– Wszyscy wiemy, że zrobił kilka wielkich spektakli. Tylko czy wartość artystyczna przedstawienia sprzed lat ma usprawiedliwiać to, co dzieje się w TR? To nie jest, proszę pana, opowieść o upadku wielkiego artysty. To jest opowieść o jego nadużyciach. Takich, które nic nie znaczą w sądzie, które nie łamią prawa. Ale za to człowieka potrafią połamać.
– Dlaczego pan odszedł z TR?
– Z poczucia bezsilności, poczucia uwikłania, upokorzenia. Jakbym był w patologicznej rodzinie, z której ciężko się uwolnić. Przez pół roku nie mogłem spać.
1.
„W ciągu ostatnich dwóch lat zespół naszego teatru opuściło około trzydziestu osób” – napisali aktorzy TR Warszawa w wydanym w zeszłym tygodniu oświadczeniu. „Osoby odchodzące z pracy opisywały się w większości jako przemęczone napięciami, zastraszone i wypalone psychicznie. Deklarowały, że mają już dosyć. My, aktorki i aktorzy TR Warszawa, też mamy dosyć”. „Zagrożony jest ciężko wypracowany przez lata poziom artystyczny, trwonione jest wieloletnie doświadczenie (…). Stan ten jest efektem szkodliwego i niekompetentnego prowadzenia zespołu przez dyrekcję TR Warszawa”. W obecnej sytuacji jedynym możliwym dla nas rozwiązaniem jest zmiana na stanowiskach dyrektorskich TR Warszawa. Obawiamy się, że w przeciwnym razie zespół naszego teatru przestanie istnieć”.
– Czym ten konflikt powinien się zakończyć? – pytam Jana Dravnela, aktora TR od 17 lat.
– Jak najszybszą dymisją dyrektorów. Chodzi o całą dyrekcję, o sposób zarządzania teatrem. To jest trochę tak jak w patologicznej rodzinie. Jest toksyczna relacja. Dzieci są uzależnione od tego, co się dzieje i czują się winne, mimo że nie mają wpływu na to, jak relacje w niej funkcjonują. Czują się współodpowiedzialne, bo chcą być lojalne wobec rodziców. Ludziom z takich rodzin potrzebne są lata terapii.
– Jakim ojcem był Grzegorz Jarzyna?
– To są dwie istoty w jednym ciele. Dużo mu zawdzięczamy, każdy z nas. Z drugiej strony byliśmy świadkami rzeczy, na które przymykaliśmy oczy. Ze względu na szacunek. Przez wdzięczność. Bo to przecież Grzegorz stworzył to miejsce. W literze prawa wszystko jest OK. Natomiast moralnie? Dyskutowałbym.
– Jak mało kto potrafi oczarować sobą – opowiada jeden z aktorów TR. – Masz poczucie, że rozmawiasz z kimś niezwykłym, z rzadkim ptakiem, wyjątkowym artystą. Jak się zdarzają trudne sytuacje, masz w głowie znak zapytania. Jak to? Taki niesamowity artysta ma w sobie jakąś ciemność? A ma. Myślę zresztą, że sam też jest jej ofiarą. Łapiesz się na tym, że mu współczujesz, masz do siebie pretensje, że go o coś oskarżasz. Przecież to nie jest wina tego dobrego Grzegorza, jemu „serce krwawi”. Ale po jakimś czasie masz już tylko wściekłość, że on cię w to wciągnął.
2.
Sandrze Korzeniak łamie się głos. – Przepraszam, ale nie mogę o tym mówić. Potraktował mnie strasznie, upokorzył. Nie dam rady.
Zaczyna płakać.
Korzeniak była aktorką Krystiana Lupy. Zagrała m.in. w „Mistrzu i Małgorzacie” i kultowym „Factory 2” w jego reżyserii. Za rolę Marilyn Monroe w „Personie. Tryptyku/Marilyn” (2009) dostała Paszport Polityki. Kiedy zaczynała pracę w TR, pisano, że jest aktorskim objawieniem. U Jarzyny zagrała w chłodno przyjętym „Nosferatu” (2011).
– Praca nad tym spektaklem była bardzo trudna – słyszę w teatrze. – W czasie jakiejś awantury Jan Frycz wykrzyczał Jarzynie: „Nigdy nie będziesz Lupą!”. To go bardzo ruszyło, Krystian to jego mistrz, a każdy chce przeskoczyć mistrza.
– Grzegorz chciał rywalizować z Krystianem jeszcze na studiach – dodaje ktoś inny. – Był jego asystentem przy „Lunatykach”, a w tym samym czasie zrobił własnych „Lunatyków”. Plotkowało się, że chciał pokazać, że potrafi lepiej. To sporo mówi o jego ambicji.
– Opowiem to za Sandrę – mówi Jan Dravnel. – Mam jej pozwolenie.
Dravnel był wtedy partnerem Korzeniak. Razem grali w teatrze, wychowywali roczną córeczkę.
– Nasza relacja z Grzegorzem i jego obecną żoną, kostiumografką Anną Axer-Fijałkowską, była niemal przyjacielska. Odwiedzaliśmy się, spędzaliśmy razem czas. Nie stać nas było na nianię, oboje musieliśmy pracować. Podczas prac nad „Robertem Roburem” w reżyserii Krzysztofa Garbaczewskiego zdarzało nam się zabierać dziecko na próby. Krzysiek zaproponował, żeby w drugiej scenie na premierze Sandra trzymała naszą córkę na rękach.
– To właśnie w trakcie prób do „Robura” nasz zespół zmienił się w prawdziwą wspólnotę – słyszę od jednego z aktorów. – Nie było podziału na garderoby damskie i męskie, aktorzy przychodzili z dziećmi, z psami. Grzegorz cały czas powtarzał, że jesteśmy rodziną. Nie ma hierarchii, jesteśmy razem.
– Jakiś czas później pojechaliśmy z Grzegorzem do Chin grać jego „Męczenników” – opowiada Dravnel. – Sandra sama powiedziała, że chciałaby w tym zagrać. Wcześniej miała w Chinach wielki sukces z „Marilyn”. W trakcie prób miała pytania, jak poprowadzić rolę na scenie. Sandra tak pracuje, ma wiele pytań, drąży. Nieważne, czy to jest Krystian Lupa, czy ktoś inny. Grzegorza to irytowało.
Dravnel siedział wtedy w garderobie, opiekował się córką. Na monitorze widział Sandrę Korzeniak, stojącą samotnie na scenie, zalaną światłami reflektorów. Nagle wbiegła do garderoby, zapłakana, rozstrzęsiona.
– Grzegorz zaczął na nią krzyczeć z ciemnej widowni, do mikrofonu, w środku monologu, który próbowała – opowiada Dravnel. – Obrażał ją, personalnie, próbował upokorzyć. „Myślałaś, że jesteś taka gwiazda! Że u Lupy grałaś! Kostium ci się nie podoba? Nie szanujesz mnie!” – krzyczał. Nie miała gdzie uciec od tego krzyku. Płakała przez cały dzień. Po spektaklu Grzegorz przyszedł podziękować wszystkim. Chyba chciał przeprosić. Nie podała mu ręki. Potem podeszła do mnie Axer-Fijałkowska: „O co chodzi Sandrze? Ogarnij ją”. Powiedziałem, że to chyba Grzegorz powinien się ogarnąć, nie powinien na nią krzyczeć. Grzegorz powiedział: „Traktowałem was jak przyjaciół. Byliście w moim domu”. Na odchodne Axer-Fijałkowska spojrzała mi w oczy. Z agresją. „Teatr ma dosyć waszego dziecka i psa”.
Grzegorz mówi dużo o wspólnocie, ale tak naprawdę jest przekonany, że TR to on
Przed rozpoczęciem sezonu Sandra Korzeniak została wezwana na spotkanie z dyrekcją. Wręczono jej wypowiedzenie. Wymieniono trzy powody: przebywanie w męskiej garderobie z psem, wejście z dzieckiem na scenę w trakcie premiery „Roberta Robura” i niekompetencję w Chinach.
– Dali jej to podpisania, a jednocześnie zaproponowali, że może też podpisać rozstanie z teatrem za porozumieniem stron. Zgodziła się. „Przecież mogliśmy iść z tym do inspekcji pracy” – myśleliśmy potem. Ale nie poszliśmy. Grzegorz mówił później, że wcale nie chciał zwalniać, zwalał to na dyrektora Gorczycę. To jego stała strategia.
Korzeniak odeszła z TR. Dravnel został.
– Chorowała po tym dwa lata. Za każdym razem, jak słyszała cokolwiek o TR, to się źle czuła, kłóciliśmy się. Cierpieliśmy my, cierpiała nasza córka.
– Czemu zostałeś?
– Musiałem. Nie miałem kontaktów na zewnątrz, pracowałem tylko dla TR. Mieliśmy kredyt, dziecko. Dziś myślę, że zostałem z tchórzostwa. Nie byłem w stanie przerwać tego. Zaraz po tej sytuacji w TR powstał związek zawodowy.
3.
Grzegorz Jarzyna został dyrektorem artystycznym TR Warszawa (wtedy Teatru Rozmaitości) w 1998 roku. Miał tylko trzydzieści lat, ale już – po premierze „Bzika tropikalnego” – uchodził za gwiazdę i jednego z twórców nowego teatralnego języka. Zatrudnił młodych aktorów, którzy wkrótce wyrośli na gwiazdy, m.in. Maję Ostaszewską, Magdalenę Cielecką i Cezarego Kosińskiego. A także drugiego najważniejszego reżysera swojego pokolenia, Krzysztofa Warlikowskiego, z którym potem przez lata się ścigał.
– Nie było w tamtym czasie ważniejszego miejsca w polskim teatrze – wspomina Michał Merczyński, w latach 2002-2005 dyrektor generalny Rozmaitości.
– Miał świetne oko do aktorów – dodaje Tomasz Plata, wykładowca warszawskiej Akademii Teatralnej, były dyrektor artystyczny Teatru Studio. – To jest wielka sztuka zobaczyć w młodym aktorze czy aktorce talent, a potem pomóc go rozwijać.
Jarzyna wystawił w TR jedne z swoich najważniejszych spektakli, m.in. „Magnetyzm serca”, „Uroczystość” i „4:48 Psychosis”. Warlikowski – „Hamleta”, „Bachantki” i „Oczyszczonych”.
– To, co najlepsze w teatrze, zobaczyłam w tamtych spektaklach Grzegorza – mówi aktorka Aleksandra Popławska. Do Rozmaitości trafiła w 2000 roku. – To była moja pierwsza praca, wszyscy byli wtedy zachwyceni Jarzyną. Kiedy mnie potem wyrzucał, mówiąc, że nie ma dla mnie ról, czułam, że zawalił mi się świat.
Wróciła do TR pięć lat temu. Na zaproszenie Jarzyny. – Myślałam, że wracam do tego, co było – przyznaje. – Ale to był już całkiem inny teatr. Tykająca bomba. Wieloletni pracownicy odchodzili. Jakieś dziwne napięcia. Finansowe sprawy…
– Audyt wykazał m.in., że Grzegorz Jarzyna korzystał ze służbowych kart na prywatne potrzeby – mówi Cezary Kosiński. – Zrobił się z tego straszny skandal. Wstyd na całe miasto, staliśmy się pośmiewiskiem. Mieliśmy w tej sprawie zebranie. Dorosły mężczyzna usiłował nam wmówić, że nie zdawał sobie sprawy, że nie mógł korzystać z kart kredytowych teatru dla własnych celów. Nie wziął odpowiedzialności.
Po głośnym audycie aktorów namawiano, żeby bronili teatru w mediach. – Oczekiwał, że to my weźmiemy na siebie odpowiedzialność. Podobnie było, gdy walczyliśmy o transparentność finansową w teatrze. Długo nie mogliśmy się doprosić o informacje dotyczące wysokości stawek Grzegorza Jarzyny ze reżyserię w TR. Gdy w końcu je poznaliśmy, okazało się, że aktor w tym teatrze musi pracować 15 lat, żeby zarobić tyle, co on na reżyserii jednego przedstawienia. Poprosiliśmy o spotkanie w tej sprawie. Przyszła na nie dyrektor naczelna i oświadczyła, że Grzegorz jest tak poruszony tą sytuacją, że musiał udać się na wakacje. Przez lata byliśmy karmieni bajeczką o wspólnocie, o tym, że idziemy razem. Ta bajeczka była bardzo wygodną zasłoną.
– Jakim człowiekiem jest Grzegorz Jarzyna?
– Nie mam pojęcia. Kiedyś myślałem, że go znam.
4.
– Przemoc to jest dziwna rzecz – mówi były pracownik TR. – Czasem możesz nie czuć, że ją zadajesz. Możesz nie czuć, że jest ci zadawana. Możesz nie potrafić o niej opowiedzieć, przywołać konkretnych sytuacji, udowodnić. Czasem nie chcesz się przyznać, że jesteś ofiarą, bo zadaje ci ją ukochana osoba.
– Która często nawet nie wie, że to robi, bo jest narcystyczna, zachłyśnięta sobą – dodaje Cezary Kosiński. – Grzegorz mówi dużo o wspólnocie, o zespole, ale mam wrażenie, że tak naprawdę jest przekonany, że TR to on.
Byliśmy świadkami rzeczy, na które przymykaliśmy oczy. Przez wdzięczność. Bo to przecież Grzegorz stworzył to miejsce
– Od lat żyje wizją nowej siedziby TR. To ma być jego dziedzictwo – mówi jeden z aktorów.
– Pamiętam, jak usłyszałem na jednym z zebrań, że na placu Defilad powstanie budynek teatru, który przetrwa 500 lat. Jakby chciał sobie wybudować pomnik. To jest choroba władzy i ambicji – mówi Cezary Kosiński. – W 2019 roku napisałem e-maila do dyrekcji i wszystkich pracowników teatru z podsumowaniem nieprawidłowości, które się wydarzały. Napisałem, że to nienormalne, że teatr gra tylko kilka razy w miesiącu, że spektakle są odwoływane, że oficjalnie bronimy praw człowieka, praw kobiet, mniejszości, a u nas w teatrze ludzi się traktuje przedmiotowo, nie płaci za nadgodziny, stosuje manipulacje. Napisałem, że pracownicy są sfrustrowani, mają dość. Najwyraźniej niewiele się zmieniło od tego czasu.
5.
– Czy to jest historia o upadku wielkiego artysty? – pytam Jana Dravnela.
– Coś w tym jest. Jako zespół straciliśmy zaufanie do Grzegorza. Także przez jego stosunek do nas. Z jednej strony dużo mu zawdzięczamy, ale pewnych rzeczy się nie odpuszcza. Przyszły nowe czasy, nie musimy się godzić na stare zachowania.
– Czyli na przemocowe?
– Też.
– Grzegorz Jarzyna lubi powtarzać, że to zespół jest największą wartością teatru – mówi Cezary Kosiński. – Jeśli tak jest, to powinien uszanować wolę tego zespołu i odejść.
– Jego odejście dałoby nam wszystkim przestrzeń na jakieś uleczenie – dodaje Jan Dravnel.
– Na wybaczenie?
– Być może.
– O trzydziestoletnim Grzegorzu Jarzynie w czasie jego wybitnych spektakli pisano, że jest jednym z ojcobójców.
– Tak. Wtedy oni symbolicznie zabili swoich ojców. Dziś my zróbmy to samo. Przyszedł nowy czas, nowy świat i nowy teatr.
W następnym wydaniu „Newsweeka” ukaże się wywiad z Grzegorzem Jarzyną.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS