„Niemcy „fuksem” uniknęły zobowiązań wobec Polski, która jako kraj była po wojnie obezwładniona, pozbawiona podmiotowości. Później w kolejnych latach każdy z nas próbował jakoś odnaleźć się, budować pojedynczą rzeczywistość, żeby po prostu przetrwać. I właściwie nie było mocnego podmiotu, który zabrałby w tej sprawie głos. Także moment jak najbardziej jest dobry, i nie uważam za właściwe, aby z tego kpić” – oceniła prof. Hanna Karp, medioznawca W „Salonie dziennikarskim”, wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, tygodnika „Idziemy” i Radia Warszawa, transmitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE:
-Publicyści w „Salonie Dziennikarskim” o raporcie ws. reparacji. „Moment jest idealny”; „To będzie kula u nogi dla Niemców”
-Reakcje opozycji na raport. Semka: Nie pamiętam, by Sikorski, gdy był ministrem spraw zagranicznych, wnioskował o reparacje od Rosji
Semka: Reakcja na raport ws. reparacji podobna do sytuacji po katastrofie smoleńskiej
Kolejnym tematem rozmowy była sprawa reparacji i reakcje polityków opozycji na zaprezentowany 1 września raport o stratach, których doznała Polska wskutek II wojny światowej.
Gdyby w raporcie były jakieś błędy, to byśmy mieli już całe tyrady polityków PO, którzy braliby raport i je udowadniali. Jak na razie mamy jedynie uwagi na ten temat, że co to za absurd określać Jedwabne jako zbrodnię niemiecką
— podkreślił Piotr Semka.
Jednak Jedwabne rzeczywiście było reżyserowane przez niemieckich komando, z gestapowcem, który został wysłany i którego nikt, notabene, nie wywiadował. Przeżył długie lata i nikogo nie interesował jego udział, przez lata pokutowało hasło, że to czysto polska zbrodnia
— dodał.
Furia, która wyszła, która zaowocowała wieloma nieuczciwymi określeniami, takimi jak „handlowanie na grobach”, to kopia zarzutów stawianych wobec pamięci o katastrofie smoleńskiej. Teraz będzie gra w podobny sposób, chociaż sam Donald Tusk wprowadził chyba w kłopot część polityków opozycji, bo postanowił zmienić front i powiedział: poprzemy was, tylko musicie to dokładnie zrobić, itd.
— ocenił historyk.
To już zupełne pomieszanie z poplątaniem, bo pamiętamy, jak wyglądała pierwsza faza, tego rechotu: co to za absurd, przecież i tak nic nie dostaniemy. Niestety, kolejny raz użyto pani Wandy Traczyk-Stawskiej. Mówię „użyto”, bo przy całym szacunku dla prawa pani Wandy do własnych poglądów, to jednak zbyt często zajmuje dosłownie takie stanowisko, jakie aktualnie prezentuje Platforma
— zaznaczył publicysta „Do Rzeczy”.
Każda taka osoba musi dokonać wyboru: albo unika bezpośredniego angażowania się w bieżące spory i wtedy jej obrońcy mogą żądać szacunku, albo trwoni ten autorytet, wchodząc w bardzo wiele bieżących sporów, i wówczas zyskujemy prawo do oceny
— wskazał.
Wielką rolę odegrało to, że w licznych, dużych, zachodnich dziennikach ukazały się obszerne materiały przynoszące fakt, który nie istniał w pamięci europejskiej: że Polska nie otrzymała żadnych poważnych odszkodowań
— podkreślił Semka.
Prof. Karp: Ta prawda musi być światu przypominana
Często adwersarze pytają, czy to dobry moment na zaczynanie tego typu spraw. Ale wydaje się, że jest jak najbardziej dobry i lepszego chyba nie będzie. Jesteśmy tu i teraz i tak jak powiedział jeden z historyków, nawet na łamach państwa portalu, że za opowieścią o prawdzie pójdzie sprawiedliwość
— stwierdziła z kolei prof. Hanna Karp.
I ta prawda musi być światu przypominana. Może nawet ten etap opowiadania o prawdzie, o tym, co zdarzyło się w naszym kraju, będzie najdłuższy, potem będzie już tylko skutek. Ta sprawiedliwość musi nadejść. Odrębną sprawą jest jednak to, jak zareagowano w naszym kraju, zwłaszcza w opozycji Można powiedzieć, że to jest cały festiwal kompromitacji. Resztki autorytetu nasza opozycja mogła już stracić
— dodała.
Radosław Sikorski zaznaczył na antenie jednej ze stacji radiowych, żeby Polacy pod te miliony na głowę, które mają nadejść, nie brali już przypadkiem kredytu. To szyderstwo całkowicie kompromituje Radosława Sikorskiego
— powiedziała medioznawczyni.
Dopytywana, czy kwestia reparacji wywołała wśród polityków opozycji pewne zagubienie, oceniła:
Szalenie byli zaskoczeni, ich narracja łamała się z dnia na dzień, właściwie od ściany do ściany. Pan Donald Tusk, mimo początkowego dystansu lub wręcz niechęci, teraz jest już jak najbardziej za.
Z tym że to wszystko widzimy, widzimy jak niesłychanie opozycja kompromituje się, także przy tej okazji. Samo zapewnienie, że proszę bardzo, zróbcie to, że będzie śledzić proces i przyklaskiwać
— dodała.
Niemcy „fuksem” uniknęły zobowiązań wobec Polski, która jako kraj była po wojnie obezwładniona, pozbawiona podmiotowości. Później w kolejnych latach każdy z nas próbował jakoś odnaleźć się, budować pojedynczą rzeczywistość, żeby po prostu przetrwać. I właściwie nie było mocnego podmiotu, który zabrałby w tej sprawie głos. Także moment jak najbardziej jest dobry, i nie uważam za właściwe, aby z tego kpić
— podkreśliła prof. Karp.
Łęski: Niemiecka frakcja w polskim Sejmie
Z jednej strony zaskoczyła mnie taka gwałtowna reakcja zaraz na początku. Zwykły rozsądek nakazuje bowiem najpierw zapoznanie się z raportem, a później recenzowanie go, a nie tak, jak to zrobił Grzegorz Schetyna od razu następnego dnia rano, że wszystko jest bez sensu. Żarty Radosława Sikorskiego nie odbiegają poziomem od poprzednich występów tego „dżentelmena”
— mówił publicysta TVP Jacek Łęski.
Niemcom znacznie łatwiej będzie oponować, gdy będą mieć taką niemiecką frakcję w polskim Sejmie, polskiej polityce, która będzie mówiła: nie, nie, to trzeba będzie rozwiązać inaczej
— dodał.
Z drugiej jednak strony prawda jest taka, że po tym, jak wyskoczyli z gwałtownym protestem i zderzyli się z nastrojami społecznymi, jak ze ścianą, to sądzę, że przyjmą taką postawę, jak w latach 90., wobec ustawy lustracyjnej. „Oczywiście, jesteśmy za, całym sercem. Ale nie w ten sposób, panowie”. I zaczynają robić, a po 5 latach okazuje się, że dalej trzeba to poprawiać
— ocenił Łęski.
Ta strategia w tej chwili jest trenowana, ale sądzę, że Polacy tego nie kupią, że w tej akurat kwestii sprawa jest czarno-biała. Ewidentne szkody nigdy nie zostały nam zrekompensowane i jest to sprawa oczywista
— powiedział dziennikarz.
Najzabawniejszym akcentem, odpowiedzią, na położenie przez Polskę sprawy reparacji na stole, był taki słynny już komentarz redaktora odpowiedzialnego za dział historyczny w „Die Welt”, że reparacje są do tego stopnia bezsensowne, bo ci, którzy muszą je wypłacić, są sfrustrowani jak Niemcy po I wojnie światowej, do tego stopnia, że są gotowi wywołać II wojnę, więc lepiej tego nie ruszać. Kiedy człowiek to czytał, nie wierzył, że jakiś normalny facet to pisze
— wskazał.
Niemcy w sposób oficjalny, urzędowy i wiążący potwierdziły te granice i zobowiązały się do ich przestrzegania, nie ma więc możliwości otwarcia tego tematu
— zaznaczył Jacek Łęski, dopytywany, czy Niemcy – zirytowani polskimi żądaniami, mogą np. powrócić do kwestii ziem zachodnich, jak to sugerowała część opozycyjnych polityków czy dziennikarzy.
Orzeł: Pieniądze to tylko jeden z problemów
Pieniądze to tylko jeden z problemów. Jest ważniejszy lub co najmniej równoległy – to partnerskie relacje polsko-niemieckie. Dziś Niemcy za wszelką cenę nie chcą dopuścić do tych partnerskich relacji, także teraz, ze względu na to, że skompromitowały się polityką wobec Rosji i rosyjskiej agresji na Ukrainę
— mówił z kolei prezes Klubu Ronina, Józef Orzeł.
Niemcy próbują wrócić do tego co było, do sojuszu z Rosją, przede wszystkim gospodarczego. Widać to po ostatniej wypowiedzi Scholza. Trzeba bardzo zwracać uwagę na tego małego pana, który rządzi Niemcami, ponieważ zachowuje się on dużo bardziej twardo niż kanclerz Merkel, która jeszcze jakąś uwagę polskim problemom poświęcała
— zauważył filozof.
Scholz oskarżył Polskę – już nie tylko premiera, jak wcześniej zrobił to Macron – o antysemityzm i rasizm. Oznacza to, że Niemcy weszły w bardzo twardy pojedynek z Polską. To odbije się na relacjach w Unii i to, o co Polsce chodzi tak naprawdę, to dwie równoległe rzeczy: z jednej strony starania o reparacje, z drugiej – o pozycję w Europie i te relacje partnerskie, przywołanie Niemiec do porządku
— podkreślił Orzeł.
Ponieważ Niemcy nie wyobrażają sobie swojego rozwoju – słusznie zresztą – inaczej niż jako lidera Europy, bo dzięki temu miały korzyści polityczne, gospodarcze i wszelkie inne, to ten pojedynek będzie trwał latami. Musimy szukać sojuszników z każdej strony – i w Międzymorzu, i wśród krajów zagrożonych przez Rosję, ale w sprawie reparacji dobrze byłoby dogadać się też ze środowiskami żydowskimi. Dokładnie z nimi będzie bardzo trudno, wygodniej byłoby z państwem Izrael, aby podtrzymać polską narrację w sprawie zbrodni niemieckich, niemieckiej roli w Holokaście itd.
— zaznaczył.
Oczywiście trzeba też pamiętać o naszym sojuszniku, czyli Ameryce. Tak naprawdę z jednej strony mamy walkę o suwerenność, a z drugiej strony, równolegle, o te pieniądze. Uda nam się, pod warunkiem, że będzie polski głos, dotyczący historii, tego, co się stało, będzie wyraźny, trwały, stabilny, mocny, nieustanny, nie będzie wspólny
— podsumował.
aja/TVP Info
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS