A A+ A++

Już szkoda strzępić klawiatury na te przypadki Braunów, Korwinów, Lisickich i innych strażników Świętej Tradycji i Porządku, która w ich wydaniu, na finale każdych rozważań ukraińskich, oznacza klęskę Kijowa i wzmocnienie Moskwy. Kiedyś do wzniosłego unoszenia się ponad maleńkimi sprawami takimi jak mordowanie w łagrach czy Wielkim Głodzie, upoważniał postęp komunizmu dziś jakaś pokraczna wersja konserwatyzmu w wydaniu kraju złodziei sedesów rzekomo upoważnia do poświęcania Ukraińców w imię urojonego starego porządku światowego. Pal ich licho.

Jednak wojna rosyjsko-ukraińska zrzuciła dużo ważniejsze maski niż tych, których maski i tak krzywo prawdziwe oblicze zakrywały. Otóż okazało się, że Rosjanie niesłychanie męczyli się z wizerunkiem ludu cywilizowanego, musieli na oczach świata udawać, że potrafią jeść nożem i widelcem i że niby to już dawni zeszli z drzewa. Teraz folgują sobie czasy sztucznego gorsetu komunikacji z Zachodem – gwałcą, rabują, odkrywają w czajnikach elektrycznych wyżyny technologii ludzkiej i powracają do lepianek z gnoju ze swoim poczuciem wyższości. Nie Rosja demokratyzująca się i próbująca konwergencji z Zachodem jest prawdziwa – tylko ta dzicz syberyjska okazuje się autentycznym obliczem Moskali.

Maski też opadły Niemcom. Lider zachodniej Europy, jak się Berlin jawił pomniejszym partnerom, okazał się cinkciarzem handlującym spod płaszcza krwawą walutą ze zbrodniarzami z Łubianki. Świętoszki od denazyfikacji w wyszczerzonym uśmiechu odsłoniły kły spadkobierców kolejnych Rzesz – z III Rzeszą włącznie. Tylko ludzie z intelektualnym bielmem na oku i deficytem odwagi mogą dzisiaj nie uważać kanclerza Scholza za sojusznika Putina, za przyjaciela nowych nazistów XXI wieku.

Maski opadły też Francuzom – kiedyś znani z nowatorskiego podeściu do miłości cielesnej, dziś politycznie są kompletnymi impotentami. Trudno o bardziej groteskowy wyraz tej impotencji jak prezydencik Macron – będzie dziwiła się Europa XXII wieku (jeśli dożyje następnego stulecia), jak to możliwe że tyleż groteski zasiadło w pałacach francuskich czy niemieckich stolic.

Nawet decydentów w Białym Domu uwierały ideologiczne maski LGBT – tyleż tyrad na rzecz tęczowych spraw, by wreszcie postawić silnie na Polskę, tę strasznie homofobiczną, gdzie wszystkie Barty Staszewskie i „Margoty” cierpią bardziej niż bohaterowie „Archipelagu Gułag” Sołżenicyna. Ameryka miała do wyboru – poprawnościowe tyrady dla idiotów albo polityka konkretów i szukania prawdziwych sprzymierzeńców światowego szeryfa. Na razie – jak rozkodowywał to Józef Orzeł – postawiła na to drugie, oby jak najdłużej.

Wreszcie Polska i Ukraina rozerwały swoje maski. Polska, ta niby wiecznie podzielona, nietolerancyjna, wstydząca się swojej historii, zerwała się nagle ponad podziałami politycznymi – od lewa do prawa, wyłączając rosyjską szurię – by pomagać uchodźcom, słać pomoc na front, okazać wspaniałomyślność na miarę postaw polskich z czasów niemieckiej okupacji. A Ukraina? Rzekomo upadłe państwo – a dało w mordę „drugiej armii świata”; zamieszkane przez rzekomo nieprawdziwy naród – a wykazało ducha patriotycznego, którego można im pozazdrościć.

Wojna – choć nie wolno tego mówić głośno – miewa i takie aspekty, że zrywa często kotary fałszu i odsłania dawno zapomniane prawdy.

ZOBACZ KONIECZNIE ROZMOWY Z UKRAIŃSKIMI ŻOŁNIERZAMI NA FRONCIE

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułDodatek węglowy – pobierz i złóż wniosek
Następny artykułSeniorze nie daj się oszukać! Przestępcy wykorzystują różne metody, by wyłudzić pieniądze