W niedzielę zakończył się tegoroczny wyścig kolarski Tour de France. Jego zwycięzcą został Duńczyk – Jonas Vingegaard – dla którego był to największy sukces w dotychczasowej karierze. Kiedy większość mediów omawiała triumf 25-latka, portal “Cycling Weekly” zastanawiał się, jak wygadałoby kolarstwo, gdyby wprowadzić do niego wielkie zmiany.
Dziennikarzom chodziło o odstawienie dotychczasowych rowerów i zastąpienie je tandemami. Portal zapytał kilku kolarzy o ich zdanie w tej sprawie. Wyjściowym pytaniem w temacie było szukanie szans na zmniejszenie dystansu między Vingegaardem i Tadejem Pogacarem, który w tegorocznym TdF zajął drugie miejsce. Przed rokiem to Słoweniec był pierwszy, a Duńczyk drugi.
– Musiałbyś mądrze dobierać pary. Gdyby Vingegaard dogadał się z Pogacarem, a ktoś zezwolił na ich wspólną jazdę, to nie miałoby sensu. Ich przewaga nad resztą stawki byłaby jeszcze większa – powiedział Szwajcar Stefan Kueng.
Jak wyglądałoby TdF na tandemach?
– To science-fiction. Ale uważam, że zdecydowanie lepiej zostać przy tym, co mamy teraz – stwierdził Niemiec John Degenkolb. I dodał: – Kiedy próbowałem takiej jazdy. Był ze mną Marcel Kittel. To było nawet zabawne, ale też przerażające. W tandemie można jechać szybciej niż w pojedynkę, co niesie sporo możliwości, ale też ryzyka.
– Bałbym się zjazdowych finiszów. Taka rywalizacja na tandemach mogłaby być naprawdę niebezpieczna – skomentował zaś Australijczyk Simon Clarke. – Płaskie, nudne etapy kończyłyby się szybko i byłyby pewnie przyjemne, bo we dwóch można jechać naprawdę szybko. Zjazdy byłyby czymś kompletnie innym – dodał.
Inne minusy dostrzegł też Kueng. – Brukowe odcinki też nie należałyby do najłatwiejszych. A poza tym, kto chciałby przez trzy tygodnie ocierać z czoła pot gościa, który siedzi przed tobą? Nie brzmi to najlepiej – zakończył z uśmiechem Szwajcar.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS