Sokołów Gortat Cup to świetna inicjatywa, która zrodziła się z najpiękniejszych dla esportu wartości – ogromnej pasji i zaangażowania. Najsłynniejszy polski koszykarz stworzył przestrzeń do rywalizacji dla najlepszych graczy Call of Duty: Warzone w kraju, jednocześnie rewolucjonizując polską scenę w tej dziedzinie.
Dziesięć tygodni, jeden zwycięzca
Sokołów Gortat Cup, choć wywodzi się z oddolnej inicjatywy, stał się turniejem, który można śmiało określić profesjonalnym. Druga edycja zmagań przyciągnęła licznych sponsorów i partnerów, którzy pozwolili pomysłowi zrodzonemu pierwotnie zrodzonemu przy wieczornej sesji grania, w pełni rozwinąć skrzydła.
Założenie turnieju było proste: dziesięć wieczorów pełnych rywalizacji. Każdego z nich gracze walczyli o liczne nagrody, których łączna wartość wynosiła kilka tysięcy złotych. Pieniądze trafiały do zwycięzcy samej kolejki, jak i najbardziej skutecznych graczy pod względem zdobytych eliminacji.
Zawodnicy nie rywalizowali jednak tylko o rozdawane każdego wieczoru pieniądze. Zdecydowanym motorem napędowym dla najbardziej utalentowanych graczy była nagroda specjalna – wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Ta po wielu emocjonujących chwilach i nieoczekiwanym powrocie, wszak przez zdecydowaną większość turnieju prowadził zupełnie inny gracz, trafiła w ręce Marcina “Rocketa” Stasiaka.
– Sokołów Gortat Cup to na pewno najważniejszy i największy turniej Warzone w Polsce. To miejsce do walki z najlepszymi, bo nieczęsto zdarza się do tego okazja. Podobne turnieje, nawet za granicą, często mają wpisowe, z których organizatorzy zarabiają, a tutaj każdy mógł zagrać za darmo – mówi Rocket, zwycięzca turnieju – Cieszę się, że udało się udowodnić, że osoby grające też na myszce, bo Warzone jest raczej zrobiony z myślą o padach, też mogą rywalizować na najwyższym poziomie. Pokazanie się polskiej społeczności to dopełnienie sukcesu.
Podróż za ocean spełnieniem marzeń
Stany Zjednoczone można śmiało określić mekką Call of Duty, albowiem to właśnie tam profesjonalna scena wokół strzelanki ma się najlepiej. Za oceanem organizowane są najważniejsze turnieje, a te charakteryzują się znacznie wyższym poziomem rozgrywek. Jeśli myśleć o rozwinięciu skrzydeł kariery profesjonalnego gracza, nie ma do tego lepszego miejsca.
– Często, w nocy, gramy na amerykańskich serwerach, więc spotykamy najlepszych graczy. Dużo więcej da zagranie prywatnej gry, bo na normalnych nigdy nie wiesz na kogo grasz, przez co najlepsi nie dają z siebie stu procent – opowiada Rocket – W Stanach Zjednoczonych chciałbym trochę pozwiedzać, zobaczyć. Nie mam jeszcze pojęcia, jak ma to wyglądać. Dla mnie będzie to po prostu mega przygoda. Nie mam póki co planów, aby tam specjalnie dużo grać. Wszystko się może zmienić. Chwilowo nie jest potwierdzone, do której części USA lecimy.
Esport otworzył zatem Marcinowi Stasiakowi szansę nie tylko na zarobek pozwalający utrzymać się na co dzień, ale przede wszystkim zobaczenie kraju, który na co dzień obserwujemy wyłącznie w mediach społecznościowych. Co ważne, nie będzie tam sam, lecz w gronie przyjaciół o podobnych zainteresowaniach.
Polska scena się rozrasta
W świecie esportu nic tak nie stymuluje do wzrostu popularności tytułu, jak rozgrywki na wysokim poziomie. Sokołów Gortat Cup z całą pewnością przedstawił koncept rywalizacji na płaszczyźnie Call of Duty: Warzone szerszej publiczności, która z zainteresowaniem przyglądała się rozgrywkom.
– Podczas samego turnieju wiele osób zajawiło się samym Warzonem. Dużo osób przychodziło i zadawało pytania na streamie, a same statystyki pokazują, że było to sporo nowych ludzi. Gortat Cup wpłynął na polską społeczność Call of Duty, zmotywował do gry. Zdecydowanie istnieje możliwość spopularyzowania gry poprzez ten turniej – opowiada Rocket.
Stasiak w rozmowie wskazuje także, że Warzone nie ułatwia rozpoczęcia kariery profesjonalnego gracza. Nie dostarcza narzędzi, które pozwalają graczom się rozwijać. Jednym z sugerowanych rozwiązań byłoby urozmaicenie opcji tworzenia gier prywatnych o dodatkowe ustawienia. Jeśli gra oferowałaby możliwość rozwoju, zdobyłaby zainteresowanie jeszcze większej ilości osób.
– Niska popularność to też problem samej gry, która nie ma narzędzi, żeby iść w kierunku poważnego grania. Gdyby istniała lepsza możliwość tworzenia gier prywatnych, ustawiania lootu czy innych rzeczy. To sprawiłoby, że Warzonem zainteresowałyby się organizacje esportowe. W Polsce jest dużo dobrych graczy, ale nie mają miejsca do treningu – podsumowuje zwycięzca Sokołów Gortat Cup.
Kariera dopiero może nabrać wiatru w żagle
W ostatnich miesiącach Rocket zdecydowanie udowodnił, że jest jednym z najlepszych graczy Call of Duty: Warzone w Polsce, z którym powinno liczyć się także na scenie międzynarodowej. Nie ukrywa jednak, że pokłada sporo nadziei w nadchodzącym Warzone 2.
– Do wyjścia nowego Warzone zostało około pół roku, w obecnej wersji trochę ciężko z poważniejszym graniem. Zobaczymy jak będzie w dwójce. Ja zawsze chciałbym grać na wysokim poziomie, udowadniać, że my potrafimy to zrobić. Mam nadzieję, że wtedy scena się rozwinie i będzie szansa pokazać się na poważnym LAN-ie.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS