A A+ A++

„Moim zdaniem to jest demonstracja siły, bo przecież Pekin uważa, że Tajwan jest chińską domeną. To jest pokazanie Stanom Zjednoczonym, że jakby coś, to oni mogą tu coś zrobić, ale moim zdaniem nic więcej tutaj się nie wydarzy” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej, komentując incydent, do którego doszło podczas manewrów wojskowych w Cieśninie Tajwańskiej.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

-Pięć chińskich pocisków uderzyło w strefę ekonomiczną Japonii! Minister obrony: To pierwszy taki incydent w historii dwóch krajów

-Eskalacja napięcia Pekin-Tajwan. Resort obrony: „Chiny wystrzeliły rakiety balistyczne w morze blisko naszego terytorium”

wPolityce.pl: Chiny wystrzeliły co najmniej dziewięć pocisków, które wylądowały na zachód od wyspy Yonaguni, na południowy zachód od Tajwanu i na północny zachód od Tajwanu. Pekin na wizytę Nancy Pelosi na Tajwanie odpowiedział manewrami wojskowymi. Z historii wiemy, że niejedna wojna zaczęła się od manewrów. Jak Pan ocenia tę sytuację?

Prof. Romuald Szeremietiew: Moim zdaniem w interesie Chin – i Pekin o tym wie – nie leży rozpętywanie wojny, dlatego że Chiny z powodzeniem budują swoją siłę trwając w pokoju, który gwarantują między innymi Stany Zjednoczone. Myślę, że tam musi być dwoiste myślenie. Z jednej strony Tajwan ciągle jest elementem, który Chiny kontynentalne chciałyby zająć, ale z drugiej strony w Pekinie zdają sobie sprawę, że wtedy koniec jest z budową chińskiej potęgi, którą przy pomocy handlu, tych wszystkich kontaktów, Chiny zdołały rozwinąć, również współpracy z Europą i ze Stanami Zjednoczonymi. Przecież cała ta wymiana handlowa – różnego rodzaju import, eksport – która teraz się odbywa, może się skończyć.

Zresztą charakterystyczne jest zachowanie Chin jeżeli idzie o ewentualne poparcie tego, co robi Rosja. Tak czy inaczej nie są zadowolone z tego powodu, że Rosja wywołała wojnę na Ukrainie i w związku z tym te wszystkie te zamiary i plany, których Chiny nie porzuciły, budowania Jedwabnego Szlaku do Europy i budowania współpracy na tym odcinku, są w tej chwili przekreślone. Zwracam uwagę na rozmowy prezydenta Dudy z przywódcą ChRL i taką dość wstrzemięźliwą postawę. Z jednej strony Rosja, jak widać, bardzo liczy na to, że Chiny wesprą ją w wydatniejszy sposób, a Rosja zwykle, kiedy popada w wojenne tarapaty, bardzo potrzebuje zewnętrznego zasilania. Tak było w czasie II wojny światowej. I widać, że teraz tym bardziej tego zasilania potrzebuje, ponieważ wyczerpują się jej możliwości i nie daje sobie rady na Ukrainie. A Chiny nie widać, żeby były jakoś specjalnie użyteczne w tej rosyjskiej polityce.

Moim zdaniem to jest demonstracja siły, bo przecież Pekin uważa, że Tajwan jest chińską domeną. To jest pokazanie Stanom Zjednoczonym, że jakby coś, to oni mogą tu coś zrobić, ale moim zdaniem nic więcej tutaj się nie wydarzy.

Tyle, że te pociski uderzyły w japońską strefę ekonomiczną… To mógł być „wypadek przy pracy” czy może celowe działanie?

Nie wiem, czy to zostało celowo zrobione, czy też był to właśnie „wypadek przy pracy”, jakieś nieporozumienie. Wszystko się może zdarzyć, natomiast rywalizacja i konflikt chińsko-japoński to jest rzecz stara i stała, więc nic nowego, nadzwyczajnego się moim zdaniem nie zdarzyło.

Jak często zdarza się, że na manewrach wojskowych dochodzi do tego typu pomyłek?

Nie wiem. Nie prowadziłem badań w tym zakresie, żeby odpowiedzieć na takie pytanie. Teoretycznie można powiedzieć, że może się coś zdarzyć, ale zdaje się, że niekoniecznie to się zdarza. Jeżeli ktoś gdzieś znajdzie taki przypadek, że od ciężkiej pomyłki podczas manewrów rozkręcił się konflikt, to byłbym bardzo zdziwiony. Zwykle jeżeli już ktoś prowokuje jakąś wojnę, to nie przy okazji manewrów, planuje się jakieś prowokacje itd.

Teoretycznie w czasie manewrów można byłoby coś takiego zrobić, ale nie przypominam sobie, żeby takie zdarzenie miało miejsce.

Rosjanie zaczęli manewry, a skończyło się wojną na Ukrainie…

Nie. Skończyło się wojną, bo Rosjanie źle obliczyli. Mieli inne wyobrażenie. Cały czas podkreślam, że celem Rosji 24 lutego nie miała być wojna. To miała być demonstracja siły, która sprawi, że Ukraina się podda. Ponieważ udało się z Krymem, Putin sądził, że jeżeli wyśle znacznie więcej wojska i ciężkiego sprzętu na Ukrainę, to Ukraińcy tym bardziej skapitulują. Zdziwienie wzbudziło to, że Ukraina stawiła opór i rozpoczęła się wojna, ale tej wojny Rosja nie chciała. Ja nie uważam, że to był zamierzony wynik, bo gdyby rzeczywiście Rosja planowała wojnę, to na pewno lepiej by się przygotowała i zgromadziłaby właściwe siły, żeby taką wojnę podjąć. Natomiast siły, które zgromadziła były niewystarczające, bez zaplecza logistycznego, nawet chyba bez jakichś specjalnych planów operacji, bo przecież na początku okazało się, że jest wielki chaos. Na tym całym obszarze sił rosyjskich nie było jednego dowódcy. Wszystko odbywało się na zasadzie telefonów Putina do poszczególnych dowódców ugrupowań i one ruszały się w różne strony. Miało być zajęcie Kijowa i ustanowienie tam prorosyjskiego, kolaboracyjnego rządu. Co z tego wyszło? Widać. Nie wyszło.

Czyli w Pana ocenie ten incydent z pociskami nie będzie miał jakichś dalekosiężnych skutków w postaci eskalacji napięcia, czy być może nawet konfrontacji?

Mam nadzieję, że nie będzie miał, bo oczywiście w takich sytuacjach nigdy nie można być w stu procentach pewnym. Przecież ja też uważałem, że Rosja nie odważy się na wojnę na Ukrainie i pomyliłem się w tym sensie, że oglądałem dane, jakimi siłami dysponuje Rosja i absolutnie mi nie wychodziło, że z takimi siłami można rozpocząć wojnę w takim wymiarze, jak to się stało. Okazało się jednak, że wojna jest. Proszę nie rozumować w ten sposób, że skoro mówię, że to jest mało prawdopodobne, to znaczy, że nic z tego nie będzie. Oczywiście pewne rzeczy się wydarzyć mogą. Można też sobie wyobrazić czarny scenariusz – to znaczy, że Chiny doszły do wniosku, że jest dobra koniunktura, żeby zająć Tajwan i że Rosji uda się Serbię skłonić do tego, żeby rozpoczęła jakąś operację zbrojną na Bałkanach. Mamy Kosowo itd. – tam jakieś strzały już były. I że kilka tych konfliktów wybuchnie: Azerbejdżan, Karabach itd., że pojawi się jakaś ilość różnego rodzaju konfliktów, na które Stany Zjednoczone nie będą miały dość sił, aby wszędzie nad tym zapanować. Wtedy może powstać galimatias, który skończy się III wojną światową, ale mam nadzieję, że tak jednak nie będzie.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Wiejak

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykuł13-latek tonął w jeziorku pod Warszawą. Ratownicy po ponad godzinie przywrócili go do życia
Następny artykułCONSTANCE CARE: Uchwały podjęte na ZWZ Constance Care S.A. w dniu 4.08.2022