A A+ A++
Premium

Odtworzą każdy krok przestępcy. Po jakich cyfrowych śladach podąża policja?

Zdjęcie: Shutterstock

Przestępców coraz częściej łapią algorytmy rozpoznawania twarzy oraz systemy śledczo-wywiadowcze, które analizują najdrobniejsze cyfrowe ślady pozostawione w sieci. – W Polsce doświadczonej Pegasusem powstaje pytanie, czy zostaną użyte wyłącznie w uzasadnionym celu – zastanawia się Wojciech Klicki, prawnik z fundacji Panoptykon.

Podejrzany dba o prywatność. Na Facebooku nie udostępnia prawie nic. Na Tik-Toku też nie. Na Instagramie ma kilka zdjęć, ostatnie sprzed roku. Wydaje mu się, że w sieci jest anonimowy.

– Ale informacje o kimś, nawet szczątkowe, można łączyć, szukać między nimi powiązań – tłumaczy Marcin Maj, ekspert do spraw białego wywiadu z serwisu niebezpiecznik.pl. – Są osoby, które bardzo starają się chronić swoją tożsamość i dane w sieci, podejmują różne działania zapobiegawcze, ale dwa, trzy nieostrożnie pozostawione ślady mogą nam powiedzieć o kimś bardzo dużo.

Uważaj, jak robisz selfie

Przestępców coraz częściej tropią i łapią analitycy sprzed komputerów i ich systemy informatyczne. Od inwencji i kompetencji cyfrowych tych specjalistów zależy, czy uda się kogoś namierzyć.

Kompetentny śledczy porówna na przykład wideo wrzucone na Tik-Toka ze zdjęciami z Instagrama podejrzanego. Sprawdzi, co widać na nich za oknem. Może ogród osoby? Mieszkanie jej partnera? Może na fotografii widać nazwę ulicy? Rejestrację samochodu?

Albo studzienkę ściekową. Bo z niej, przy odpowiednim zbliżeniu, można odczytać nazwę miasta. Wykwalifikowany analityk będzie też wiedział, że miasta wymieniają się studzienkami ściekowymi. Dlatego na Dolnym Śląsku trafi na studzienki na przykład z partnerskiego miasta w województwie świętokrzyskim.

– Wygląd latarni może być charakterystyczny dla jakiejś miejscowości uzdrowiskowej. Albo widoczny w tle zdjęcia niepowtarzalny kształt gór – mówi Maj. – Namierzyć kogoś można też po wzorze, który widać na bruku. Albo przepływającym w oddali statku. W sieci są serwisy pozwalające śledzić historie ich kursów. Wystarczy, że będziemy wiedzieć, kiedy mniej więcej wykonano zdjęcie, żeby namierzyć jego lokalizację – dodaje.

Kto śpi na Twitterze

Kompetentny analityk pobierze też wszystkie tweety danej osoby i przeanalizuje, w jakich godzinach ktoś publikuje i kiedy śpi. Wyciągnie z nich – jeśli ktoś nie ukrył się za VPN-em (wirtualną siecią, maskującą ruch internetowy) – dane geolokalizacyjne. Pokażą mu miejsce, z którego podejrzany (na przykład anonimowy troll publikujący obraźliwy hejt) publikuje, lokalizację jego pracy albo domu.

I stopniowo zacznie łączyć kropki.

Śledczy sprawdzi też, czy przestępca nie rozsiewa fejków na swój temat, którymi stara się zatrzeć ślady – fotomontaży lub materiałów z błędnym opisem, na przykład na zdjęciu ktoś jest w miejscu X, a w komentarzu pisze, że to miejsce Y.

I czy kiedyś nie miał konta na zamkniętej już Naszej Klasie, której archiwalne kopie ciągle indeksuje rosyjska wyszukiwarka Yandex.

Czytaj dalej po zalogowaniu

premium

Uzyskaj dostęp do treści premium za darmo i bez reklam

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolitechnika Śląska kupiła samolot za 3,5 mln zł. Będą nim latać studenci
Następny artykułKluczowy ślad. Tak łapie sprawców zbrodni genetyczny detektyw