedosyt [WYWIAD]
Wojciech Kamiński: Dzisiaj BCL wyżej niż EuroCup

Pomóż nam ulepszyć WP SportoweFakty. Odpowiedz na dwa krótkie pytania. 

Czy Polacy zdobędą medal na EuroBaskecie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Zgłoś błąd

WP SportoweFakty
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułNiemieckie krematoria na pograniczu kryzysu
Następny artykułMotospot w Końskich dla Kamilka [zapowiedź]