28 minut temu
Lech Poznań nie potrafił już po raz siódmy z rzędu wygrać wyjazdowego meczu w europejskich pucharach, ale tym razem nie musiał tego robić, by znaleźć miejsce w fazie grupowej Ligi Konferencji. Zremisował z F91 Dudelange 1-1, choć po pierwszej połowie można było drżeć o końcowy wynik. Gol Joela Pereiry wyjaśnił jednak sytuację “Kolejorza”, który w piątek pozna trzech kolejnych rywali.
Jeśli ktoś się spodziewał, że po wolnym weekendzie Lech zagra odmieniony, srodze się rozczarował. Trener John van den Brom wielokrotnie narzekał, że jego zespołowi nie służy gra co trzy, cztery dni. Teraz piłkarze nie musieli rywalizować z Lechią Gdańsk, a i tak styl ich gry się nie zmienił. Mało tego – w pierwszej połowie starcia z Dudelange “Kolejorz” się po prostu kompromitował. Już po 80 sekundach lechici mogli drżeć, czy czasem sędzia nie podyktuje rzutu karnego dla rywali za ostre wejście wślizgiem spóźnionego Ľubomíra Šatki. Nie podyktował. Jeszcze do 25. minuty Lech jakoś wyprowadzał piłkę na połowę rywali, można było odnieść wrażenie, że stara się kontrolować sytuację. Celny strzał oddał Mikael Ishak (w 5. minucie), niecelny João Amaral (14. minuta) i wreszcie niecelny Ishak w 20. minucie. Ten ostatnio powinien zakończyć się bramką dla Lecha, nie było innej opcji. Joel Pereira idealnie dograł z prawego skrzydła tuż przed bramkę, Szwed strzelał z pięciu metrów. A jednak nie trafił w piłkę, ta “przelała się” po jego bucie. Może gdyby trafił, Lech miałby spokój. A tak – nie miał.
Dudelange dość szybko zobaczyło, że Lech nie ma pomysłu jak wydostać się spod pressingu. Poznaniacy często więc wybijali piłkę gdzieś na środek boiska, ale nie potrafili już tam jej przetrzymać. Do tego każde dośrodkowanie Dudelange w pole karne Lecha powodowało duży bałagan. Już w 17. minucie, z trzech metrów uderzał głową João Magno, bo Michał Skóraś nie zdążył za nim, a Filip Bednarek nie ruszył do piłki lecącej bardzo długo w jego strefę. Lech miał furę szczęścia, bo brazylijski napastnik… podał piłkę bramkarzowi. Jeszcze więcej szczęścia było w 32. minucie – również po bardzo długim locie piłki dośrodkowanej przez Mehdiego Kircha. Futbolówka odbiła się prawdopodobnie od Kristoffera Velde, spadła pod nogi Vincenta Deckera, a ten z bliska pokonał Bednarka. Sędzia asystent podniósł jednak chorągiewkę, a główny arbiter potwierdził jego decyzję gwizdkiem. Lech już wtedy wyglądał tak, … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS