Pewien były więzień opowiadał mi, że kiedy chodzili wokół bloku 11, mając świadomość, że tam na dole w celi siedzą skazani, a wśród nich jest Kolbe, to im przywracało poczucie godności. Dzięki jego postawie zrozumieli, że jest coś ważniejszego, niż przeżyć. Coś, czego nikt nie może im odebrać. Godność, solidarność i zdolność do miłości – nad tym oprawcy nie mają władzy. Wielki człowiek siedzi na dole, pozornie przegrany. A esesmani, którzy myśleli, że z nim wygrali, że to oni mają władzę, wcale nie są wielcy i żadnej władzy nad nim nie mają. Ten więzień powiedział mi takie zdanie: “Dzięki Kolbemu szliśmy przez obóz z wyprostowanym kręgosłupem. My rośliśmy, a esesmani stali się trochę mniejsi i mniej ważni”. Kiedyś próbowałem tę historię opowiedzieć i wtedy też miałem taki moment, że nie mogłem kontynuować. Bo pomyślałem o tych esesmanach i poczułem żal i smutek, że oni byli tacy puści. Myśleli, że mają władzę, a tak naprawdę utracili swoje człowieczeństwo. W pewnym stopniu im współczułem, bo to byli “moi”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS