A A+ A++

Jurij Semeniuk na świat przyszedł 12 maja 1994 roku, nieco dwa lata przed Kamilem Semeniukiem. Ale pod względem osiągnięć – przynajmniej jak na razie – musi się pogodzić z pozycją “tego drugiego”. Dzieli ich m.in. narodowość i pozycja na boisku, a łączy miłość do siatkówki oraz fakt, że obaj zadebiutowali w tegorocznych mistrzostwach świata. Reprezentacje obu pozostają wciąż w grze i czekają na ćwierćfinały. W przypadku Ukraińców jest to już najlepszy wynik w historii.

Zobacz wideo
Polacy w ćwierćfinale MŚ. Muszą wyrzucić z turnieju faworytów. “Mecz do zapamiętania na lata”

Długa rozłąka z bliskimi i emocjonalny debiut w MŚ

Siatkarski czempionat rozgrywany jest w Polsce i Słowenii. Kamil Semeniuk może więc liczyć na wsparcie z trybun rodziny i znajomych. Jurij myślami wędruje na Ukrainę, gdzie zostali jego najbliżsi, z którymi nie widział się już od czterech miesięcy. Wszystko za sprawą toczącej się od ponad pół roku w jego ojczyźnie wojny.

– Jest nam trudno, bo nasze żony, dzieci, mamy, babcie i wszyscy najbliżsi zostali na Ukrainie – zaznacza środkowy.

On i jego koledzy z reprezentacji ojczyznę opuścili na początku maja i od tego czasu przebywali kolejno w Estonii, na Łotwie i w Polsce.

– Od tego czasu nie widziałem żony i syna. To bardzo długo. Część z chłopaków z zespołu po Lidze Europejskiej, kiedy mieliśmy krótką przerwę, wykorzystało ją na to, by pojechać do rodzin. Inni nie mieli takiej szansy. Ja należę do tej drugiej grupy. Bliscy mieszkali w Chersoniu, gdzie zarządzono ewakuację – relacjonuje 28-latek.  

Nie kryje, że stałe przebywanie w tym samym gronie od czterech miesięcy nie jest łatwe. – Pracujemy cały czas razem. Nie da się ukryć, że po rozpoczęciu mistrzostw było nam nieco łatwiej mentalnie. Ale nie jest tak, że podczas meczu potrafimy całkiem skupić na grze. Myślami jesteśmy trochę nie na boisku, ale na Ukrainie. W naszym kraju wciąż toczy się wojna. Na Ukrainie walczy wojsko, a nasza drużyna tutaj, w turnieju, także ku chwale ojczyzny – podsumowuje.

Jego drużyna narodowa w obsadzie MŚ zastąpiła Rosję. Ta została wykluczona właśnie z powodu rozpoczętego pod koniec lutego ataku zbrojnego na Ukrainę. Straciła też miano gospodarza turnieju. Ukraina zaś dostała się do obsady na podstawie rankingu FIVB.

– Mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowania i oczywiście była obawa, że nie zdążymy. Do tego długa nieobecność w domu, a dodatkowo część z zawodników mierzyła się z kłopotami finansowymi, bo ze względu na wojnę przerwano rozgrywki ligowe. Pierwszy mecz MŚ wiązał się z dużymi emocjami. Również dlatego, że dla nas wszystkich był to debiut w imprezie tej rangi – podkreśla urodzony we Lwowie Jurij Semeniuk.

Ukraina po raz drugi jest w gronie uczestników MŚ. Debiut zaliczyła w 1998 roku i została wtedy sklasyfikowana na dziesiątym miejscu. Teraz w fazie grupowej przegrała z Serbią 0:3, pokonała w takim samym wymiarze Tunezję, a z Portoryko zwyciężyła 3:1. Dzięki temu wywalczyła upragniony awans do fazy pucharowej.

– Po każdym meczu grupowym wyciągaliśmy wnioski. Mocno pracowaliśmy całą drużyną. Spotkanie z Serbią pokazało nam drogę, jaką powinniśmy podążać. Celem na ten turniej było zagranie jak najlepiej jesteśmy w stanie, ale także wyjście z grupy – przyznaje Ukrainiec.

On i jego koledzy jednak nie zadowolili się zrealizowaniem wskazanego założenia. W poniedziałkowym meczu 1/8 finału w Lublanie pokonali Holendrów 3:0 i odnieśli historyczny dla ukraińskiej siatkówki sukces. O półfinał powalczą ze Słowenią.

W MŚ zagrają za Rosję. To symboliczne. Trener Ukrainy wdzięczny za pomoc i wsparcie

Żółto-niebieskie trybuny w polskich halach. Na trening prosto ze sklepu

Ćwierćfinał także rozegrają w Lublanie, a mecze grupowe z ich udziałem odbywały się w Katowicach. Z trybun Spodka za każdym razem wspierało ich ok. 2 tysiące rodaków.

– Było super, sporo flag. Tak samo nieco wcześniej podczas meczu towarzyskiego w Radomiu z Polską. Polacy przejmują się losem Ukrainy i wojną, za co bardzo im dziękujemy – zaznacza 28-letni zawodnik.

Od kilku miesięcy jest on łączony z Projektem Warszawa, ale klub jak na razie nie potwierdził jeszcze pozyskania tego środkowego. Latem PlusLigę opuścił za to Kamil Semeniuk. Przyjmujący reprezentacji Polski, który zachwycił w barwach Grupy Azoty Zaksy Kędzierzyn-Koźle i w ostatnich dwóch sezonach triumfował z nią w Lidze Mistrzów, przenosi się teraz do Sir Safety Perugii.

Kariera 26-latka dopiero dwa lata temu nabrała mocnego rozpędu. Siatkarskie losy Jurija Semeniuka również nie są typowe. Na tę dyscyplinę zdecydował się dopiero jako 20-latek, a jego pierwszym klubem był Barkom-Każany, gdzie jego trenerem był Jan Such. Wcześniej imał się różnych zajęć. Najpierw sprzedawał kosiarki i piły łańcuchowe, a przez jednego ze szkoleniowców lwowskiego klubu został wypatrzony i zaproszony na trening, gdy wykładał towar w hipermarkecie Auchan.

Z Kamilem Semeniukiem spotkał się na żywo m.in. podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy i meczu Polska-Ukraina. Wówczas zrobili sobie pierwsze z pamiątkowych zdjęć. Przy okazji spotkania towarzyskiego w Radomiu do kolekcji dołożyli kolejne.

 – Tak mogę powiedzieć, że dzięki Kamilowi zyskałem na popularności. Mamy czasem kontakt na Instagramie – przyznaje z uśmiechem Jurij Semeniuk.

Pozostaje my życzyć kariery i sukcesów na miarę Polaka o tym samym nazwisku co on.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł12 kandydatów postanowiło rozpocząć studia w opolskim seminarium. Bywało już znacznie gorzej
Następny artykułNie oglądałeś Pierścieni Władzy? Twoje zdanie nie ma znaczenia