A A+ A++

Wpadła w moje ręce książka Magdaleny Okraski „Nie ma i nie będzie” (dzięki Olek!), nie oceniana zbyt wysoko na Lubimy Czytać, ale promowana chociażby przez Krytykę Polityczną. Autorka zbiera opowieści o miastach, które przede wszystkim w wyniku przemian ustrojowych, straciły swoją dawną rolę. Nie o sukcesach, bo sukces jest nudny, ale o tym co było i upadło, skończyło się, zostawiając za sobą, mimo wielu wad czasów minionych, tęsknotę za tym co nie wróci. Zaznacza przy tym, że to nie Polska B, czy Polska C, ale równo cała Polska poza głównymi szlakami.

Łatwo zgadnąć co mamy w przypadku Tarnobrzega – siarka i województwo były, a teraz nie ma i nie będzie. Chyba, że doczekamy się kiedyś komercyjnego wykorzystania źródeł wód siarkowych, ale skali na pewno nie da się porównać. Któż może więcej wiedzieć o sytuacji i historii Tarnobrzega, o tym co było i nie wróci, niż my sami. Zatem nie na tym będę się skupiał, ale na tym co autorka książki sama dodatkowo dostrzegła, bądź o czym jej opowiedziano, bo to poszło w świat i rzeczywiście przyciągnęło moją uwagę.

Na podstawie relacji przejeżdżającej czasem przez Tarnobrzeg dziewczyny wspomnienie miasta zaczyna się od wywołującego wymioty smrodu. Czasem rzeczywiście za ładnie nie pachniało, ale żeby od razu wymiotować? Wśród pozostałości świetności – budynków mierzonych na dawne dobre czasy – mamy sąd, zwany przez tarnobrzeżan „kiblem”. Serio ktoś tak mówi?

Pojawia się też powtarzany kilka razy tarnobrzeski dowcip: „jedziemy do Niska. Po co? Zobaczyć dupę z bliska”. Przyznam, że nie słyszałem, ale skoro powtórzono go kilka razy, to pewnie w niektórych środowiskach jest popularny. Dowcip ma zobrazować niechęć do sąsiednich miast, o której wspomniała autorka, ale Nisko chyba jest na ostatnim miejscu niechęci.

W opowieści o Tarnobrzegu nie sposób nie wspomnieć o rodzinie Tarnowskich, których herbem jest Leliwa, czyli… półksiężyc, który widać na urzędach, instytucjach czy przebieralniach nad wodą. Może coś się zamazało w notatkach i sześcioramienna gwiazda gdzieś przepadła, ale zostało główne skojarzenie autorki, czyli Turcja i Tunezja. Gdyby zauważyła również gwiazdę, pewnie powiązałaby ją z Izraelem.

Po zwiedzaniu zamkowego muzeum, autorce pozostał dzik, jako symbol zamku. Może tak jej się skojarzyło, że zamek w Dzikowie? Ale symbol zamku w postaci dzika? Dawna mieszkanka Tarnobrzega podsumowuje krótko aktywność kulturalną w zamkowych murach: zapraszają jakieś stare, przeżarte przez mole baby na prelekcje, a Zofia z jakichś jakaś opowiada, jak to było wspaniale, gdy posiadali połowę okolicy i wszyscy musieli się im podporządkować. Staram się śledzić aktywność kulturalną MHMT i mam całkiem odmienne wrażenia. Kiedy była ostatnio Zofia z jakichś jakaś, z prelekcją na takie tematy? A koncerty i wernisaże? Dzisiaj kolejny. Co ma tam być, koncert punkowy i dyskoteka? Autorkę wzburzył też fakt sprzedaży kolekcji dzikowskiej przez Tarnowskich, podczas gdy oczywista byłaby darowizna na rzecz mieszkańców.

Wspomnienia jednej z przewodniczek, to likwidacja przedszkoli w latach 90-tych. Po zlikwidowanym przedszkolu kolejowym, uczęszczała do 4 lub pięciu kolejnych placówek, które kolejno likwidowano mimo wyżu demograficznego. Rzeczywiście zlikwidowaliśmy wówczas 5-6 przedszkoli w ciągu kilku lat?

Podczas gdy dziewczyny wypoczywają na plaży na otwarciu sezonu ma się pojawić osobiście… burmistrz Tarnobrzega. Burmistrz? Dobrze, że nie sołtys. Jakbym czytał komentarze pisane biało na czarnym. Przecież niewiele, ale coś nam po tym województwie zostało, chociażby urząd prezydenta. Co do samego Jeziora, to sprawiało dużo problemów w rekultywacji. Co udało się zasypać dno, to wybijała siarka i trzeba było zasypywać od nowa. Nad Jeziorem jest wielki budynek Mariny w stylu lat 90tych, ale powstały chyba później. Widocznie architekturę lat 90-tych też inaczej pamiętamy.

We wspomnieniach okazuje się, że Siarokopol nie był jedynym zakładem pracy w okolicy, bo były jeszcze obrabiarki, Wisan oraz PKP. Były nawet specjalne bloki dla kolejarzy, których ściągano do nich z całej Polski. Interesujące, to dla mnie coś nowego.

Nie sposób nie zadać pytania czemu Siarka upadła, skoro jest potrzebna nie tylko do produkcji zapałek, ale również nawozów i środków chemicznych i kosmetyków. Odpowiedź jest prosta. Chyba zbyt prosta – taki system został nam narzucony przez Zachód, bo mieliśmy być rezerwuarem taniej siły roboczej, więc trzeba było wszystko nasze polikwidować. Solidarnościowi włodarze wybrali najbardziej hadkorową z trzech dróg reform gospodarczych, bolesną dla ludzi i radykalną. Dopiero w późniejszej rozmowie z dawnym siarkowcem pojawia się inna wersja, oparta na rozwoju technologii i ekologii. Jak na masową skalę konkurować kosztami z siarką pozyskiwaną za darmo jako odpad? Te dwie wersje – techniczna i polityczno-społeczna, mogą jednak funkcjonować u autorki równolegle, wzajemnie się nie wykluczając. Ale przecież wystarczyło puścić siarkę po niższych cenach, żebyśmy to my dyktowali warunki. I tym gorzej dla ekonomii, technologii i ekologii.

Na wejściu na teren Serbinowa znajdują się pomniki, według Pani Magdy socrealistyczne. Większość mieszkańców Tarnobrzega zna rzeźbę „dzieci na huśtawce”, jeśli się przyjrzeć, to rzeczywiście dość łatwo je odczytać. Tekst zilustrowano fotografią. A jednak według jednej z opowiadających o Tarnobrzegu jest to pomnik siarki. Pomnik prof. Pawłowskiego, w przeciwieństwie do dzieci, rzeczywiście jest realistyczny, ale czemu soc? W czasie wędrówek po Serbinowie pojawia się zauważalna mniejszość romska. Chyba Mielec nie wypadł na trasie.

Kultura – nie wiemy jak obecnie. We wspomnieniach pojawiają się interesujące zajęcia dla dzieci 30 lat temu. Teraz jest podobnie, ale kto miałby o tym opowiedzieć, jeśli pytamy tylko osób, które wyemigrowały przed dwoma czy trzema dekadami? Dowiadujemy się za to, że kino mieści się obecnie w Miejskim Ośrodku Kultury. Chodzicie na filmy do MOKu? Znów coś się pomieszało w notatkach. To nie ostatnia taka sytuacja. Przy okazji omawiania pomnika JP2 i wspomnienia starego zaangażowanego proboszcza z Serbinowa, dowiadujemy się, że na osiedlu Serbinów stoi pomnik… Jana Chrzciciela, który kiedyś napierdalał ludziom po oknach, świecąc w ciemności.

Mimo wszystko autorka wyraźnie zaznacza, że na ulicach miast jest weselej niż dawnej, że nie ma już takiego kryzysu z kasą i płacą, a obraz odwiedzanych miast bardzo się zmienił w ostatnich 3-5 latach. Pozytywne wrażenie robi Serbinów, w którym zaplanowano całe osiedle według potrzeb mieszkańców, w przeciwieństwie do inwestycji współczesnych deweloperów. Obserwujemy w tekście dużą tęsknotę za PRLem, wszak Pani Magdalena określa siebie jako działaczkę społeczną. Uwagę zwróciły również wiszące na śmietnikach pojemniki na chleb, jako świadectwo naszego szczególnego szacunku do owoców pracy rąk ludzkich. I ok.

W tekście mamy oczywistą obserwację przemian, bo trudno zamknięcie kopalni i utratę statusu województwa odbierać inaczej niż regres. Nie brak lokalnych smaczków, wspomniano nawet o sprzedającym wyroby lokalnego browaru w specjalistycznym sklepie z piwem. Przebija się jednak ogromna niestaranność w zbieraniu i weryfikowaniu materiałów. Może trochę za dużo wypitej wódki, piwa i kawy, o których sama działaczka społeczna wspomina, a za mało chęci, pracy redakcyjnej, czy porządku w notatkach. W niektórych przypadkach można zrzucić odpowiedzialność na rozmówców, że to tylko zapis rozmowy, ale źródła dobierała sama. A przecież za kilkadziesiąt lat ktoś to może przeczytać i wówczas informacji nie będzie można tak łatwo zweryfikować.

Jak nas widzą tak nas piszą. I nawet jak słabo widzą, to piszą mimo to. Takie czasy – każdy może wydać książkę.
Jeden wniosek – piszmy my, którzy dobrze widzimy, żeby coś zostało.

Piwa i wódki mi nie stawiajcie, ale kawę można

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPanika w smażalniach ryb nad morzem. Przedsiębiorcy tracą klientów
Następny artykułPolscy strażacy dotarli do Francji. Pomogą w walce z pożarami