Znane statystyki dotyczące strat wojsk rosyjskich w Ukrainie wskazują, że reżim kremlowski wrzuca w tygiel wojny przede wszystkim przedstawicieli rdzennej ludności Rosji. Badacze ukraińskiej sieci InformNapalm obliczyli, że na jednego zabitego żołnierza z Moskwy przypada 87 poległych Dagestańczyków, 275 Buriatów i 350 mieszkańców Tuwy.
Można to tłumaczyć uderzającą różnicą w dochodach mieszkańców Moskwy i prowincji. Ci drudzy są częściej ekonomicznie zmuszani do wyjazdu na wojnę. Takie wyjaśnienie jest jednak tylko częściowe – pisze Mychajło Basarab, politolog z Kijowskiego Forum Bezpieczeństwa.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Dmitrij Miedwiediew z wizytą na Donbasie. Rozmawiał o bezpieczeństwie
Przedstawiciele rdzennej ludności są dla Rosji nie tylko mięsem armatnim. Żołnierze “niesłowiańskiego pochodzenia” stali się już znaną twarzą propagandy wojskowej.
Kremlowskie media celowo promują na całym świecie oddziały Razmana Kadyrowa jako zuchwałych i bezlitosnych żołnierzy. Badacze propagandy podkreślają, że Rosjanie regularnie i celowo rozpowszechniają treści o brutalności swojego wojska.
Ekspert: Putin dzięki propagandzie wojskowej realizuje kilka zadań
Tworząc armię rosyjską z przedstawicieli rdzennej ludności, rządzący reżim osiąga jednocześnie kilka celów.
Pierwszy z nich dotyczy fizycznej zagłady młodych mieszkańców Kaukazu, Buriatów, Baszkirów i innych. To “ciche” ludobójstwo, które prowadzi do ujednolicenia demograficznego portretu Rosji i na dłuższą metę zmniejsza zdolność tych narodów do buntu przeciwko Moskwie.
ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. Rosjanie szkolą się na irańskich dronach. Władze USA potwierdzają
Celem drugim jest rozwiązanie zapotrzebowania na personel wojskowy. Dzięki ludziom z prowincji, Kreml nie rusza młodzieży z Moskwy, Petersburga i innych kluczowych miast kraju. To jest ważne dla spokoju społecznego, ponieważ podstawą aktywnego ruchu protestacyjnego w Rosji są zwykle mieszkańcy dużych miast. Jeśli komisarze wojskowi rozpoczną polowanie na hipsterów stolicy, może to spowodować masową reakcję na centralnych placach Moskwy i Petersburga.
Trzeci i być może główny powód, to pokazanie całemu światu, że w Ukrainie walczą nie “ruskije”, ale Czeczeni, Dagestańczycy i Buriaci. To łagodzi ciężar odpowiedzialności samej Rosji i przenosi odpowiedzialność na barki rdzennej ludności faktycznie zniewolonej przez Rosję.
“Jeśli wszyscy Czeczeni są tak bezwzględni, to nie mogą zasługiwać na współczucie”
Jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi, propaganda uparcie kreuje wizję krwawych i bezlitosnych oddziałów złożonych z rdzennej ludności. To tworzy negatywny stosunek do narodów niesłowiańskich w ogóle. W tym celu “kadyrowców” uczyniono głównymi protagonistami rosyjskiej propagandy wojskowej za granicą.
Kreml wie, że Czeczenia jako pierwsza wznowi walkę o wolność w osłabionej Federacji Rosyjskiej, dlatego przez “kadyrowców” świadomie dyskredytuje cały naród. Są oni na czele kremlowskiej propagandy wojennej. Mają oni nieustannie zagrażać nie tylko Ukrainie, ale całemu NATO.
ZOBACZ: Rosjanie chcą ostrzelać Zaporoską Elektrownię Atomową. Wywiad: Oskarżą Ukrainę
Jeśli wszyscy Czeczeni są bezwzględnymi “kadyrowcami”, to ten naród nie może zasługiwać, ani na wsparcie ich pragnienia wolności, ani na współczucie. Kreml oczekuje od nas właśnie takiej reakcji.
Tak wygląda potrójna korzyść z wykorzystania w rosyjskiej armii przedstawicieli azjatyckiej ludności. Jest ona mięsem armatnim i twarzą agresywnej propagandy mającej na celu stworzenie negatywnego wizerunku. Nie tylko Putina i Rosji, ale przede wszystkim siebie samej.
mbl/luq//Polsatnews.pl
Czytaj więcej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS