Jest coraz bardzie jasne, że Donald Tusk przed powrotem do polskiej polityki, dostał kilka zadań do realizacji, najważniejsze to obalenie obecnego rządu, ale także wprowadzenie naszego kraju do strefy euro, a w szczególności wykonanie przesądzającego kroku w tej sprawie czyli wejście do systemu ERM II.
Jeszcze latem poprzedniego roku zakładano, że obalenie obecnego rządu jest możliwe przez protesty uliczne i to wcale nie o podłożu ekonomicznym, ale pod wymyślonymi pretekstami, zagrożenia dla demokracji i czy też ograniczania praw kobiet.
Te protesty miały mocne polityczne wsparcie nie tylko Platformy, ale także Lewicy i PSL-u, co więcej miało je wzmacniać blokowanie środków europejskich dla Polski przez Komisję Europejską głównie z Krajowego Planu Odbudowy (KPO).
Protesty jednak wygasły bo głównym ich „paliwem” były wymysły i pobożne życzenia opozycji, a nierealne problemy, które rzeczywiście dotyczyłyby jakiś licznych grup wyborców.
Pozostało ciągle blokowanie przez KE środków z KPO
Pozostało ciągle blokowanie przez KE środków z KPO i to mimo porozumienia zawartego w maju tego roku pomiędzy polskim rządem, a Komisją w wyniku czego nasz plan odbudowy, uzyskał jej pozytywną opinię, ale z blisko rocznym opóźnieniem.
Niestety coraz więcej faktów wskazuje na to, że mimo tego porozumienia, KE będzie chciała przetrzymać uruchomienie środków z KPO do okresu po wyborach parlamentarnych na jesieni przyszłego roku, z nadzieją że będzie to robiła z nowym rządem, stworzonym przez obecną opozycję z Tuskiem jako premierem.
Tuskowi nie tylko nie udało się poprzez działania „ulicy” obalenie obecnego rządu, nie udało mu się także zablokowanie kandydatury prof. Adam Glapińskiego na II kadencję prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP).
Bowiem prof. Glapiński podczas sprawowania I kadencji nie krył, że jest zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro, co więcej po zgłoszeniu go przez prezydenta RP Andrzeja Dudę jako kandydata na prezesa NBP na drugą kadencję, wprost zapowiedział, że dopóki on będzie szefem banku centralnego, nasz kraj do strefy euro nie wejdzie.
Oczywiście wejście do strefy euro to długotrwała procedura, trzeba wypełnić tzw. kryteria z Maastricht (fiskalne i monetarne), co więcej w Polsce, aby to się stało, konieczne jest referendum, a być może także zmiana Konstytucji RP, ale tym, którzy „zadaniowali” Tuska, chodzi o wciągniecie Polski do strefy ERM II, czyli związania złotego z euro trwałym kursem, a to już przesądza wejście do strefy euro.
Ale żeby aplikować do strefy ERM II wystarczy, że minister finansów i prezes banku centralnego, wystąpią razem w poufnym trybie do EBC, przedstawiając jednocześnie propozycje wysokości kursu walutowego, którego później przez cały okres przebywania w tej strefie, bank centralny musi bronić (dopuszczalne się tylko odchylenia od tego kursu +/- 15 proc.).
To już wystarczy, wcześniej tylko po 2 latach, czy trochę później, kraj jest już członkiem strefy euro, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Własny pieniądz to podstawa szybkiego rozwoju
A własny pieniądz to podstawa szybkiego rozwoju, dlatego właśnie mimo kryzysów, polska gospodarka odnotowuje wzrost PKB 2-3 razy szybszy niż średnia strefy euro, co więcej już od kilku lat należymy w UE do pierwszej trójki krajów o najniższym poziomie bezrobocia.
Własna waluta i jej kurs, to także amortyzator wszelkich szoków zewnętrznych, gdyby jej nie było, w każdym przypadku kryzysu płacilibyśmy wyraźnym spadkiem PKB w konsekwencji wysokim bezrobociem.
To właśnie odpowiednia kompilacja polityki monetarnej (w tym kursu walutowego) i fiskalnej spowodowała, że Polska jako pierwszy kraj w UE już w III kwartale poprzedniego roku odrobiła straty PKB powstałe w wyniku Covid-19, co więcej po I kwartale tego roku jesteśmy liderem w UE jeżeli chodzi o poziom wzrostu, nasze PKB jest wyższe o 8,1 proc. od tego z ostatniego kwartału 2019, a więc tuż przed kryzysem covidowym.
Te zagrożenia dla polskiej gospodarki i społeczeństwa w związku z wejściem do strefy euro, jednak Tuska nie interesują, dostał zadanie, to je wykonuje, ale skoro prof. Glapiński został wybrany na II kadencję prezesa NBP przez większość parlamentarną, to teraz straszy, że po zwycięstwie wyborczym wyprowadzi go osobiście siłą z siedziby banku centralnego.
Oczywiście Tusk zna także liczne badania opinii publicznej w Polsce, w których przynajmniej 65 proc. badanych jest przeciwnych wprowadzeniu w Polsce waluty euro, a więc wie, że publicznie zapowiadając dążenie do wprowadzenia naszego kraju do strefy euro, nie wygra wyborów.
W publicznych wypowiedziach w tej sprawie Tusk więc kluczy i mówi niechętnie o wprowadzaniu Polski do strefy euro ale gdyby naprawę po najbliższych wyborach parlamentarnych zdobył władzę to „stanie na głowie”, żeby wywiązać się z zadania, które otrzymał przed powrotem do polskiej polityki.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS