Oba samochody zespołu Toyota Gazoo Racing miały szansę na zwycięstwo na torze Monza, ale przez splot nieszczęśliwych okoliczności było to niemożliwe. Triumfatorzy tegorocznego Le Mans 24h – Sebastien Buemi, Brendon Hartley i Ryo Hirakawa, zmagali się na początku rywalizacji we Włoszech w aucie z numerem 8 z problemami technicznymi i do mety dojechali na drugim miejscu 2,762 sekundy za zwycięską ekipą Alpine.
– Jesteśmy rozczarowani, bo tak niewiele nam zabrakło do zwycięstwa. W pierwszej fazie wyścigu mieliśmy usterkę, przez którą straciliśmy trochę czasu, choć staraliśmy się uporać z nią jak najszybciej. Wyjazd samochodu bezpieczeństwa dał nam szansę dogonić lidera – podsumował Buemi.
Prowadząca w wyścigu Toyota GR010 HYBRID z numerem 7, w której za kierownicą zmieniali się Mike Conway, Kamui Kobayashi i José María López, w piątej godzinie wyścigu została uderzona przez Alpine na prostej startowej. Przebita prawa tylna opona oraz uszkodzenia karoserii wymagały zjazdu do mechaników. Ostatecznie auto ukończyło rywalizację na trzeciej lokacie.
– Daliśmy z siebie wszystko, ale tym razem to nie wystarczyło. Dwa auta na podium to maksimum tego, na co było nas stać. Żeby zdobyć mistrzostwo świata musimy wygrać kolejny wyścig na torze Fuji. Rywalizacja w klasie Hypercar jest teraz bardzo zacięta, więc przed nami spore wyzwanie – powiedział Kobayashi, który łączy rolę kierowcy z funkcją szefa zespołu.
W klasyfikacji zespołowej Toyota Gazoo Racing ma 15 punktów przewagi nad Alpine. W klasyfikacji kierowców na drugim miejscu sklasyfikowana jest załoga z Toyoty GR010 HYBRID z numerem 8, która do liderów traci 10 punktów.
Kolejny wyścig FIA WEC odbędzie się na japońskim torze Fuji 11 września. Dla TGR to domowy wyścig i obiekt, na którym osiąga rewelacyjne wyniki. Samochody Toyoty triumfowały w siedmiu z ostatnich ośmiu edycji tych zawodów.
informacja prasowa
akcje
komentarze
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS