Nie komendant SG z Białegostoku, ale z Białej Podlaskiej, dokąd przeniesiono kurdyjskie rodziny z chorymi dziećmi, zdecydował o zwolnieniu jednej z nich ze strzeżonego ośrodka dla cudzoziemców. 10-letni Wlat, który wymaga całodobowej opieki, jego rodzice i rodzeństwo nie będą już oglądać świata zza krat.
To dobra wiadomość. Zła jest taka, że nadal w detencji pozostają inni rodzice z maluchami, ludzie straumatyzowani, chorzy i niepełnosprawni. Tak jak rodzina pana Sirwana, która ma za sobą traumę prowizorycznego obozu dla migrantów w białoruskich Bruzgach oraz tydzień koczowania na mrozie pod polską granicą. Jego córka, 8-letnia Sita, cierpi na epilepsję. Jej starsza siostra, 12-letnia Sidra, rezolutnie tłumaczy na angielski, kiedy tato dzwoni do mnie ze strzeżonego ośrodka o więziennym rygorze. Dziewczynka dodaje coś od siebie – nieśmiało prosi o gry i książeczki. Jest w zamknięciu już od trzech miesięcy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS