A A+ A++

Raków Częstochowa ma patent na Lecha Poznań w bezpośrednich pojedynkach – wygrał już z nim po raz trzeci w tym roku, a po raz drugi na stadionie przy Bułgarskiej – tym razem 2-0. Stawką spotkania był Superpuchar Polski, więc po trafieniach Bogdana Racovițana i Mateusza Wdowiaka trofeum pojedzie do Częstochowy.

Może i Superpuchar Polski ma najmniejsze znaczenie spośród wszystkich trofeów możliwych do zdobycia w naszej krajowej piłce, ale bywa, że mecze mają dodatkowy smaczek. Tak jak w wypadku Lecha i Rakowa, bo między tymi klubami od kilkunastu tygodni z różnych powodów dość mocno iskrzy. Choćby dlatego, że Lech chciał to spotkanie rozegrać w innym terminie, a Raków nie widział takiej opcji. “Kolejorz” zrobił więc tak jak zapowiadał – wymienił aż ośmiu zawodników w porównaniu do składu, który cztery dni wcześniej ograł Karabach Agdam i taką dość eksperymentalną jedenastkę posłał do walki ze zdobywcą Pucharu Polski. Nic dziwnego, że niemal w każdym elemencie Raków był wyraźnie lepszy – przede wszystkim pod względem zgrania. I zasłużenie to spotkanie wygrał.

Raków Częstochowa od początku nacierał na Lecha

Trener Marek Papszun zapowiadał za to, że pośle do boju najmocniejszą jedenastkę. I posłał, bez młodzieżowca. Raków wysoko atakował Lecha pressingiem, poznaniacy trochę się przy tym gubili, ale dość długo to spotkanie przypominało pierwszą połowę spotkania wtorkowego. Wtedy też Karabach przeważał, ale okazji nie miał. Mocno za to iskrzyło w starciach między zawodnikami, a arbiter Paweł Raczkowski już w 7. minucie musiał uspokajać awanturujących się zawodników – pokazał przy tym dwie żółte kartki. Goście więc przeważali, zdominowali środkową strefę, ale do 43. minuty stworzyli tylko jedną dobrą okazję. Było to w 21. minucie – ładnie rozrzucili obronę Lecha, Bogdan Racovițan zagrał piłkę głową na dalszy słupek, a uderzenie z bliska Mateusza Wdowiaka obronił Filip Bednarek. Do piłki dopadł jeszcze na trzecim metrze Zoran Arsenić, ale został zablokowany.

Najciekawsze rzeczy działy się tuż przed przerwą. Lech zupełnie nie miał w tym meczu pomysłu na ofensywę – w jego szeregach brakowało zawodnika, który potrafiłby rozegrać piłkę. Trener John van den Brom oszczędził m.in. Mikaela Ishaka czy Joao Amarala, wystawił więc dwóch rezerwowych napastników u … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRaków Częstochowa obronił Superpuchar Polski!
Następny artykułWimbledon: Matthew Ebden i Max Purcell triumfowali w deblu