Zakończenie wojny może być tylko jedno: zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. Ale, żebym został dobrze zrozumiany – nie twierdzę, że Ukraina jest już na tyle silna, że na pewno wojnę wygra. Uważam jednak, że tylko zwycięstwo Ukraińców i porażka Rosji zakończą wojnę. Wygrana Rosji wojny nie skończy – Rosja po prostu pójdzie dalej i zaatakuje kolejne kraje – mówi Salonowi 24 prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog, Uniwersytet Łódzki.
Prezydent Rosji Władimir Putin wydał dekret o zwiększeniu wydatków na siły zbrojne i radykalnym zwiększeniu liczebności wojsk. Czy Zachód, w tym Polska mogą zacząć się obawiać, czy też ten dokument ma wymiar jedynie propagandowy?
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski: Rzeczywistości nie zmienia się dekretami. Potęga rosyjskiej armii zależy nie od wydanych przez prezydenta ustaw, a potencjału przemysłu zbrojeniowego, ten z kolei od sprawności pozyskiwania komponentów, uzbrojenia. Bo przecież nie chodzi o skorupy pancerne, ale o elektronikę i optykę, w które będą one wyposażone. Te komponenty w znacznym stopniu pozyskiwane były głównie z Zachodu. Teraz dostawy te są obwarowane sankcjami. Rosja je oczywiście obchodzi, ale nie jest to bezkosztowe. Siła armii zależy wreszcie od zdolności mobilizacyjnych, potencjału demograficznego, czasu, jaki będzie na przeszkolenie tych ludzi. Tego dekretami się nie rozwiąże.
Przeczytaj też:
Putin zdecydował. Wzrośnie liczebność rosyjskich sił zbrojnych
W takim razie jakie jest znaczenie dokumentu, podpisanego przez Władimira Putina?
On ma oczywiście jest ważnym czynnikiem mobilizującym siły państwa. Ale nie powoduje przyrostu rosyjskiego potencjału, a ten maleje.
Kilka dni temu mieliśmy pół roku od rozpoczęcia nie tyle wojny, bo walki trwały już wcześniej ale od zmiany charakteru tej wojny…
Zdecydowanie tak, 24 sierpnia minęło pół roku od początku pełnoskalowej rosyjskiej inwazji, wojna toczy się tak już od 2014 roku.
No właśnie, ale wokół tego półrocza znów są w Polsce ostre spory. Wielu ekspertów choć zgadza się co do oceny moralnej samej inwazji, tak różni się w ocenie jej przebiegu. Jedna opinia głosi, że Ukraina wygrywa, bo Rosja nie osiągnęła celów, w postaci opanowania całego kraju, zamontowania tam marionetkowego rządu. Wojna nie trwała kilka dni, ale trwa już pół roku i Ukraina dzielnie się broni. Przeciwny argument mówi, że zniszczenia po stronie ukraińskiej są straszne, straty koszmarne, a Rosja okupuje większą część terytorium Ukrainy niż okupowała przed inwazją. Kto ma rację?
Wojna jest w toku. Gdybyśmy mieli ocenić wojnę polsko-bolszewicką w maju 1920 roku, ta ocena byłaby inna niż w lipcu 1920, a jeszcze inna byłaby w październiku 1920. Wojna ma swoją dynamikę. Faktycznie Rosjanie panują nad większym obszarem niż przed inwazją ale mniejszym niż bezpośrednio po. Oczyszczony został teren wokół Kijowa, w znacznym stopniu także wokół Charkowa.
Co jest też bardzo istotne – wojnę prowadzi się dla osiągnięcia celów politycznych. Żadnego z celów politycznych, jakie Rosja sobie stawiała w tej wojnie nie osiągnęła. Udało się opanować tylko jedno duże miasto – Chersoń, który w żaden sposób nie nadaje się na narzuconą stolicę kadłubowego państwa. W odróżnieniu do Charkowa, który pełnił rolę stolicy w początkach Ukrainy sowieckiej. Nie udało się osiągnąć poparcia mas ludności ukraińskiej. Co więcej, nie było żadnej znaczącej kolaboracji. Celem była też bierność Zachodu, to się nie udało. Nie udało się też główne zadanie propagandy na użytek wewnętrzny.
Tu propaganda działa, cały czas aktywne są rosyjskie ośrodki?
Ale celem na użytek wewnętrzny było pokazanie, że w przestrzeni posowieckiej nie może udać się demokracja w modelu zachodnim. Dla reżimu Putina jest ona zagrożeniem. Bo w Ukrainie w 2019 roku społeczeństwo zmieniło prezydenta i wymieniło 70 proc. parlamentu. W Federacji Rosyjskiej nie do pomyślenia. Na Zachodzie, Ukrainie też, prezydentem zostaje się dlatego, że wygrało się wybory. W Rosji wygrywa się wybory, bo jest się prezydentem. I Rosja chciała pokazać, że to wypadek przy pracy, że w momencie inwazji to wszystko runie. Tymczasem całe społeczeństwo zjednoczyło się, stawiło opór. To też polityczna przegrana Rosji.
We wspomnianym na początku dekrecie mowa jest o olbrzymim zwiększeniu armii rosyjskiej. Inwazji towarzyszyło też przeświadczenie, że wystarczy przewaga liczebna, natarcie, brutalność, a przeciwnik sam się podda. Tymczasem przeciwko agresorowi stanęli także Ukraińcy rosyjskojęzyczni, którzy mieli być największymi zwolennikami przyłączenia się do Rosji?
Rzecz paradoksalna, że w badaniach robionych niedługo przed inwazją miastem, w którym był największy odsetek mieszkańców deklarujących chęć przyłączenia do Federacji Rosyjskiej był Mariupol. Dziś tych zwolenników nie ma. Oczywiście to, że Rosja poniosła klęski nie oznacza, że do końca wojny jest blisko. Sytuacja Ukrainy jest trudna, zniszczenia ogromne. Ale zakończenie wojny może być tylko jedno – to jest zwycięstwo Ukrainy nad Rosją. Ale, żebym został dobrze zrozumiany – nie twierdzę, że Ukraina jest już na tyle silna, że ma to zwycięstwo w kieszeni, i że na pewno wojnę wygra. Uważam jednak, że tylko zwycięstwo Ukraińców i porażka Rosji zakończą wojnę.
Klęska Ukrainy i wygrana Rosji wojny nie skończy – Rosja po prostu pójdzie dalej i zaatakuje kolejne kraje. Nie jest żadnym rozwiązaniem zgniły kompromis, zawieszenie broni z Rosją. To przypominałoby rozejm po pierwszej wojnie czeczeńskiej, który pozwolił siłom rosyjskim na nabranie sił i ponowne uderzenie. Dlatego albo Ukraina zwycięży, albo wojna trwać będzie dalej. Ale przeniesie się na inne państwa. Za to wspomniany dekret Putina na szczęście nie będzie miał wpływu na możliwości bojowe armii rosyjskiej.
Przeczytaj też:
Ukraina chce odbić Krym. Zobacz, jak rosyjscy turyści uciekają z półwyspu
Papież wstrząśnięty śmiercią Darii Duginy. “Biedna dziewczyna, niewinni płacą za wojnę”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS