A A+ A++

Przyznam szczerze, że nie zrobią na mnie wrażenia już ŻADNE zapowiedzi tzw. przełomu ws. poszukiwań szczątków ofiar zbrodni wołyńskiej i ich upamiętnienia. Czekam na konkrety. I jestem dobrej myśli.

Szczególnie moi znajomi, ale też czytelnicy wiedzą (pisałem o tym wielokrotnie), że w kwestii zbrodni wołyńskiej mam dosyć radykalne podejście. Uważam, że to było ludobójstwo, że tak i nie inaczej należy o tym mówić. Nie ma we mnie zgody na jakiekolwiek niuansowanie metodycznych zabójstw przeprowadzonych przez ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w 1943 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Ludobójstwo na Wołyniu. Pamięć o ofiarach ukraińskich nacjonalistów. Według szacunków historyków zamordowali około 100 tys. Polaków

Od lat wysłuchujemy deklaracji strony ukraińskiej, że nasze relacje powinny być budowane na prawdzie. I, zazwyczaj, na deklaracjach się kończy. My, Polacy, wierzymy w to, bo chcemy w to wierzyć. A czas płynie, co ma niebagatelne znaczenie dla możliwości odkrycia mogił ofiar, po których często nie został nawet najmniejszy ślad. Można liczyć na ludzką pamięć, ale i ona bywa zawodna, albo ci, którzy pamiętali (albo ich dzieci), wymierają i to wcale nie powoli.

Od lat słyszę też głosy z Polski, które racjonalizują ukraiński upór w udostępnieniu nam swojego terenu dla badań, co jest jednoznaczne z reglamentowaniem tej prawdy, o którą wspólnie przecież walczymy. Często mówi się, że „jeszcze nie teraz” albo, że „Ukraina nie jest gotowa, by przyznać, że to była zbrodnia”.

Dzisiaj sytuacja jest jednak inna i właśnie dzisiaj warto poważnie zapytać, czy poważna dyskusja o zbrodni wołyńskiej naprawdę nie powinna toczyć się „właśnie teraz”. My, Polacy, zdaliśmy test z solidarności i braterstwa wobec napadniętej przez Rosję Ukrainy. Postąpiliśmy słusznie, nie patrząc wstecz ani naprzód. Tak należało. Należało pomóc, bo to jest miara naszego człowieczeństwa.

Czy możemy oczekiwać czegoś „w zamian”? I tak, i nie. Nie chciałbym polską dobroczynnością handlować, bo to dobro unikalne. Ale liczę na to, że m. in. na tym zbuduje się ta prawdziwa relacja polsko-ukraińska. To się chyba właśnie zresztą dzieje. A po tym wszystkim (liczę oczywiście na zwycięstwo Kijowa w wojnie) nikomu na Ukrainie nie przyjdzie nawet do głowy pomyśleć, że Polacy chcą prawdy o Wołyniu po to, by pognębiać swoich sąsiadów. Myślę, że dojrzeliśmy do sytuacji, w której ukraińskie elity (a na pewno prezydent Zełeński) zrozumieją, że dla Polaków pamięć o tych ofiarach jest ważna przede wszystkim dla uporządkowania własnych myśli. Gdyby było inaczej, nie zachowalibyśmy się wobec potrzebującego narodu tak, jak się zachowaliśmy. Pamięć – tak, rewanż – niekoniecznie.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułThe World Games: Piłeczka czy krążek?
Następny artykułWyłudzenia VAT. Trzy osoby zatrzymane w śledztwie białostockiej prokuratury