A A+ A++

My, mieszkańcy Europy środkowo-wschodniej, dobrze znamy smak tego równania: z jednej strony niemal bezbronna, często heroicznie walcząca ofiara, z drugiej cyniczny, okrutny sprawca. I  świat, który mówi: „nie kłóćcie się, znajdźcie kompromis!”. Dobrze wiemy, że finałem zgody na tego typu rady będzie niewola. W naszej części świata reguły są proste: kto nie chce się bronić, ten traci suwerenność, ten wcześniej czy później staje się prowincją któregoś z imperiów – o ile ocali głowę.

Gdy uległość doradzają zaatakowanemu uwikłani w różne brudne relacje politycy bądź niebywale naiwni dziennikarze, to protestujemy, walczymy, obnażamy intencje. Ale gdy tę fałszywą opowieść podejmuje głowa Kościoła katolickiego, jeden z ostatnich autorytetów moralnych naszego świata, to pojawia się poczucie bezradności. Czy to możliwe, że papież Franciszek naprawdę uważa, że córka Dugina była „niewinna”? Dlaczego sugeruje, że ataku dokonali Ukraińcy, choć jest to mało prawdopodobne? Wreszcie, dlaczego nie poświęca uwagi mordowanym setkami dzieciom ukraińskim?

CZYTAJ: Nuncjusz apostolski wezwany do MSZ w Kijowie po słowach papieża Franciszka nt. Duginy. „To było niesprawiedliwe”

Osobiście sądzę, że istotą problemu jest wyniesiony z Ameryki południowej antyamerykanizm – ideologia, która przynosi szczególnie toksyczne owoce. Eksponując rzeczywiste bądź wydumane winy Stanów Zjednoczonych, powoli spycha swoich wyznawców na prawdziwe manowce. Ani się obejrzą, a już zaczynają kibicować Rosji, Chinom, Iranowi, może nawet Korei Północnej – wszystkim, którzy chcą obalenia porządku światowego. A wszystko to z pominięciem zasadniczego pytania: co w zamian? Jaki świat wyłoni się po obaleniu Anglosasów? Czy będzie lepszy? Czy w ogóle może być lepszy? Odpowiedź jest jasna: może być tylko gorszy. Przy wszystkich wadach współczesnego Zachodu, za rogiem czeka nas jedynie życie w takim czy innym państwie Orków.

Pułapka, w którą wpadł papież Franciszek, nie jest obca i części politycznej prawicy, także w Polsce. Jej pretensje wobec obecnego kształtu cywilizacji zachodniej są często uzasadnione. Jeśli jednak przesłaniają ważniejsze pytania, prowadzą do świata omamów, w którym na Ukrainie „zaborcza” Ameryka walczy z „okrążaną przez NATO” Rosją. A przecież nie byłoby tej wojny, gdyby to sami Ukraińcy nie zdecydowali o stawieniu oporu. Zdecydowali nie na poziomie politycznym, ale najszerszym z możliwych – narodowym.

Dziś sprawa jest oczywista jak rzadko kiedy w historii: najkrótsza droga do pokoju, najkrótsza droga do gospodarczej stabilności, wiedzie przez zwycięstwo Ukrainy i jej sojuszników. To rozwiązanie najbardziej moralne, sprawiedliwe, najbardziej racjonalne, najlepsze dla Polski, regionu i całego Zachodu. Do tego będące w zasięgu ręki. Proponowanie alternatywnej ścieżki – prowadzącej do kapitulacji Ukrainy – nie jest żadnym „realizmem”, ale czymś całkowicie odwrotnym. To w istocie postawa, za którą kryje się nie rozum, ale wyjątkowo silne emocje, najczęściej negatywne, by nie rzec: toksyczne.

CZYTAJ: Powszechne oburzenie słowami Franciszka na Ukrainie. Upadający autorytet papiestwa nad Dnieprem

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWolta w formacie siatkarskich MŚ. Znakomity system i błędna decyzja ws. Polski i Słowenii
Następny artykułOdnaleziono zdjęcia prototypu Opla sprzed 80 lat. Wyprzedzał swoje czasy?