Ale od początku. W trakcie spotkania z czytelnikami pisarka powiedziała coś takiego: „Nigdy nie oczekiwałam, że wszyscy mają czytać, że moje książki mają iść pod strzechy. Wcale nie chcę, żeby szły pod strzechy. Literatura nie jest dla idiotów, Żeby czytać, trzeba mieć jakąś kompetencję, pewną wrażliwość, pewne rozeznanie w kulturze. Te książki, które piszemy, są gdzieś zawieszone, zawsze się z czymś wiążą. Nie wierzę, że przyjdzie taki czytelnik, który kompletnie nic nie wie i nagle się zatopi w jakąś literaturę i przeżyje tam katharsis. Piszę swoje książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, którzy czują, którzy mają jakąś wrażliwość. Uważam, że moi czytelnicy są do mnie podobni, piszę do swoich krajanów”.
Wypowiedź jest spontaniczna, nie pisana po dłuższym namyśle, stąd pewnie pojawił się w niej niezręczny kontekst zdań, który może sugerować, że pod „strzechami” żyją sami idioci. Tokarczuk nawiązała wprost do epilogu „Pana Tadeusza”, w którym wieszcz marzył: „Gdyby też wzięły wieśniaczki do ręki / Te księgi proste jako ich piosenki…”.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS