A A+ A++

“Zainteresowanie ofertą PKP Intercity cały czas rośnie – lipiec przyniósł kolejne rekordy” – czytamy na fanpage’u przewoźnika. Po czym koleje wymieniają liczby, z których są dumne. W lipcu przewoźnik przewiózł blisko 6,5 mln podróżnych. “To o 46 proc. więcej niż w lipcu ubiegłego roku (4,43 mln pasażerów), dziennie średnio 209 tys. osób dziennie jeździło pociągami PKP Intercity” – czytamy w poście.

“Takie wyniki budzą naszą radość”

Przewoźnik na swojej stronie internetowej chwali się, że w tym roku zainteresowanie podróżami pociągami w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosło o 90 proc. Od stycznia do lipca pociągi PKP Intercity wybrało ponad 32 mln osób. To lepszy wynik o 16 proc. w porównaniu do rekordowego do tej pory 2019 roku.

– Takie wyniki budzą naszą radość – codzienna praca całej spółki daje efekty i satysfakcję. Polacy chętnie wracają na kolej po okresie pandemicznych obostrzeń – więcej podróżują pociągami i przyczyniają się do ograniczania emisji CO2. Rekordy przewozowe udowadniają również słuszność intensywnych inwestycji w kolej, która musi być przygotowana na obsługę coraz większej liczby pasażerów – mówi Marek Chraniuk, prezes zarządu PKP Intercity.

– “Z ciekawości, ile spośród tych 209 tysięcy osób dziennie miało miejsce siedzące (uwaga, siedzenie na korytarzu to nie miejsce siedzące)? Ile osobogodzin spóźnienia można policzyć na te 209 tysięcy?” – zastanawia się pan Marcin.

Za wcześnie na radość

47 minut, 50 minut, 2 godziny, 4 godziny, 6 godzin. To nie godziny czasu trwania przejazdu a czas opóźnienia pociągów, z którymi dziennie często boryka się ponad dwieście tysięcy osób. W ścisku, bez klimatyzacji, na stojąco.

Gdy zarząd PKP Intercity otwiera szampana, pasażerowie do tej beczki miodu dodają łyżkę dziegciu.

– Pociągami jeżdżę często. Zarówno do znajomych i pracy w Warszawie, jak i do rodziców na Mazury. Mam wrażenie, że PKP, jako jedyny przewoźnik kolejowy w Polsce, robi po prostu, co chce. Zdarzyło mi się już usłyszeć, stojąc na peronie i czekając na pociąg, że ten po prostu nie przyjedzie. Zdarzyło się, że był odwołany, a żadnego ogłoszenia głosowego ani informacji w internecie nie było. Zdarzyło się, że pani na infolinii nie wiedziała, czy będzie autobusowa komunikacja zastępcza. Opóźnienia w przedziale 40-120 minut to też standard. Ale najsmutniejsze jest to, że PKP sprzedaje tyle biletów, że ludzie często stoją sobie na głowach – zauważa Ewa Walas, wydawczyni w redakcji Lifestyle.

– Rok temu wracałam z Mazur do Gdańska ze świąt. Już w okolicach Pisza ludzie nie mogli wejść do pociągu, bo był tak przepełniony. Na stacjach wywiązała się burzliwa kłótnia, a chwilę później doszło do szarpaniny. Przez kilka godzin nikt nie był w stanie przejść do toalety, bo wszędzie stali ludzie, ramię przy ramieniu. Okrutny ścisk, unoszący się nieprzyjemny zapach potu, ogrzewanie ustawione zdecydowanie zbyt mocno. Realia podróżowania pociągami PKP są zatrważające. Najgorsze jest to, że nie ma alternatywy – dodaje Ewa. 

Internauci podzielają opinię naszej redakcyjnej koleżanki. – “Im więcej ludzi wozicie, tym większe niezadowolenie spowodowane opóźnieniami pociągów” – zauważa pan Mariusz.

– “A może tak podalibyście statystyki, ile pociągów było i jest opóźnionych? Jakie mają czasy opóźnienia? Jakoś tym się, “drogie” PKP Intercity nie chwalicie. Ciekawie jest podróżować w wagonach z ludźmi poupychanymi na przejściach, bo przecież po co umożliwić każdemu w miarę komfortową jazdę, jak można po kosztach i jeszcze na tym sporą sumkę zarobić. Fajna taka podróż, 65 minut opóźnienia i akrobacje na przejściu, aby dotrzeć z miejsca do toalety na przykład?” – pisze pani Kinga.

 – “Można by poczuć dumę, gdyby grubą kurtyną przysłonić fakt, że dojście do toalety graniczy z cudem, ponieważ cały korytarz zajmują ludzie, czy to osoby w podeszłym wieku, niepełnosprawne czy matki z dziećmi… bo miejsc w pociągach nie ma, ale stan konta musi się zgadzać” – zauważa pan Miłosz.

Pani Anna zastanawia się, czy ktoś myśli o bezpieczeństwie pasażerów, czy tylko o zarobku. – “Blisko 6,5 mln podróżnych upchniętych jak sardynki w puszce” – stwierdza z przekąsem.

Pani Ewa denerwuje się i uważa, że powinno być sprzedawanych tyle biletów, ile miejsc. – “W naszym wagonie jechała kobieta z Katowic do Ustki, siedziała na turystycznym krzesełeczku w przejściu i cała narzekała, że musi przepuszczać ludzi do WC. To jest dopiero paranoja” – irytuje się kobieta.

PKP Intercity odpowiada

W wielu komentarzach internauci zadają pytania, dlaczego przewoźnik sprzedaje bilety bez gwarancji miejsca siedzącego. Co na ten temat przewoźnik?

– W pociągach zestawionych z wagonów pasażer może nabyć bilety bez gwarancji miejsca siedzącego. Podróżny zawsze otrzymuje informację o dostępności miejsca przed opłaceniem biletu i podejmuje na własną odpowiedzialność decyzję o chęci skorzystania z przejazdu. W sytuacji gdy zainteresowanie połączeniem jest bardzo duże, PKP Intercity dołącza dodatkowe wagony lub uruchamia dodatkowe pociągi. Działanie takie zależy od frekwencji oraz możliwości technicznych. Im wcześniej przewoźnik będzie wiedział o zwiększonym zainteresowaniu, tym ma większe możliwości zapewnienia dodatkowych miejsc, np. poprzez sprowadzenie wagonu z innej części Polski. Dlatego zachęcamy do planowania podróży z wyprzedzeniem i wcześniejszego kupowania biletów – odpowiada nam Zespół Prasowy PKP Intercity S.A.

W komunikacie przewoźnika czytamy, że od 1 do 31 lipca 710 pociągów zostało wzmocnionych 1049 wagonami.  

Biuro prasowe dodaje, że w pociągach zestawionych z elektrycznych oraz spalinowych zespołów trakcyjnych (np. ED160 Flirt czy ED250 Pendolino) nie ma możliwości zakupu biletu bez rezerwacji miejsca – jeśli wszystkie fotele zostaną zajęte, podróżny powinien skorzystać z innego połączenia. 

Warunki do poprawy

Pasażerowie skarżą się także na warunki, w jakich przyszło im podróżować. Jeden z internautów w odpowiedzi na post PKP Intercity opublikował zdjęcia łydek w bąblach z komentarzem: “Dziękuję PKP Intercity za podróż z pluskwami do Łeby”.

Pan Rafał w rozmowie z Podróże Gazeta przyznał, że na trasie Bydgoszcz-Łeba podróżował 12 sierpnia. Do pociągu wsiadł o godz. 03:20. – To były stare składy, nie sądziłem, że będę podróżować z takimi przykrymi pasażerami na gapę – mówi.

Poprosiliśmy przewoźnika również o komentarz w tej sprawie: – PKP Intercity codziennie podejmuje działania zapewniające komfort i bezpieczeństwo podróży. Właściwy stan sanitarny pociągów gwarantuje ich codzienne czyszczenie wykonywane na stacjach postojowych i zwrotnych. Prace te obejmują wszystkie elementy wyposażenia składów. Również każdy pociąg co kilkanaście dni przechodzi tzw. czyszczenie okresowe, tj. o najszerszym zakresie, obejmującym wszystkie urządzenia i elementy wagonu, w tym m.in. tapicerkę foteli. Ponadto, regularnie  tabor poddawany jest dezynfekcji – informuje Agnieszka Serbeńska z zespołu prasowego PKP Intercity S.A. 

Serbeńska dodaje, że “pociągi przygotowywane do drogi są każdorazowo kontrolowane i odbierane przez uprawnione do tego osoby. W przypadku stwierdzenia insektów skład jest kierowany do dezynsekcji. W ostatnim czasie nie stwierdzono przypadków występowania insektów w pociągach PKP Intercity”.

Sprawą zainteresował się minister

To nie pierwsza sytuacja, gdy pasażerowie skarżą się na robactwo w składach kolejowych. Pani Kaja kilka miesięcy temu podróżowała pociągiem PKP Intercity z Poznania do Gdańska. Swoje doświadczenie opisała w mediach społecznościowych. “W trakcie podróży na siedzenia zaczęły wychodzić małe, owalne, czerwono-brązowe owady. Okazało się, że znajdowały się dosłownie w każdym łączeniu między fotelami, a także w szczelinach między zagłówkami czy podłokietnikami” – relacjonowała w mediach społecznościowych i na dowód opublikowała zdjęcia.

Kobieta pisała, że “owadów było mnóstwo – w postaci jaj i dorosłych” osobników. Nie miała wątpliwości, że to pluskwy. Gdy poinformowała o tym fakcie konduktorkę, ta “zapytała, czy mam może tego owada przy sobie, żeby pokazać, że to faktycznie pluskwa”. Kobieta poinformowała o sprawie przewoźnika i sanepid.

Sprawą zainteresowali się wówczas posłowie z różnych formacji politycznych, którzy wystosowali wspólną interpelację do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka. Andrzej Bittel, wiceminister infrastruktury w odpowiedzi na interpelację posłów RP, potwierdził, że przewoźnik stwierdził “uchybienia” i wskazał winnego, którym okazała się zewnętrzna firma zajmująca się sprzątaniem wagonów. Ministerstwo zapewniło, że PKP IC dokona “kompleksowego przeglądu” całego taboru. Polsat News informował wówczas, że przewoźnik został ukarany karą w wysokości 2211 zł.

Za wcześnie więc, żeby PKP Intercity odcinało kupony od sukcesu. Jest naprawdę wiele do poprawy. – “Fatalne warunki, pociągi opóźnione, ale co tam, ważne, ile przewieźliśmy ludzi” – ironizuje jeden z internautów.

– “Gdyby bite rekordy szły w parze z pozytywnymi wrażeniami podróżnych, wtedy moglibyście się chwalić. W obecnej sytuacji to po prostu wstyd” – zauważa pan Miłosz.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMiedź jedzie do Białegostoku. Po pierwsze zwycięstwo?
Następny artykułW Krakowie jest najwięcej hoteli i będzie więcej. Jednocześnie Kraków najwięcej traci