Włoskie gnocchi zamiast polskich uszek z grzybami, a może francuska cebulowa w miejsce tradycyjnego barszczu? Kulinarna tradycja rzeczą świętą, więc zagraniczne eksperymenty na wigilijnym stole raczej nie mają racji bytu. W przeciwieństwie do obcojęzycznych filmów, którymi co roku osładzamy sobie rodzinne spotkania. Jednak i w polskiej kinematografii znajdziemy typowo świąteczne tytuły i produkcje z bożonarodzeniowymi akcentami.
Repertuar kin w Trójmieście
Sentyment, niepisana tradycja, a może zwykłe przyzwyczajenia. Powodów, dla których corocznie sięgamy po świąteczne filmy, zapewne znajdzie się znacznie więcej. Niekiedy okazją może być chęć pokazania najmłodszemu członkowi rodziny osławionego Kevina, którego maluch nie miał jeszcze przyjemności poznać. Czasami przyciąga nas wyjątkowa aura takich produkcji, których ciepłem można jeszcze dodatkowo podgrzać podniosłą atmosferę. Są i tacy nawet, którzy na małym ekranie wypatrują bożonarodzeniowego śniegu. Wszak w ostatnich latach na żywo nie sposób go w święta doświadczyć.
Najczęściej stawiamy na zagraniczne produkcje, bo polscy filmowcy do tematu świąt podchodzą raczej ostrożnie. Raz, że z powodu wspomnianej mało zimowej aury trudno taki film nakręcić. Dwa – znalezienie odpowiedniego scenariusza nie jest łatwym zadaniem. Dość wspomnieć, że największy świąteczny hit – “Listy do M.” – wzorowany jest na brytyjskim “To właśnie miłość”. Póki co rodzimego Kevina się nie doczekaliśmy, ale układając świąteczną składankę polskich przebojów, jest w czym wybierać.
Czytaj także: Kevin i reszta, czyli filmowi kolędnicy z małego ekranu
Filmowa gwiazdka nad Motławą: “Miłość jest wszystkim”
Najświeższa ze świątecznych produkcji z naturalnych względów wydaje się być najbliższa mieszkańcom Trójmiasta. Wszak to właśnie gdańskie plenery posłużyły filmowcom do opowiedzenia miłosnej historii, w którą uwikłany był znany piłkarz (Mateusz Damięcki) i pracownica galerii handlowej (Aleksandra Adamska). W tle przewijały się jeszcze perypetie przypadkowego Mikołaja (Olaf Lubaszenko), pogubionego w świątecznym zgiełku stoczniowca (Leszek Lichota) czy atrakcyjnej wdowy (Agnieszka Grochowska) flirtującej z dużo młodszym kochankiem (Maciej Musiał).
Czytaj także: recenzja filmu “Miłość jest wszystkim”
Sukcesu “Listów do M.” film Michała Kwiecińskiego nie powtórzył, pomimo bardzo zbliżonego schematu fabularnego. Kilkoro bohaterów, przeplatające się historie, odpowiednio zbilansowane wzruszenia i momenty komediowe nie przełożyły się na oszałamiający efekt. Najlepiej zdaje się, że wypadł sam Gdańsk – pięknie sfotografowany przez Michała Sobocińskiego urzekał świąteczną magią, której aż chciało się poszukać na własną rękę po wyjściu z kina. I choćby z tego względu “Miłość jest wszystkim” warto dołączyć do bożonarodzeniowej playlisty.
Czytaj także: Co oglądamy podczas świąt? O ulubionych tytułach
Świąteczna tradycja: “Listy do M.”
Wielu wolało uwierzyć w istnienie Świętego Mikołaja niż w powodzenie filmowego projektu Mitji Okorna. A jednak się udało. Polska odpowiedź na “To właśnie miłość” okazała się komercyjnym strzałem w dziesiątkę, dając alternatywę tym, którzy byli już nieco znużeni ciągłymi powtórkami przeboju z Hugh Grantem, Keirą Knightley czy Alanem Rickmanem. Oryginalności w “Listach …” zbyt wiele się nie kryło, ale niewątpliwy urok bijący od produkcji przyjemnie rozgrzewał serca milionów widzów, do czego znacząco przyczyniła się także świetnie dobrana obsada: Stuhr, Gąsiorowska, Malajkat, Karolak, Adamczyk, Dygant.
Czytaj także: recenzja filmu “Listy do M. 2”
O ile Brytyjczycy byli jeszcze powściągliwi w wykorzystywaniu sukcesu swojej produkcji, o tyle Polacy szybko postanowili pójść za ciosem. Dziś można już przerobić całą trylogię “Listów …”, choć ani druga, ani trzecia część jakościowo nie zbliżyły się do oryginału. Formuła zdaje się być już na wyczerpaniu, ale poważnego kontrkandydata do miana polskiego przeboju świątecznego nr 1 nie widać. A to już wystarczająca zachęta dla producentów, by znaną opowieść wygrzebać z zamrażarki i po raz czwarty zaserwować widzom jako 13. wigilijne danie.
Czytaj także: recenzja filmu “Listy do M. 3”
Miłość w prezencie pod choinkę: “Planeta Singli 2”
Zeswatanym przez randkową aplikację Ani i Tomkowi znudziła się idealna miłość, dlatego w kontynuacji wielkiego kinowego przeboju trzeba było trochę namieszać. O ile emocjonalne zgrzyty w tym celebryckim związku były dość blado rozrysowane i mało wiarygodne, o tyle umiejscowienie akcji w okresie przedświątecznym wypadło nadzwyczaj korzystnie. Wigilijne show, do którego zaangażowano parę bohaterów, stanowiło atrakcyjny wizualnie i fabularnie finał tej nieco niemrawej, w odniesieniu do “jedynki”, produkcji.
Duet Stuhr/Więdłocha na szczęście miał w sobie nadal tyle uroku, że po fabularnych wertepach udało się przejechać bez wybicia sobie zębów, a nawet nie raz i nie dwa można było się szczerze uśmiać lub wzruszyć. Szkoda jedynie, że świąteczną otoczkę producenci za wszelką cenę chcieli wykorzystać do natarczywego reklamowania batoników, telefonów czy odzieży. Do komercyjnego charakteru świąt, niestety, trzeba się przyzwyczaić, jak i do tego, że cała świąteczna machina rusza już w listopadzie. Nie inaczej było też w przypadku daty premiery “Planety Singli 2”.
Czytaj także: recenzja filmu “Planeta Singli 2”
Przy stole tylko z rodziną: “Cicha noc”
Bez fikuśnych sweterków z reniferami, pięknie obwiązanych prezentów, gustownie zastawionych stołów i żurnalowych kreacji. W reżyserskim debiucie Piotr Domalewski zabrał nas na wigilijną wieczerzę zupełnie odmienną niż we wspomnianych wyżej produkcjach. I od razu zrobiło się bardziej swojsko. Z przejętą i zapracowaną matką, uciekającym od świątecznych obowiązków ojcem, rubasznym dziadkiem, który kolację lubi odpowiednio “zakropić” i dzieciakami wpatrzonymi naprzemiennie w smartfony i telewizyjny ekran, z którego macha… Kevin.
Czytaj także: recenzja filmu “Cicha noc”
Nagrodzony przed trzema laty Złotymi Lwami w Gdyni film Domalewskiego pokazywał, jak trudne może być podtrzymywanie rodzinnych więzi nawet przy wigilijnym stole. Szczerość, autentyczność bohaterów i zapadające w pamięć dialogi nadały tej filmowej kolędzie wyjątkowego brzmienia, zaś wykonaniem zajął się aktorski chór złożony z samych artystów. Ogrodnik, Jakubik, Suchora, Więcek, Dębska dali kapitalny popis umiejętności, a “Cicha noc” w 2017 roku narobiła sporo wyraźnie słyszalnego szumu. Produkcja być może niekoniecznie nadająca się na wspólny rodzinny seans. To bardziej jak łyk mocnej, wytrawnej nalewki, którą późnym wieczorem obniżamy poziom świątecznej słodyczy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS