Agnieszka Tucholska z Bolesławca na Dolnym Śląsku zgodziła się na ujawnienie swoich danych oraz pokazanie twarzy. 37-latka została oskarżona przez nastoletnią córkę o przemoc i gwałty, ale od początku utrzymuje, że padła ofiarą pomówienia. Miała rzekomo wkładać dziecku do pochwy pogrzebacz, szklankę i „prawie codziennie palce”, do tego zarzucono jej bicie, kopanie, duszenie oraz podtapianie. Po zatrzymaniu przez policję spędziła w areszcie dwa tygodnie. Postanowiła dowieść, że jest niewinna, a badanie wariografem to pierwszy krok do oczyszczenia jej imienia.
37-latka oskarżenia córki tłumaczy próbą zemsty za to, że zabroniła dziecku wyjść z domu i zabrała telefon. Jej prawnicy zastrzegają, że biegł ginekolog, który badał nastolatkę, nie znalazł dowodów na potwierdzenie słów o brutalnych gwałtach. Co więcej, orzekł, że jest ona dziewicą. Jak jednak zaznaczył, nawet takie stwierdzenie niczego jeszcze w całej sprawie nie przesądza.
Badanie tzw. wykrywaczem kłamstw przeprowadzono w Instytucie Badań Wariograficznych we Wrocławiu, posiadającym certyfikat Ministerstwa Sprawiedliwości. Podczas badania wariografem zadano jej cztery pytania. „Czy kiedykolwiek odbyła Pani z córką jakikolwiek stosunek seksualny?”, „Czy kiedykolwiek biła Pani swoją córkę?”, „Czy kiedykolwiek wkładała Pani cokolwiek do pochwy córki?”, „Czy kiedykolwiek próbowała Pani podtapiać córkę w wannie podczas kąpieli?”. Na wszystkie odpowiedziała przecząco, a wariograf dał wynik „NDI”, czyli „nie stwierdzono wprowadzania w błąd”.
Prawnicy Tucholskiej zastrzegają, że sąd nie musi przyjąć posiadanych przez nich wyników badania wariografem. Są jednak gotowi na kolejne takie testy, nawet z szerszym zakresem pytań. Podkreślają, że w polskich sądach zwykle nie stosuje się tego typu narzędzi, ponieważ oskarżeni z reguły boją się podobnych badań.
Czytaj też:
Franciszek o molestowaniu w Kościele: To potworność. To wszystko istnieje
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS