”Od wielu miesięcy wielu z nas, europosłów, domaga się wręcz – nie tylko sugeruje – od rządu, aby wykorzystał wszystkie instrumenty wetowania innych programów i wykorzystał te nasze weta jako karty przetargowe w tych dziedzinach, które są dla nas istotne, aby tam Komisja ustępowała. Dlaczego tego nie wykorzystujemy? Nie mam pojęcia” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-Minister Moskwa publikuje dokument RE. „Rada zdecydowała wyrazić zgodę z użyciem pisemnej procedury w celu przyjęcia poniższej regulacji”
-NASZ WYWIAD. Prof. Krasnodębski: Niestety przestałem rozumieć politykę polskiego rządu. Nie wiem, na co teraz liczymy?
-NASZ WYWIAD. Prof. Legutko po słowach von der Leyen: Niepodległość jest wartością bezcenną. Trzeba pokazać KE gest Kozakiewicza
wPolityce.pl: Jak Pan ocenia porozumienie ws. redukcji zużycia gazu, które zostało zawarte w Brukseli 26 lipca?
Witold Waszczykowski: Oceniam negatywnie. Po pierwsze, uważam, że o tym, ile gazu konsumujemy, powinny decydować poszczególne państwa, bo to tylko one mają możliwość przedstawić wewnętrzny bilans. Po drugie, uważam, że godząc się na propozycje Komisji znowu dajemy Komisji dodatkowe uprawnienia do ingerowania w bardzo ważny obszar bezpieczeństwa energetycznego, czyli dajemy jej uprawnienia pozatraktatowe. Trzecia kwestia to niby kompromisem chciała to przedstawić prezydencja czeska, aby ta decyzja była zatwierdzana przez Radę Unii Europejskiej, ale okazuje się znowu większością głosów, a więc przemyca w coraz większe obszary głosowanie większościowe. Przypomnę, że rozmawiamy o obszarze bezpieczeństwa, który to obszar powinien być po pierwsze prerogatywą państw członkowskich, a jeśli już miałby być decydowany wspólny przez Unię, to na drodze konsensu. Moim zdaniem więc źle się stało, że zaakceptowaliśmy tę koncepcję.
Jakich konsekwencji w tym momencie należy się spodziewać? Rozumiem z tego, że został stworzony pewien precedens, który da Unii Europejskiej kolejne narzędzia chociażby w postaci narzucania kolejnych redukcji zużycia gazu, czy innych żądań w obszarze energetyki.
Nie umiem sobie wyobrazić tego, jak Komisja będzie to egzekwować. Czy będzie dokonywać jakiegoś bilansu naszego zużycia i będzie się domagać ograniczeń? W jakich dziedzinach? Czy będzie się domagać wyłączać ogrzewania nocą, obniżania temperatury? Nie chcę w ogóle spekulować, bo to oczywiście uruchamia dla Komisji pole do narzucania nam kolejnych regulacji, więc nie bardzo rozumiem, jak Komisja będzie to wprowadzać w życie. Będzie to zapewne poddane albo jakiejś słownej interpretacji urzędników, albo znowu jakimś polityczno-ideologicznym dywagacjom, deliberacjom. Także trudno mi to sobie wyobrazić.
Nadal nie zostały Polsce wypłacone pieniądze na KPO, jakby nie zostały zatwierdzone. Coraz mocniej wybrzmiewa w przestrzeni publicznej pytanie, dlaczego to porozumienie ws. redukcji zużycia gazu nie zostało zawetowane do czasu przynajmniej do czasu, kiedy Polska otrzyma środki na KPO?
Po pierwsze, jak rozumiem KPO zostało zaakceptowane, bo ani w pierwszych decyzjach wiele miesięcy temu nikt nie podważał, w jaki sposób te pieniądze chcemy wydać. Wiele tygodni temu, kiedy przyjechała do nas pani Ursula von der Leyen, również w rozmowach z prezydentem i z premierem zaakceptowała, że zmiany, jakie chcemy w naszym wymiarze sprawiedliwości poczynić, są wystarczające. Teraz okazuje się, że mimo tych dwóch zgód następuje mnożenie warunków – wprowadza się już warunki dotyczące imiennych sędziów i domaga się, aby sędziowie mieli prawo oceniać innych sędziów. To jest już zupełnie koncepcja anarchizująca nasz wymiar sprawiedliwości. Dlaczego nie używaliśmy instrumentów, które pozwalałyby nam przeciwstawiać się? Nie wiem. Nie rozumiem. Od wielu miesięcy wielu z nas, europosłów, domaga się wręcz – nie tylko sugeruje – od rządu, aby wykorzystał wszystkie instrumenty wetowania innych programów i wykorzystał te nasze weta jako karty przetargowe w tych dziedzinach, które są dla nas istotne, aby tam Komisja ustępowała. Dlaczego tego nie wykorzystujemy? Nie mam pojęcia. Do mojego głosu, jak widzę, przyłączają się również inni europosłowie, prof. Legutko, prof. Krasnodębski, którzy w ostatnich dniach odnieśli się w ten sam sposób, nawet z pewną irytacją, do działań rządu. Nie odpowiem na to pytanie, dlaczego rząd nie wykorzystuje swoich instrumentów. Tego nie rozumiem.
Pozostaje jeszcze kwestia szczegółów tego porozumienia gazowego. Pojawia się w przestrzeni publicznej wiele niekiedy sprzecznych informacji na ten temat. Jeden z zagranicznych portali napisał, że kraje zobowiązały się do redukcji proporcjonalnie do średniego zużycia. Każdy kraj ma inną strukturę zużycia gazu. W części krajów jest więcej przemysłu będącego odbiorcą błękitnego paliwa, w części mniej. Automatycznie rodzi się pytanie, czy tego typu deklaracje nie uderzą w obywateli państw Unii Europejskiej?
Odpowiadałem na jedno z poprzednich pani pytań wskazując, że dajemy Komisji pole do popisu, do ingerencji w swobodną interpretację tego ogólnego rygoru. Teraz będziemy się głowić, czy Komisja każe nam wyłączać zużycie gazu dla społeczeństwa, czy dla przemysłu? Jeśli przemysłu, to jakiego? Kto będzie o tym decydował? Kto ma priorytet? Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja. Pozbawiamy się kolejnych prerogatyw rządowych, decydowania o polityce nie tylko społecznej, ale również gospodarczej we własnym kraju. Oddajemy te atrybuty zewnętrznym czynnikom, akurat w tym przypadku – Komisji i głosowaniu większościowemu w Unii Europejskiej.
Po moich wypowiedziach na Twitterze otrzymałem telefon od pani minister Moskwy, która utrzymuje, że Polska nie zgodziła się na propozycje 15 proc. redukcji i cały mechanizm akceptowania tej inicjatywy Komisji. Podobno sprawa decyzji będzie jeszcze przedmiotem rozmów i głosowania korespondencyjnego. Media światowe donoszą co innego.
Dokładnie. Czytałam chociażby na portalu EUbusiness, że wszystkie państwa się zgodziły, a dokładnie „osiągnęły porozumienie” w tej sprawie.
Ja też. Na wielu portalach. To jest powszechna opinia, która krąży w mediach. Pani minister Moskwa osobiście przed chwilą do mnie dzwoniła twierdząc, że to jest nieprawda, że Polska się nie zgodziła na tę koncepcję i że ostateczne głosowanie ma być w formule korespondencyjnej i tutaj Polska miała rzekomo wyrazić dezaprobatę. Tym samym pani minister zaprzeczyła wszystkim doniesieniom międzynarodowych mediów.
Pani minister Moskwa opublikowała na Twitterze screen listu Sekretariatu Generalnego Rady do delegacji państw członkowskich, podkreślając, iż „informacja o poparciu rozwiązań przez Polskę nie jest prawdziwa” oraz że „Rada zdecydowała wyrazić zgodę z użyciem pisemnej procedury w celu przyjęcia poniższej regulacji”.
Moim zdaniem pismo minister Anny Moskwy mówi o akceptacji pisemnej tylko zmian prawno-edytorskich. Obawiam się, że jak w przypadku decyzji z 2020 roku, nasza interpretacja jest nadmiernie optymistyczna.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS