Wróciłam z koleżanką z pozycji na pierwszej linii frontu i trzeba było uzupełnić zapasy przed zbliżającą się długą godziną policyjną. Przestawiłyśmy samochód do cienia, zrobiłyśmy skromne zakupy i chciałyśmy jeszcze chwilę popracować w pobliskiej kawiarni przed następnym spotkaniem. Koleżanka zamówiła kawę, ja rozłożyłam laptop.
Przyleciało. Raz, drugi – bardzo blisko. Szkło posypało się do kawy. W kawiarni była nas czwórka: my – dwie dziennikarki, i dwie młodziutkie dziewczyny-barmanki. Wszystkie w mig znalazłyśmy się na podłodze. Poczułam coś gorącego przy boku, pomacałam – owalny element z bomby kasetowej. Automatycznie zgarnęłam go do kieszeni. Podniosłam się trochę i zobaczyłam, że epicentrum wybuchu jest jakieś 50 metrów dalej, po drugiej stronie ulicy. Żadne okno naszej kawiarni nie ocalało. Cud, że mój laptop, zasypany szkłem stał wciąż cały. Szybko zabrałam go ze stołu. Znów blisko wybuch… W samochodzie odłamek przebił na wylot przednie koło i szybę od strony kierowcy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS