Chyba wszyscy – poza Jackiem Lewandowskim i jego najbliższymi współpracownikami – przecierali oczy ze zdumienia, gdy zobaczyli finałowy skład polskiej sztafety podczas mistrzostw Europy w Monachium. Trener kadry sprinterek poza Ewą Swobodą i Mariką Popowidz-Drapałą wystawił Pię Skrzyszowską i Annę Kiełbasińską. Skrzyszowska pół godziny wcześniej sięgnęła po złoto w swojej koronnej konkurencji na 100 m ppł. Kiełbasińska specjalizuje się zaś w biegu na 400 m. Zagranie va banque się opłaciło – biało-czerwone wywalczyły srebro.
“Nie stawiałabym tych trzech medali na wadze”
Dzięki temu Kiełbasińską wróciła do kraju z trzema krążkami. Indywidualnie na 400 m była trzecia, a w sztafecie na tym dystansie druga. Przed nią tylko cztery polskie lekkoatletki mogły pochwalić się takim dorobkiem. W tym elitarnym gronie jest m.in. legendarna Irena Szewińska.
Bez wątpienia krążek wywalczony w sztafecie 4×100 m jest najbardziej niespodziewany z tych trzech w przypadku 32-latki z Warszawy. Ale czy w związku z tym także najcenniejszy?
– Nie stawiałabym ich na wadze. Każdy z nich jest inny, każdy znaczy coś innego, z każdym związane są inne emocje i historie. Ale z pewnością to jedno z moich najpiękniejszych przeżyć sportowych – ocenia Kiełbasińska.
Jak dodaje, właśnie takie niespodziewane rozwiązania i scenariusze dodają atrakcyjności sportowi. Ona sama pamięta, jak 12 lat temu jako rezerwowa obserwowała polskie sprinterki i marzyła, by biegać razem z nimi.
– Nie przypuszczałam, że to się ziści. Dlatego byłam taka podekscytowana pomysłem tej sztafety. To było coś, na co czekałam w zasadzie całe życie. Nie chodzi tylko o to, co my tam zrobiłyśmy i że biegałam w tej sztafecie. Tylko o to, żeby móc zrobić coś takiego szalonego czysto sportowo. Gdzie jest ryzyko, stawiasz wszystko na jedną kartę i może naprawdę wydarzyć się coś niesamowitego, pięknego. I coś takiego się zdarzyło. Byłyśmy na innej planecie, odleciałyśmy – wspomina doświadczona lekkoatletka.
Jej obecność w składzie była też z pewnością wielką niespodzianką dla sprinterek z innych sztafet. – Sama byłam ciekawa, co myślą rywalki. Znam dużo z tych dziewczyn, które tam startowały. Myślę, że było to dla nich zaskoczenie, gdy zobaczyły mnie na rozgrzewce – dodaje z uśmiechem Polka.
Kiełbasińska o Swobodzie: niesamowity talent. Kolejnym startom w sprinterskiej sztafecie nie mówi “nie”
Przy okazji wychwala Swobodę, która dzięki tej sztafecie wywalczyła pierwszy w karierze medal ME na otwartym stadionie.
– To jest trochę inne bieganie, gdy walczy się indywidualnie i w sztafecie. Nie mówię, że jedno jest gorsze, a drugie lepsze. Ale są to inne emocje. Jestem przekonana, że Ewa na pewno jeszcze pokaże nam swoje możliwości indywidualnie, bo to dziewczyna z niesamowitym talentem. Nigdy nie widziałam nikogo tak utalentowanego. Powtarzam jej to na każdym kroku. Kariera każdego sportowca to wzloty i upadki. Chciałabym mieć tylko takie upadki, jak Ewa. Ten sezon jest dla niej świetny, ale jestem przekonana, że to jeszcze nie koniec – podkreśla Kiełbasińska.
Ona również może być zadowolona ze swojej formy w tym roku. A udany występ w sztafecie 4×100 m w Monachium sprawił, że ponownego też nie wyklucza. Podaje jednak konieczne do spełnienia warunki.
– Jeżeli pojawi się opcja i nie będzie to kolidowało w programie z moimi priorytetowymi startami. Zależy to też od mojej formy. Bo nie chcę biegać na siłę, a tylko tam, gdzie na to w pełni zasłużyłam. Jeśli tak będzie, to pewnie, że bym chciała. Jestem sportowcem z krwi i kości, chcę korzystać z takich okazji. Po to trenuję. Ale trzeba pamiętać, że nie jesteśmy maszynami. Ćwiczę już ponad 18 lat. Na pewnym etapie zaczynają się odzywać urazy. Trzeba umieć mierzyć siły na zamiary i szanować swoje ciało, znać je. Wiedzieć, ile jest w stanie dać. Trzeba umieć podejmować odpowiednie decyzje – tłumaczy.
Kiełbasińska ma 32 lata i w tym wieku niektóre lekkoatletki schodzą już powoli ze sceny, ale Polka przeżywa obecnie najlepszy okres w karierze. Po przylocie z Monachium zapowiedziała, że nie śpieszy się jej do sportowej emerytury i planuje jeszcze startować dwa-trzy lata.
– Miłość do sportu mam. To, jaką mi satysfakcję w tym roku przynosi, jak najbardziej mnie nakręca. Uwielbiam trenować w najbardziej profesjonalny sposób jak to tylko jest możliwe. Jeśli tylko będzie mi to dane, nie będę musiała się zajmować innymi sprawami, będzie sprawiało mi to przyjemność, a nie będzie źródłem stresu i będę zdrowa, to jak najbardziej będę chciała kontynuować – deklaruje.
Nie powiedziała też jeszcze ostatniego słowa w tym sezonie. Zamierza dalej startować, o ile upora się z kłopotami z łydką. Zamierza też walczyć o złamanie granicy 50 sekund.
– Absolutnie nie odkładam tego do przyszłego roku. Jeśli z nogą będzie wszystko w porządku, to będę startować. Chcę wykorzystać to, że jestem w formie – zaznacza.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS