Kamil Semeniuk dwa razy wygrał Ligę Mistrzów. Wytrzymywał w niej mecze pod największą presją, był gwiazdą Zaksy Kędzierzyn-Koźle. Podpisał kontrakt z Perugią, włoskim gigantem z najbardziej szalonym prezesem w świecie siatkówki. Będzie grał w klubie, który musi wygrywać zawsze i wszędzie.
Semeniuk lubi i umie wygrywać – zawsze i wszędzie. Został bohaterem pierwszej kolejki trwających mistrzostw świata, jego cztery asy z rzędu były najpiękniejszym momentem meczu. Ale już dzień po jego świetnym występie przeciw Bułgarii wielu stwierdziło, że błyskawicznie pokonał drogę od bohatera do zera. Wystarczyło, że powiedział jedno szczere zdanie. Nikogo przy tym nie obrażając.
Okazuje się, że jesteśmy bardzo drażliwi. I niesprawiedliwi. Reagujemy histerycznie. Oceniamy bardzo surowo, poznając sprawy powierzchownie. Wszystkim nam się to zdarza. Coraz częściej.
Semeniuk nie żartował
Przeciw Bułgarom Semeniuk miał genialny moment, a dzień później spotkał się z dziennikarzami i spokojnie odpowiadał na pytania o najlepszy mecz, jaki rozegrał w reprezentacji Polski. Debiutował w niej dopiero przed rokiem. Był na igrzyskach olimpijskich w Tokio, był na mistrzostwach Europy, ale w obu turniejach w roli rezerwowego. Dopiero teraz gra pierwsze skrzypce. Przed wielką widownią. I postanowił, że nie będzie tej widowni oszukiwał.
Dzień po meczu z Bułgarią został zapytany o euforyczną reakcję trybun na serię asów. – To miłe, ale z drugiej strony dekoncentrujące – powiedział. Uśmiechał się, mówiąc te słowa wyglądał na zakłopotanego, zmieszanego. Dostał pytanie pomocnicze – czy jest zawstydzony. – Nie, ale to takie nakładanie niepotrzebnej presji, żeby kolejna zagrywka też była tą punktową. Ja bym preferował takie zachowanie, jakie jest w tenisie, kiedy na korcie po owacji zapada cisza. W siatkówce reakcja z trybun jest fajna, ale potrafi sparaliżować. Gdy usłyszałem skandowanie po pierwszych moich asach, to już ręka zaczęła mi trochę drżeć – wyznał.
To mogło być zaskakujące. Polscy kibice od lat robią na meczach kadry kapitalną atmosferę, a siatkarze zawsze to podkreślają, doceniają, dziękują. Tymczasem Semeniuk powiedział, że z czymś ma kłopot i część kibiców poczuła się urażona. Widać to w mediach społecznościowych, w których siatkarz jest obrzucany wulgaryzmami i wyszydzany, a delikatniejszą formą krytyki jest sugerowanie, że musiał żartować, że nie mógł powiedzieć czegoś takiego poważnie.
A przecież w wypowiedzi siatkarza padły słowa “ja bym preferował”, a nie “oczekuję”. Jasne jest, że Semeniuk zdaje sobie sprawę z tego, że na meczach siatkówki nie zacznie obowiązywać etykieta z tenisa. I przecież on podkreślił, że całą tę siatkarską otoczkę ceni. “Grając przed najlepszymi kibicami na świecie nie trzeba się przesadnie motywować na mecz, bo gdy stoi się na boisku i słucha hymnu Polski wyśpiewanego przez tysiące gardeł, to już jest bodziec do dania z siebie dwustu, a nie stu procent na boisku” – to też jego wypowiedź. Tylko dla kibiców mniej ważna, niemal niezauważalna.
“On ma 26 lat, musi wytrzymać”?
Szkoda, że tak łatwo nas urazić. I że to, co nas dziwi, często uznajemy za złe. Przecież Semeniuk – przypomnijmy: debiutujący w roli tak ważnego gracza reprezentacji – dopiero oswaja się z pewnymi rzeczami. Uczy się roli jednego z liderów. Ma prawo z czymś sobie nie radzić. Już potrafi zagrać świetnie, a może wejść na jeszcze wyższy poziom, gdy cała otoczka i presja będą już dla niego naturalne. Może za jakiś czas oczekiwania kibiców będą go tylko napędzały, a nie powodowały mieszane odczucia? Pozwólmy mu się rozwijać. I doceńmy już taką dojrzałość, jaką pokazał – do obserwowania, co się z nim dzieje i do podzielenia się tymi obserwacjami.
Spróbujmy, choć wiadomo, że to trudniejsze od powiedzenia: “on ma 26 lat, musi wytrzymywać reakcje trybun”. No i miejmy nadzieję, że Semeniuk nie zaprząta sobie głowy przeglądaniem komentarzy w mediach społecznościowych. Większości z nich nie warto cytować.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS