A A+ A++

Nintendo Switch ma kolejny bardzo dobry rok, w trakcie którego gracze mogą systematycznie grać w nowe gry dostępne ekskluzywnie na hybrydzie Nintendo, a dodatkowo producenci third-party dorzucają na sprzęt kolejne porty. Ciekawą propozycję w ostatnich dniach zaoferował Bugbear Entertainment, który przygotował nową wersję Wreckfest. Jak wygląda produkcja i czy warto się nią zainteresować? Poznajcie nasze wrażenia.

W połowie 2018 roku na PC zadebiutowały wyścigi od twórców FlatOut 1 i FlatOut 2, a po ponad roku z tytułem mogli zapoznać się pierwsi konsolowcy (PS4 i XOne). W zeszłym roku deweloperzy opracowali natywne wersje dla PlayStation 5 i Xboksów Series X|S, a teraz (prawdopodobnie) w ostateczności Wreckfest trafił na Nintendo Switcha. Gra w swoim czasie cieszyła się wielkim zainteresowaniem, więc z przyjemnością wrzuciłem na konsolę wyścigi i rozpocząłem kolejne zmagania na małym ekranie.

Wreckfest na Switchu? Niby mały ekran, ale wielka zawartość

Recenzowany Wreckfest przeszedł długą drogę, w trakcie której tytuł został nie tylko upiększony, deweloperzy dopieścili rozgrywkę, ale przede wszystkim dbali o kolejne dodatki. Gra od premiery otrzymała dwie Przepustki Sezonowe, a w dniu debiutu edycji na Nintendo Switcha możemy wypróbować kompletne wydanie składające się na pakiety samochodów oraz zawartości Retro Rammers, Modified Monsters, Rusty Rats, Banger Racing, American All-Stars, Goofy Roofs, Backwoods Bangers, Steel & Wheels (pierwszy Season Pass) i kolejne auta z zestawów Getaway, Racing Heroes, Reckless oraz Off-Road (drugi Season Pass). Wyścigi są przeładowane zawartością, ale autorzy nie przygotowali żadnych ekskluzywnych dodatków, więc nie możecie liczyć na przykładowo maszynę Mario – twórcy nie wykorzystali okazji.

Pod względem zawartości otrzymujemy znane atrakcje składające się z kampanii podzielonej na pięć etapów – ukończenie wszystkich wyścigów zajmie zainteresowanym ponad 17 godzin. W grze nie zabrakło sieciowej rozgrywki, turniejów oferujących dzienne wyzwania, tuningu wozów czy też możliwości zbierania różnych okazów, a entuzjaści szybkiej jazdy spędzą jeszcze trochę czasu w niestandardowych zmaganiach, gdzie od początku mamy dostęp do 45 lokacji.

Wreckfest na Nintendo Switcha od premiery kosztuje 149-159 zł za fizyczną wersję i biorąc pod uwagę zawartość jest to dobra informacja, ale trzeba mieć świadomość, że najnowsza propozycja to zdecydowanie najsłabszy port, którego najmocniejszym atutem jest mobilność. Gra naprawdę działa i daje odpowiednie wrażenia na małym ekranie… Ale posiadacze Nintendo Switchów muszą pamiętać o pewnych kompromisach.

Wreckfest na Switchu? Znane (dobre!) wrażenia

Wreckfest – recenzja gry [Switch]. Destrukcja

Włączając recenzowany Wreckfest na Nintendo Switcha byłem ciekaw jednego – czy tytuł może ponownie zapewnić dobrą zabawę? Wystarczył pierwszy wyścig, by spędzić przy konsoli dobre sześć godzin, wypróbowywać różne maszyny i cieszyć się rozwałką na małym ekranie. Muszę na pewno zaznaczyć jedno: nie polecam tytułu w momencie, gdy posiadacie w domu sprzęt PlayStation, Microsoftu lub odpowiedniego PC i zamierzacie grać na dużym ekranie. W takiej sytuacji produkcja Bugbear Entertainment nie prezentuje oczekiwanego poziomu na sprzęcie Nintendo, ponieważ na każdym innym urządzeniu wyścigi wyglądają lepiej.

Wreckfest ma jednak bardzo dobrze działającą pod względem atrakcji kampanię, którą naprawdę dobrze ogrywa się na małym ekranie Nintendo Switcha, ponieważ stale musimy pokazywać umiejętności, w kolejnych wyścigach wskakujemy w różne maszyny, a poziom trudności jest odpowiedni do tego stopnia, że w ten tytuł gra się bardzo przyjemnie – balans zmagań jest dopracowany. Świetnie sprawdza się także SI, które potrafi zrobić błąd, wbić się w inne wozy niczym dzik w kasztany lub próbuje wykorzystać sytuację na torze, by odwrócić nasz pojazd i przejąć kontrolę nad rywalizacją. Sztuczna inteligencja nie jedzie „po sznurku”, a dzięki trasom nastawionym na kontakt możemy liczyć na wiele znakomitych wrażeń.

Deweloperzy Wreckfest nie przygotowali kanapowej rozgrywki na podzielonym ekranie, więc w tym wypadku nie podzielicie się ze znajomymi Joy-Conami i zaczniecie zabawę w terenie – w takiej sytuacji niezbędne są kolejne Nintendo Switche. Bardzo dobrze w tytule działają wspomniane turnieje, ponieważ system stale zapewnia kierowcom następne wyzwania – jest to po prostu przyzwoity system oferujący nowe zmagania.

Wreckfest na Switchu? 30 klatek…

Wreckfest – recenzja gry [Switch]. Autobus

W dniu zapowiedzi kolejnego portu Wreckfesta mogliśmy mieć pewność, że produkcja będzie mierzyć się z pewnymi ograniczeniami. Tytuł w wersji na PlayStation 5 i Xboksy Series X|S oferuje zmagania w 60 klatkach, ale na Nintendo Switchu ścigamy się w 30 fps… Czyli identycznie jak edycja opracowana z myślą o PlayStation 4 i Xboksie One. W trakcie testów miałem okazję sprawdzić szereg wyścigów i nigdy nie czułem, by pozycja na Switchu miała problemy z opanowaniem akcji – a muszę nadmienić, że na ekranie może pojawić się maksymalnie 16 kierowców, co pewnie nie jest problemem podczas większych wyścigów, bo tylko na początku samochody znajdują się obok siebie, jednak także na arenach, gdzie mamy okazję niszczyć pojazdy.

Deweloperzy niestety nie zdecydowali się dorzucić do pozycji cross-playu, który zapewniłby grze dłuższe „życie”. Gra jednak ładuje się dość szybko i po 28-33 sekundach rozpoczynamy wyścig – nie jest to poziom PS5 i XSX|S, ale nie mogę narzekać, by włączenie kolejnej rywalizacji trwało za długo.

Jest jednak jeden element, który znacząco odróżnia Wreckfest na PlayStation 4 i Xboksa One od edycji na Nintendo Switcha – twórcy najnowszego portu musieli w znaczący sposób zmniejszyć jakość oprawy, by tytuł mógł działać w oczekiwanej płynności.

Wreckfest – recenzja gry [Switch]. walka na arenie

Wreckfest na każdym kroku został pod względem grafiki „przycięty”, więc otoczenie toru nie jest tak szczegółowe i bujne jak w przypadku poprzednich wersji, ogólna rozdzielczość znacząco spadła, detale samochodów zostały spłaszczone i ogólnie tytuł wygląda po prostu biednie. Na każdym kroku produkcja w wersji mobilnej prezentuje się gorzej od swoich poprzedników i właśnie tutaj pojawia się problem, o którym wcześniej wspominałem – jeśli macie okazję zagrać w wyścigi na innej platformie, to nie powinniście sięgać po wersję na Switcha. Tytuł nie zawodzi pod względem płynności i frajdy, ale ze względu na ograniczenia platformy musimy pogodzić się z gorszą grafiką.

Nie jest to nowa sytuacja dla posiadaczy Nintendo Switchów, ponieważ to nie pierwszy port z dużych platform, który zadebiutował na sprzęcie Big N i prezentuje gorszą oprawę. Muszę jednak na pewno dodać, że deweloperzy nie ograniczyli ogólnej rozwałki, więc z samochodów odpadają kolejne części, karoseria wgniata się przy każdym kolejnym „dzwonie”, możemy nawet dostrzec większe przetarcia podczas rywalizacji, a ponadto nic nie stoi na przeszkodzie, by zniszczyć elementy trasy – ponownie wpadniecie w pozostawione na bokach opony, a bokiem zetniecie bandy. Pod tym względem tytuł proponuje znane i dobre wrażenia.

Czy warto sięgać po Wreckfest na Nintendo Switcha?

Recenzowany Wreckfest to kolejny port na Nintendo Switcha, który trafi w gust wiernych fanów hybrydowego urządzenia Japończyków, którzy nie zamierzają sięgać po kontrolery konkurencyjnych firm i chcą doświadczać kolejnych gier na urządzeniu Big N. Propozycja może także zainteresować graczy, którzy liczą na dobre, mobilne wyścigi, ale jeśli macie możliwość, by włączyć tytuł na platformach Sony, Microsoftu lub PC, to atrakcyjność gry znacząco spada.

Wreckfest na małym ekranie nie zawodzi… Musicie tylko przygotować się na ograniczenia, które są widoczne na każdym z zaprezentowanych screenów.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułArtbud IV liga: Korona Piaski – Obra Kościan 0-1
Następny artykułChociaż samochodów byście się nie czepiali