Tawerna PPE – to miejsce w którym spotykamy się raz w miesiącu żeby poznać się nieco bliżej – zarówno jako gracze jak i od strony prywatnej. Blog w którym chcę abyście opowiedzieli coś o sobie, swoich zainteresowaniach, pasji, muzyce, ulubionych grach i marzeniach tych małych i nieco większych. W każdym odcinku zapraszam jednego z Użytkowników PPE na krótki wywiad oparty najczęściej o swój profil i aktywność na portalu – Wy w sekcji komentarzy możecie zadawać swoje pytania, co niewątpliwie doda kolorytu każdemu spotkaniu. Wpisy będą wychodzić cyklicznie raz w miesiącu w każdy piątek w godzinach popołudniowych. Mam nadzieję, że początek weekendu będzie dobrą porą na wizytę w sekcji blogowej – tym bardziej że gośćmi będziecie Wy sami. Trzymam mocno kciuki za frekwencje, Waszą aktywność w komentarzach i zachęcam do dyskusji.
– Od Autora –
Ruszyła maszyna – dzieciaki wybiegły do szkoły, a piłkarze na zielone murawy. Od kilku lat koniec wakacji zawsze kojarzy mi się tylko z deadline’m okienka transferowego. Wymiany zawodników, rozmowy między klubami, doniesienia medialne – autentycznie tym żyje i na bieżąco śledzę większość informacji w prasie i internecie. I tak co sezon. Z perspektywy czasu wydawać by się mogło że poprzednie okienko z sezonu 2021/2022 było najciekawszym od lat – Messi w PSG, Ronaldo w Manchesterze United, Jack Grealish w City czy Ferran Torres w Barcelonie. Kwoty odstępnego przy nie których nazwiskach robią wrażenie, a oczekiwania kibiców rosną z każdym wydanym eurocentem na uzupełnienie kadry. Aktualne czasy pokazują, że coraz trudniej w nowoczesnej piłce o romantyczny futbol, tak często wypominany przez dziennikarzy z całego świata. Wielkie marki wydają coraz więcej ściągając do swoich ekip najlepszych zawodników jednocześnie powiększając dysonans między ligowymi średniakami i resztą stawki. A Prezesi największych klubów marzą o trofeum z wygrawerowaną nazwą ich Firmy. Analizując ostatnich zwycięzców samej Ligi Mistrzów można zauważyć, że od kilku lat prym w tych rozgrywkach wiedzie drużyna ze stolicy Hiszpanii. Królewscy pod wodzą Z. Zidana zdobyli to trofeum, aż trzy razy pod rząd ustanawiając absolutny rekord. Ale nie zawsze tak było – pamiętam że jeszcze kilka lat wstecz praktycznie żadna drużyna nie miała takiego monopolu na wygrywanie, a zwycięzca poprzedniego finału LM najczęściej odpadał gdzieś po drodze, wspinając się w drabince turniejowej. Nikt nie wygrał tych zmagań dwa razy pod rząd, a co dopiero trzy tak jak to zrobili Królewscy. Kosmos!
Real Madryt to zdecydowanie jeden z najwybitniejszych klubów w nowoczesnej historii futbolu. Ale pamiętam jeszcze czasy takich drużyn jak FC Porto J. Mourinho – budowane na utalentowanych zawodnikach, pozyskiwanych za nie wielkie pieniądze. Ciężko pracujących jako cały zespół, wybieganych, zdyscyplinowacnych. Outsiderów zamykających tabele excela u bukmacherów. Droga do finału ekipy z Portugalii to jedno z moich ulubionych wspomnień sportowych ze względu na cały sezon 2003/2004 który był kwintensencją tego co w piłce nożnej jest najfajniejsze – pojedynków obfitujących w starcia Dawida z Goliatem i wygraną tego pierwszego. Mimo to niejednokrotnie udało mi się spotkać z opinią, że w tamtym okresie większość europejskich gigantów złapała zadyszkę lub przebudowywała swój skład, stąd niespodzianki na tym etapie rozgrywek. Moim zdaniem to absolutnie nie prawda. Za przykład niech posłuży nam choćby ekipa Arsenalu która w tamtym okresie nie przegrała żadnego meczu w sezonie, czy taki AC Milan ówczesnego trenera Realu Madryt który dominował w Lidze Mistrzów i musiał zadowolić się jedynie wygraną na własnym podwórku, albo Lyon z najmocniejszym składem w swojej historii sięgający po raz czwarty raz z rzędu po mistrzostwo krajowe, przełykający gorzką pigułkę porażki na arenie międzynarodowej! Nie sposób nie docenić wykonanej pracy zespołu z Porto czy Monaco – finalistów tamtejszej edycji Ligi Mistrzów.
Kiedyś to były czasy 😉
Aktualne rozgrywki piłki nożnej coraz mocniej przypominają mi zmagania online w Fife gdzie zbieramy najlepsze karty z rynku tworząc wymarzony skład i rywalizujemy nim w spotkaniach z innymi graczami. I analogicznie jak w produkcji od Kandadyjczyków pomimo że gra cały czas wygląda właściwie tak samo – to z roku na rok coraz trudniej przebić się nowym graczą do czołówki zdominowanej przez pro-playerów. Niech nie zmylą Was wrzutki na YouTube o budowaniu składu bez korzystania z pomocy wirtualnej waluty. Większość autorów omawianych produkcji, grę dostaje do swojej dyspozycji dużo wcześniej niż randomowy user, ceny na rynku są wtedy dużo niższe, a pieniądze zainwestowane w lepszą edycje gry zwracają się w paczkach z piłkarzami. Zupełnie jak w życiu – duży może więcej 😉
Ja mimo wszystko głęboko wierzę że outsiderzy pokroju Leicester City, Lillie, AZ Alkmaar bądź Chapecoense którzy przedstawili się już kibicowi piłkarskiemu dokopią jeszcze tym wielkim, a w ich ślady pójdą następni. Chciałoby się powiedzieć że pieniądze nie grają, ale w obecnych czasach to już bardziej mit niż rzeczywistość. Dobrze że chociaż marzenia są wolne od podatków.
* Na kolejny wpis zapraszam 30.09.2022 r.
– W poprzednim wydaniu –
Niecały miesiąc temu na deskach Tawerny udało się spotkać z Wojtkiem AKA “Gruchą” którego serdecznie pozdrawiam z tego miejsca. Pamiętam że kiedy pierwszy raz pisałem na jego skrzynkę spodziewałem się raczej odmowy, albo braku odzewu. Natłok obowiązków, ogarnianie PPE, praca nad nowymi baitowymi nagłówkami 😉 – to wszystko kosztuje masę czasu, dlatego kiedy nadeszła pozytywna odpowiedź byłem na prawdę zaskoczony. Każda taka aktywność w Tawernie motywuje mnie coraz bardzej do poszerzania zasięgów naszych rozmów i daję ogromną satysfakcję, kiedy widzę nowe twarze w spelunie. Jeszcze raz dzięki Wojtek za spowiedź i życzę dalszych sukcesów zawrówno na ścieżce kariery jak i prywatnie. Pamiętaj proszę o prośbach społeczności dotyczących serwisu – być może wspólnymi siłami da się przywrócić kilka wspomnianych pod Twoim wywiadem funkcji. Trzymaj się!
Każdy Gość którego miałem przyjemność zaprosić do mojego cyklu jest na swój sposób wyjątkowy – pamiętam wywiady z Userami którzy kolekcjonują LEGO, latają dronami, od podstaw budują domy, tworzą strony internetowe albo zdobywają szczyty popijając wodę z lodowca. Do tego grona chciałbym dziś zaprosić Tomka Drabika znanego jako “Quaz” – twórcę recenzji gier na YouTubie, materiałów publicystycznych i rozrywkowych dotyczących branży. Jestem przekonany że większość z Was kojarzy Quaza i jego twórczość dlatego ten wywiad powinien być fajnym uzupełnieniem informacji o nim samym. Piszę to z nieskrywaną dumą ponieważ udział Tomka w Tawernie to faktycznie wydarzenie dużego kalibru i jestem niezwykle podekscytowany publikując dzisiejszy odcinek dla Was. Poniżej zostawiam linki do kanału Tomka w serwisie YouTube i serwisu Patronite – jeżeli macie życzenie to jak to mówi młodzież “zostawcie suba” albo wesprzyjcie Tomka na Patronie. Nie przedłużając już – zapraszam do lektury i weekendu z Quazem.
—
*https://patronite.pl/quaz/description
*https://www.youtube.com/channel/UCC9ZIpLRneyc3gyoCrEj1uw
– Temat odcinka –
Za gówniarza to dopiero były czasy – w wakacje właściwie nie schodziliśmy z boiska, ganiając za piłką od rana do późnego wieczora. Rozgrywki między dystryktami w rodzimej miejscowości to był chleb powszedni, a rywalizacja trwała okrągłe dwa miesiące. Od czasu do czasu zdarzyło się nawet, że stara gwardia rzuacała nam wyzwanie. Gra ze starszymi to dopiero była frajda ale i okazja zmuszająca do refleksji nad działaniem praw fizyki w straciu z większą masą poruszającą się ruchem jednostajnym taranującym wszystko na swojej drodze. Pamiętam że pokonując te kilka metrów w powietrzu stylem dowolnym kilka razy zdążyłem powtórzyć sobie trzecie prawo Newtona. Od tamtej pory poza piłką nożna moją pasją stała się siłownia i praca nad sobą. Wszak co nas nie zabije to nas wzmocni. Dziś już coraz rzadziej występuje na zielonej murawie, co innego na tej wirtualnej i w związku z tym chciałbym zapytać o Waszego ulubionego piłkarza / piłkarkę która w jakimś stopniu była lub nadal jest inspiracją dla Was. Jeżeli chodzi o ankietę to dajcie znać czy planujecie w tym roku przesiadkę na nową Fifę 23 która ma być ostatnią z wymienioną nazwą w tytule.
Jeżeli chodzi o ostatnią antkietę i jej wyniki to ewidentnie ktoś zrobił mi na złość i pomiędzy wyjazdem w góry i nad morze pojawił się znak równości. Nie wiem co lepsze piwo na plaży czy miód pitny na krupówkach. Sami zdecydujcie. Dzięki jeszcze raz za udział w zabawie!
– Wywiad z Gościem Tawerny –
Tomasz Drabik “Quaz”
Pisownia oryginalna / tekst bez zmian.
***
1. Korzystając z okazji że jesteśmy w Tawernie proszę o złożenie zamówienia na napój który będzie nam towarzyszył rozmowie.
Poproszę kawę, bo to jedna z tych rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie codziennego rytmu dnia. Za alkohol podziękuję – jak mam składnie odpowiadać to wolę zachować trzeźwość umysłu.
2. W porządku teraz myślę że możemy formalnie zacząć nasz krótki wywiad. Jeszcze raz dzięki Tomasz za przyjęcie zaproszenia do Tawerny PPE. Myślę że praktycznie każdy Cię tu zna i kojarzy, ale tradycja to tradycja – opowiedz nam proszę coś o sobie.
Introwertycy nie znoszą opowiadania o sobie, więc powiem krótko – nazywam się Tomek, mieszkam w Łodzi, ludzie w sieci kojarzą mnie pod ksywką quaz. Od 14 lat produkuję filmy o grach i specjalizuję się w recenzjach.
Tomasz Drabik “Quaz” nasz dzisiejszy Gość 😉
3. Jak wyglądały Twoje plany zawodowe kiedy zacząłeś wrzucać pierwsze filmy na Youtube? Pamiętam że zajmowałeś się tworzeniem swoich komiksów – recenzje gier to od początku był Twój pomysł na siebie?
Nie miałem nigdy żadnych planów zawodowych. To jest chyba problem wielu moich rówieśników (urodzonych na początku lat 80.) – mało kto planował swój rozwój zawodowy. Nikt tego w tamtych czasach nie uczył. Moja kariera to typowa kariera godna pisarza – dająca sporo różnych doświadczeń, ale bez konkretów. Studiowałem psychologię, bo mnie ciekawiła, ale szybko zorientowałem się, że nie chcę w tym zawodzie pracować i nie przepracowałem w nim ani jednego dnia. Już na studiach zacząłem rysować komiksy internetowe i dzięki temu byłem na tyle obyty w programach graficznych, że po studiach znalazłem pracę w drukarni jako grafik i specjalista DTP, w której przepracowałem blisko dekadę. W międzyczasie robiłem komiks dla graczy (graczem jestem od dziecka, zawsze gry lubiłem i po kilku komiksach takich jak okropny Bumelant czy zbyt ambitny Tanatos zdecydowałem się sięgnąć po temat dość popularny wtedy wśród zagranicznych webkomiksów) i obok odcinków pisałem krótkie wpisy o grach, a z czasem uzupełniłem kilka krótkimi filmikami. A to gadałem o amigowej klasyce, np. Another World, więc zmontowałem pod swoją muzykę filmik z rozgrywką. A to ogrywałem pierwsze Call of Juarez, więc skleiłem kilka minut rozgrywki z ujęciami zmieniającymi się wraz z muzyką z gry, a pod komiksem opisałem swoje wrażenia z grania. W roku 2007 pewien znajomy znajomego pracował przy rodzącym się wtedy (dziś już od dawna martwym) serwisie Gaminator, który miał być growym odpowiednikiem Filmwebu i zapytał się mnie czy bym nie chciał robić dla nich jakichś filmów, więc zaproponowałem im recenzje w formie video. Tak im się spodobały moje filmy o Tomb Raider Anniversary oraz Lost Planet: Extreme Condition (co wydaje się absurdalne jak się obejrzy je dzisiaj – ich jakość jest okropna pod każdym względem, ale wtedy nikt w Polsce tego nie robił), że do końca funkcjonowania Gaminatora produkowałem dla nich materiały. A po śmierci Gaminatora przeniosłem się na YouTube. Oczywiście wtedy jeszcze wciąż pracowałem w drukarni – filmy to było zajęcie poboczne. Jak więc widzisz – nie było żadnego planu. Próbowałem masy rzeczy, wiele z nich robiłem kiepsko, ale pokazywałem wszystko w sieci i w końcu trafiłem na coś co chyba mi nieźle wychodzi, więc przy tym zostałem. To co dziś robię to efekt wieloletniego, dość chaotycznego poszukiwania pomysłu na siebie, a nie jakiegoś mądrego planu. Nie polecam do końca takiej drogi, bo wymaga ona szczęścia.
4. Kto był Twoją główną inspiracją przy tworzeniu pierwszych materiałów na Youtube?
Tylko i wyłącznie James Rolfe, czyli Angry Video Game Nerd. Prawdę mówiąc nikogo innego wtedy nie było na rynku materiałów o grach. Nawet takie dinozaury jak Doug Walker, czyli Nostalgia Critic, są moimi “internetowymi” rówieśnikami, bo pierwszy odcinek NC miał premierę ze dwa miesiące przed publikacją mojej pierwszej recenzji (lipiec 2007 vs wrzesień 2007). Co chyba oznacza, że sam jestem dinozaurem. AVGN to było jedyne co znałem i to był jedyny twórca, który mnie inspirował, ale na początku nie miałem nawet możliwości technicznych (chociażby kamery), aby robić rzeczy tak jak on, a do tego nie zajmowałem się retro, więc siłą rzeczy musiałem stworzyć inny pomysł na siebie.
5. Jak wspominasz okres do 2015 roku i moment w którym podzieliłeś się z widzami informacją o rezygnacji z etatu i przejściu na działalność w internecie? Miałeś jakiś plan B czy od początku wierzyłeś, że to musi wypalić? 😉
Do 2016, bo wtedy rzuciłem pracę ;). Cóż, nie robiłem się coraz młodszy i jednoczesna praca w drukarni (nierzadko dość wymagająca, bo to jednak praca w usługach) oraz montowanie recenzji po nocach zaczęło mi dawać w kość, więc w okolicach 2016 zdecydowałem, że jeśli mam dalej robić filmy to muszę coś zmienić. Czy miałem plan B? Niespecjalnie. Miałem nieznaczną pulę oszczędności, aby przetrwać pół roku, może rok i próbować w tym czasie rozkręcić kanał. Zdarzyło mi się już wtedy też zrobić kilka materiałów sponsorowanych, więc wiedziałem, że i takie źródła zarobków mogą mi pomóc, ale oczywiście to są zarobki bardzo nieregularne. Zakładałem, że jeśli nie uda mi się utrzymać po jakimś czasie to po prostu zacznę znowu szukać pracy. Na szczęście nie musiałem, bo wśród moich widzów znalazło się wiele osób chętnych wesprzeć moją twórczość – za co jestem im niezmiernie wdzięczny. I tak to już trwa od 6 lat.
6. Gentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach – nie mniej przełammy ten schemat. Od początku kanału na Youtube do teraz masz ponad 142 mln wyświetleń (!) i 355 tys. Subskrybentów, do tego jako jeden z pierwszych YouTuberów założyłeś konto na Patronite – biorąc pod uwagę wcześniej wymienione liczby nadal martwisz się o stan swoich finansów?
Wiesz, te ponad 140 milionów wyświetleń zebrało się od 2006 roku – kiedy to założyłem kanał na YouTube i opublikowałem pierwsze materiały. Co zabawne – swoje pierwsze filmy wrzucałem do usługi Google Videos, która przestała istnieć po tym jak Google kupiło YouTube. Tak długo tam jestem. Aktualnie mój kanał generuje od jednego do półtora miliona wyświetleń miesięcznie – co wcale nie jest przesadnie imponującym wynikiem. Sprawdziłem teraz i według Socialblade jestem 438 kanałem w Polsce. Ledwo mieszczę się w krajowym top500. Jakby na to nie patrzeć – to co robię jest relatywnie niszowe. Aby nie było wątpliwości – wcale mi to nie przeszkadza, a i tak ludzie rozpoznają mnie na ulicy częściej niż jest to wygodne dla mojej introwertycznej natury.
Na Patronite też nie mam jakichś ogromnych przychodów i, prawdopodobnie, w jakimś stopniu wynika to z tego, że nie czuję się komfortowo prosząc ludzi o pieniądze, więc – od założenia Patronite w 2016 roku – nie nagrałem już później ani jednego materiału, w którym bym namawiał swoich widzów do wspierania. W efekcie mam dość stałą i wierną grupę Patronów, która nie rośnie.
Niech to co powyżej napisałem będzie kontekstem dla tego co powiem teraz – nie mam powodów, aby narzekać. Należę do ludzi, którzy zarabiają, aby móc w spokoju pracować, a nie takich, którzy pracują, aby zarabiać. Dopóki nie brakuje mi na życie, potrzebny do pracy sprzęt i jakieś pomniejsze hobby – jest spoko. I tak jest. Czy martwię się o swojej finanse? Zapytałeś o to w sposób sugerujący, iż jestem człowiekiem zamożnym – a nie jestem. Myślę, że pewien obraz zarysuję jeśli powiem Ci, że jeździmy z żoną aktualnie 14-letnim samochodem i mieszkamy w 50-metrowym mieszkaniu w bloku. Nie martwię się o swoje finanse, bo w tej chwili jest w porządku, ale nie mam takich zasobów, aby mieć pewność, że np. za rok nie zacznę się martwić jeśli np. moich Patronów i ewentualnych sponsorów dojedzie recesja.
Niemniej w tym momencie żyję z tego co robię, mogę wciąż to robić, więc nie mam powodów do narzekania.
7. Na Twoim koncie głównym z recenzjami można znaleźć odnośnik do drugiego kanału gdzie streamowałeś gry – rozważasz reaktywację i ponowne występy na żywo?
Czasem o tym myślę, że raczej nie. Uważam, że jestem zdecydowanie słabszym streamerem niż recenzentem. Zdecydowanie lepiej pracuje mi się z napisanym na spokojnie scenariuszem niż wtedy gdy produkuję się na żywo. Nie mam raczej osobowości streamera. Dlatego też przestałem streamować, bo wolę się skupić na robieniu tego co – w moim odczuciu – wychodzi mi lepiej.
8. Dlaczego w swoich materiałach nie używasz skali ocen?
O, to jest szeroki temat. Generalnie uważam, że skale ocen służą głównie wydawcom, a nie graczom. Tworzą wrażenie, że wysoko oceniana gra jest warta zakupu, a w moim odczuciu o wiele ważniejsze jest to, aby gracz dostał coś co trafi w jego gusta. Nawet najlepsza gra wyścigowa nie ma sensu dla kogoś kto nie znosi wyścigów. Oczywiście w uśrednionych ocenach jest pewna oszczędność poznawcza – jeśli gracz wie co gra oferuje to po samej liczbie wystawianej przez serwisy może stwierdzić w jakiej jakości twórcy dowieźli ten produkt, ale ja mimo wszystko wierzę w jakościowe ocenianie gier. Gracz może podjąć o wiele trafniejszą decyzję zakupową kiedy dowie się co konkretnie gra oferuje i jak dobre są jej poszczególne elementy. Wtedy – jeśli zna swój gust – może przyłożyć jakościową ocenę do swoich oczekiwań. Posłużę się czytelnymi przykładami opartymi o gry, które zna prawie każdy, ale oczywiście ma to zastosowanie względem produkcji nowych, które nie zawsze są pod tym względem tak czytelne. Trzy klasyczne już gry – Wiedźmin 3, Dark Souls i Skyrim. Wszystkie zasadniczo są określanej jako RPGi akcji i były wysoko oceniane. Co ma w tymi cyferkami zrobić gracz, który oczekuje świetnie poprowadzonej fabuły, która da mu tylko Wiedźmin 3? Albo taki, który oczekuje dużej otwartości rozgrywki i zabawy wieloma systemami – co znajdzie w Skyrimie? Albo kolejny, lubiący złożoną, różnorodną walkę z precyzyjnym konstruowaniem buildów postaci w tle, czyli coś co oferuje Dark Souls? Oczywiście dziś te gry są tak znane, że odpowiedzi na te pytania wydają się oczywiste, ale przy obcowaniu z recenzją całkiem nowego tytułu liczbowa ocena mówi za mało.
Poza tym z liczbowymi ocenami wiąże się wiele patologii. Obyczaj ich wystawiania jest taki, że wszystko poniżej ósemki na dziesięciopunktowej skali jest uważane za barachło i nikt nie myśli sobie, że 5 na 10 to taki tam średniaczek. Używając skali trzeba się do tego skrzywionego obyczaju stosować, bo jeśli damy średniakowi piątkę to komunikacyjna funkcja oceny (czyli jej główna funkcja) nie działa, bo gracz ją odczyta niewłaściwie. Ten rozrzut interpretacyjny sprawia też, że wystawianie ocen prowadzi do ciągłych awantur. Sama idea wystawiania liczbowych ocen opiera się na przekuwaniu subiektywnych odczuć w “obiektywne” liczby – co sprawia, że graczom wydaje się, iż istnieje jakaś “właściwa” liczba dla danej gry i są skłonni się o to awanturować. Z sensowną dyskusją o jakości samej gry ma to niewiele wspólnego.
Ach, i są jeszcze te patologiczne praktyki wydawców, którzy uzależniają zarobki twórców gier od wyników na Metacritic. To tylko kolejny powód, aby nie chcieć mieć z tym nic wspólnego.
9. Twój internetowy komiks dla graczy jeszcze wróci?
Zdecydowanie nie. Temat się wypalił, a ja sam nie mam rysowniczego talentu, więc wkładałem olbrzymi wysiłek w obchodzenie tych braków i produkowanie – różnymi metodami – grafik, które wyglądały tak jakbym trochę umiał rysować. Aczkolwiek muszę wreszcie znaleźć czas na to, aby umieścić stare komiksy w sieci, bo chwilowo nie można ich nigdzie znaleźć – po tym jak przestałem opłacać nieodwiedzane serwery i domeny powygasały.
10. Opowiedz nam jakie jest Twoje TOP 3 gier wszech-czasów i Twój największy zawód?
To są pytania, na której nie jestem w stanie odpowiedzieć. Gram od kiedy miałem jakieś 6 lat, zaczynałem od Atari, przez Amigę, PSXa, PeCeta i, później, konsole siódmej generacji wzwyż. Mam masę sentymentu do różnych rzeczy, do wielu wolę nie wracać, aby nie psuć swoich wspomnień. Gdybym nawet dziś – jakimś cudem – wygenerował listę TOP 3 gier to za tydzień byłaby ona inna, bo coś innego by mi się przypomniało. Wiesz, np. uwielbiam Duke Nukem 3D, bo całą drugą klasę liceum spędziłem robiąc z kumplem mapki do tej gry i uwielbiałem to, ale czy mogę uznać ją za ulubioną jeśli nigdy nie ukończyłem jej wbudowanych kampanii? Miałem taki moment w życiu, w którym nazwałbym ulubioną grą GTA: San Andreas, a miałem wtedy długie włosy, słuchałem metalu i byłem zaskoczony, że ta – wypełniona rapem – produkcja mi się tak podoba. Aktualnie przeżywam zaskakująco długą chandrę po ukończeniu Elden Ringa i nie mogę znaleźć gry, która by zapełniła dziurę po tym tytule, ale nie uważam ER nawet za grę lepszą od Bloodborne… więc to są nieodpowiadalne pytania.
“Łapcie za wozy i zabarykadujcie nimi wjazd, nie możemy dopuścić, aby Ballasi się tu dostali” Sean „Sweet” Johsnon. Pamiętacie? 😉
Co dziwne, o grach, które mnie zawiodły w ogóle nie potrafię mówić. Zwykle mam dość trafne przeczucia wobec nadchodzących tytułów i jeśli mnie zaskakują to raczej pozytywnie, bo np. nie sądziłem, że mi tak siądą jak siadły. Nie przypominam sobie produkcji, po których oczekiwałem wiele, a dostałem mało. Może w tej materii jestem pesymistą i podchodzę do gier z zaniżonymi oczekiwaniami? Nie wiem.
11. Co poza graniem sprawia Ci największą przyjemność?
Chodzenie po górach, spędzanie czasu z żoną, ostatnio zaskakująco małe majsterkowanie (np. niskopoziomowy Ikea Hacking) i strasznie ubolewam nad tym, że nie mieszkam na wsi, gdzie mógłbym mieć szopę pełną wiertarek, szlifierek kątowych, stołów warsztatowych itd. Nie znaczy to, że mam jakiekolwiek umiejętności w tej materii, ale bardzo dużo satysfakcji daje mi naprawienie czegoś albo sklejenie ze sobą dwóch mebli w coś użytecznego. Swego czasu grałem też na gitarze i od jakiegoś czasu zbieram się do tego, aby nauczyć się grać na klawiszach, ale ciągle brakuje mi na to czasu.
12. Jakiej muzyki słuchasz i na co nie ma miejsca w Twoim Spotify?
Kiedyś powiedziałbym, że metalu (chociaż raczej heavy i power, nie death i black), ale czasy tak zawężonego słuchania muzyki mam już dawno za sobą. To zwykle nie brzmi dobrze, ale jest mało rzeczy, których nie słucham. Nie powiem, żebym słuchał wszystkiego, ale jest tego sporo: od sentymentalnego słuchania dość starego, melodyjnego metalu (Iron Maiden, Blind Guardian, Ayreon), przez masę niekoniecznie świeżej elektroniki (Prodigy, Qemists, Daft Punk, Nero, Pendulum), progresywnego rocka (Yes, Katatonia, Tool), aż po muzykę filmową i grową, stare popiszcza, new romantic oraz rockiszcza (a-ha, Scorpions, Alphaville jakieś składanki zawierające rzeczy typu Europe) oraz różne wariacje folkowe (Beltaine, Miuosh z Zespołem Pieśni i Tańca Śląsk), a nawet testowałem niedawno jakiś nowoczesny jazz (Snarky Puppy). To tylko przykłady, bo mam masę playlist, do których dodawałem jakieś napotkane kawałki i nawet nie znam albo nie pamiętam nazw tego czego słucham.
Nie słucham zdecydowanie Disco Polo, niewiele potrafię znaleźć dla siebie we współczesnym popie (za dużo kompozycji opartych na supertonic i ciągłym katowaniu tych samych progresji) czy indie rocku.
13. Czy jest ktoś z branży kogo chciałbyś zaprosić do wspólnego materiału?
Raczej tylko znajomych, a i to nieczęsto, bo mam okropną potrzebę kontrolowania wszystkich aspektów tego co produkuję – dlatego też ciągle trudno mi się przekonać do idei zatrudniania montażystów. Dobrze mi się robi rzeczy samemu. Chociaż czasem irytuje mnie to jak wolno powstają.
14. Opowiesz nam o swoim marzeniu które chciałbyś w przyszłości zrealizować, lub już Ci się to udało?
Hmm, chyba jestem zbyt mocno stąpającym po ziemi człowiekiem na marzenia. Marzenia zwykle oznaczają coś wielkiego i trudnego do osiągnięcia. Jakoś nie myślę w takich kategoriach. Chciałbym coraz lepiej robić to co robię i robić to nadal. Niestety przy tym pytaniu chyba zostawię Cię z niedosytem.
15. Kończąc naszą rozmowę miałbyś jakieś rady dla ludzi chcących podążać podobną drogą?
Niejednokrotnie mnie o to pytano i zawsze mam z tym pytaniem problem, bo dziś – 14 lat po moim video-debiucie recenzenckim – to jest całkiem inny Internet i kompletnie inaczej zaczyna się “karierę” niż wtedy. Jestem w pełni świadomy, że nie wiem nic o tym jak się zaczyna ją dzisiaj. Mogę więc tylko powiedzieć kilka dość ogólnych rzeczy.
Twórzcie coś co sami chcielibyście konsumować – najgorsze co można zrobić to stworzyć coś, bo jest aktualnie popularne, bo jeśli to zażre to będziecie się potem męczyć robiąc to dalej. Inspirujcie się innymi twórcami i podpatrujcie jak coś robią, ale nie próbujcie ich kopiować, bo nie warto być kopią kogoś innego – zwykle jest się gorszą wersją. Znajdźcie własny głos i styl. I nie zakładajcie od początku, że będziecie to robić – aby żyć z czegoś takiego trzeba osiągnąć przynajmniej umiarkowany sukces, a to jest niestety kwestią szczęścia, więc “rzucam studia/pracę, zostanę jutuberem” to durny plan. Jak się uda to fajnie, ale dobrze jest też umieć robić coś innego. Sam rzucałem robotę mając prawdopodobną perspektywę sukcesu i lata doświadczenia, a i tak byłem pełen obaw.
A mi jak chodziłem do szkoły mama mówiła, że jak przecholuję z graniem to zabierze mi kabel od komputera. Ech;)
I najważniejsze to upewnić się, że robienie tego daje Wam przyjemność. To nie jest robota, którą da się wykonywać 8 godzin dziennie i zostawiać za sobą idąc do domu.
No i jest jeszcze kwestia wytrzymywania presji oraz stresu generowanego przez taką pracę – tego, że oglądają Was tysiące, nie wszyscy są mili, odczuwa się presję i oczekiwania. Wielu twórców szybko się wypala, inni psychicznie płacą wysoką cenę albo – jak ja – częściowo izolują się od Internetu poza pracą. Najlepiej radzą sobie socjopaci, który dobrze funkcjonują nawet w sytuacjach konfliktowych, ale większość z nas nimi nie jest ;). Nie jest to temat, który mam dokładnie przemyślany czy przepracowany, brakuje też jeszcze badań związanych ze zdrowiem psychicznym zawodowych YouTuberów, TikTokerów itd., ale ogólnie – jako ludzie – nie jesteśmy przystosowani do tego, aby obserwowały i wchodziły z nami w interakcję takie masy, które dostarcza sieć. Nie mam tu wiele mądrego do powiedzenia, ale chcę wspomnieć o tym, bo mało kto bierze to pod uwagę kiedy wyobraża sobie pracę polegającą na sprzedawaniu zawartości swojej głowy i/lub życia dużej grupie ludzi w Internecie.
Jeśli jednak się zdecydujecie – powodzenia!
—
Dzięki za wywiad udanego weekendu 😉
Kupujesz ostatnią Fifę ?
35%
Pokaż wyniki
Głosów: 35
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS