Ulica Grondysa to niewielka osiedlowa uliczka. Mieszkanie w tej okolicy wydawało się sielanką, a stało się koszmarem – narzekają ludzie. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej.
Uliczka znajduje się niedaleko Gościnnej Doliny i Dębowca. Niedaleko stąd też do centrum miasta. Żyć nie umierać. O co więc chodzi mieszkańcom? Grondysa jest boczną od ulicy Kolistej. Kilkanaście lat temu tereny po południowej stronie ulicy Kolistej zajmowały prawie wyłącznie pola uprawne i nieużytki. To się zmieniło. Obszar ten został w znacznym stopniu zabudowany. Powstały osiedla eleganckich apartamentowców. Grunty są tam drogie, więc deweloperzy budują gęsto. Zabudowa sięga coraz dalej, w stronę potoku Gościnnego. Władze miasta od dawna inwestują w tym rejonie w rozbudowę sieci drogowej ułatwiającej urbanizację kolejnych terenów. Grondysa była pierwszą z nowo powstałych na tym obszarze ulic, tu wybudowano pierwsze apartamentowce, a teraz jest już od nich gęsto.
Właśnie to przysparza problemów mieszkańcom. Z ciągnących się na odcinku kilkuset metrów, po obu stronach drogi, osiedli apartamentowców można wydostać się wyłącznie ulicą Grondysa, która jest wąska, a na dodatek cały czas parkują wzdłuż niej samochody. – Nawet trudno sobie wyobrazić, co się dzieje, gdy rano wszyscy wyruszają samochodami do pracy i zawożą dzieci do szkół. Cyrk na kółkach. Wszyscy chcą się wydostać, droga się momentalnie korkuje. Zanim korek się rozładuje, mija sporo czasu. Po południu, gdy wszyscy wracają do domów, jest to samo – mówi „Kronice” jedna z lokatorek pobliskiego apartamentowca.
Nawet nocą jest problem. Bo ruch co prawda jest wtedy niewielki, ale za to cała ulica jest zastawiona zaparkowanymi samochodami. Na nic interwencje straży miejskiej. Ludzie parkują, gdzie popadnie, mimo że przy każdym apartamentowcu są miejsca postojowe. Widocznie jest ich za mało. Co będzie, gdy wzdłuż ulicy powstaną kolejne apartamentowce? – Ich lokatorzy też będą przecież mieć samochody i jakoś będą musieli wyjechać ze swoich posesji – mówi inna mieszkanka osiedla. Młoda kobieta wskazuje na rozległą zieloną łąka przeznaczoną pod zabudowę. – Teraz chodzimy tam na spacery z psami. Jeśli powstaną tam budynki, nawet nie będzie gdzie psa wyprowadzić – przyznaje. Nie kryje, że zamierza się wyprowadzić z Grondysa i wybudować w spokojniejszym miejscu, najpewniej poza miastem. Tymczasem to właśnie ten rejon miał być wymarzonym spokojnym miejscem pod górami, z pięknym widokiem z okna. W praktyce ten widok to okna sąsiada. – To krępujące, właściwie cały czas mam zasłonięte okna w mieszkaniu – tłumaczy.
Rozwiązanie problemu wydaje się trudne, jeśli w ogóle możliwe. Jak poszerzyć drogę, skora cała przestrzeń wokół jest ściśle zagospodarowana? Co z samochodami? Gdzieś przecież muszą stać. Najwyraźniej popełniono błąd projektując przed laty nową osiedlową drogę. Kto przypuszczał, że w polach tak szybko powstaną całe osiedla domów wielorodzinnych. Podobnego błędu już nie popełniono w przypadku równoległej do Grondysa ulicy Pileckiego. Jeszcze kilka lat temu polna droga, teraz jest szeroka i asfaltowa, podczas gdy Grondysa ma nawierzchnię z kostki brukowej. Jak więc usprawnić ruch? – Zlikwidować chodniki dla pieszych, a ich kosztem poszerzyć jezdnię.
I tak mało kto z nich korzysta. Bo prawie wszyscy poruszają się samochodami – rzucił mimochodem mężczyzna parkujący przy Grondysa samochód.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS