W hajnowskim szpitalu jest tak pełno jak jesienią. W poniedziałek (18 lipca) hospitalizowanych było 10 pacjentów przywiezionych z granicy, w tym sześcioro dzieci. Jeszcze dzień wcześniej byli wśród nich mężczyzna i kobieta ze złamaniami nóg po upadku z granicznej zapory. Żadna z profesjonalnych organizacji humanitarnych wciąż się w Podlaskiem nie pojawiła.
Kilka dni temu aktywiści ratowali w puszczy 18-latkę z Kamerunu. Podejrzewają, że mogła być nawet młodsza, wyglądała jak dziecko. Była w grupie przyjaciół. Musieli wezwać pomoc, okazało się, że ból jest nie do wytrzymania. Niewiele wcześniej pomocy wzywała Somalijka, miała otwarte złamanie.
Migranci i uchodźcy wciąż forsują graniczną, stalową, 5,5-metrową zaporę. Młodzi, sprawni mężczyźni po prostu się na nią wspinają.
Inni, często z pomocą białoruskich służb, opracowali różne metody jej pokonywania – choćby przy użyciu rzucanych na nią pni drzew z gałęziami, które służą za prowizoryczne schody. Nie wszystkie próby kończą się bezboleśnie. Kiedy rzeczniczka SG Anna Michalska ogłasza, że poprzedniej nocy było tylko kilka prób przekroczenia polsko-białoruskiej granicy, w rzeczywistości do wolontariuszy dociera wołanie o pomoc od kilkudziesięciu osób ukrytych w lesie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS