Chodzi o nietrzymanie moczu, dysfunkcje dna miednicy takie jak wypadanie i obniżanie narządów miednicy, wypadanie pochwy czy macicy. Kiepsko oswojonym tematem są także dolegliwości związane z tzw. atrofią urogenitalną, które manifestują się suchością, świądem lub pieczeniem okolic intymnych, a także skłonnością do zakażeń.
Czy to znaczy, że kobiety nie chcą przyjąć do wiadomości, że się starzeją i rozmawiać z lekarzem o następstwach starzenia?
– Nie wydaje mi się, by chodziło o samo starzenie. Moje pacjentki chętnie rozmawiają o menopauzie i dolegliwościach z nią związanych. Pytają, jak poradzić sobie z uderzeniami gorąca, intensywnym poceniem czy obniżeniem nastroju. Chodzi raczej o to, że niektóre dolegliwości w naszej kulturze są ciągle postrzegane jako nieeleganckie, dlatego tak trudno się do nich przyznać, nawet w rozmowie z lekarzem. Szczególne zażenowanie budzi nietrzymanie moczu. Kobiety, które zmagają się z tą chorobą, mówią, że dzień, w którym przydarzył im się pierwszy „publiczny” epizod nietrzymania moczu, czyli gdy inni zauważyli, że ma z tym problem, był najgorszym dniem w ich życiu.
Tematyka związana ze zdrowiem intymnym bardzo często pojawia się na kobiecych forach internetowych. Dlaczego kobiety mają odwagą prosić o intymne rady inne kobiety, a brakuje im odwagi, by porozmawiać o tym z lekarzem?
– Po pierwsze dlatego, że problemy z nietrzymaniem moczu, obniżeniem narządów miednicy czy zespół urogenitalny pojawiają się w wieku dojrzałym, czyli w okresie okołomenopauzalnym. Tymczasem mnóstwo Polek zarzuca wizyty u ginekologa wraz z urodzeniem ostatniego dziecka. Dotyczy to nie tylko małych miejscowości, ale także dużych miast.
Na większą otwartość w dzieleniu się intymnymi problemami przez internet ma niewątpliwie możliwość zachowania anonimowości, podczas gdy w gabinecie musimy opowiedzieć lekarzowi o swoich intymnych problemach, siedząc z nim twarzą w twarz. Ponadto na internetowych forach spotykają się kobiety w podobnym wieku, które przechodzą przez te same problemy i podobne doświadczenia bardzo je zbliżają. Oprócz konkretnych rad, abstrahując od ich zasadności, otrzymują tam także wsparcie psychiczne, które jest dla nich bardzo ważne.
A może Polki uważają, iż z pewnymi problemami w dojrzałym wieku kobieta po prostu musi się pogodzić, tak jak ich matki i babki?
– Część pacjentek rzeczywiście tak uważa. Dlatego gdy pojawiają się krępujące dolegliwości, które utrudniają im normalne funkcjonowanie, podejmują decyzję o wycofaniu się z życia zawodowego, seksualnego, a często też rezygnują z kontaktów społecznych.
Proszę spróbować wczuć się w sytuację kobiety, która nie jest w stanie wytrzymać bez wizyty w toalecie dłużej niż 15 minut. Zanim wyjdzie z domu, wytycza trasę, uwzględniając miejsca, w których może skorzystać z toalety. Latem chodzi zawsze ze swetrem przewiązanym wokół bioder, aby – gdy dojdzie do wycieku moczu – nikt nie zauważył plam na ubraniu.
Zamiast pójść do lekarza?
– Niestety, uświadomienia wymaga także część lekarzy. Od wielu z nich kobiety słyszą, że „z tym nie da się nic zrobić”. To nieprawda. Nietrzymanie moczu, jak i wypadanie pochwy czy macicy można leczyć przy użyciu różnych metod: od fizjoterapii uroginekologicznej po metody operacyjne. Trzeba szukać lekarza, który zna problem albo wie, do jakiego ośrodka skierować pacjentkę.
Te choroby nie zagrażają życiu, a jedynie obniżają jego komfort. Nie wydaje się pani, że większość Polaków ignoruje tę sferę zdrowia?
– Zgadzam się z tym. Dotyczy to zarówno pacjentów, jak i lekarzy. W krajach zachodnich do komfortu życia pacjenta przywiązuje się ogromną uwagę. Do jego oceny wykorzystuje się specjalne kwestionariusze. U nas często jest on zupełnie pomijany. Tymczasem badania wskazują, że nietrzymanie moczu jest na trzeciej pozycji wśród chorób, które najbardziej go obniżają, zaraz po para- i tetraplegiach dotyczących chorych z urazami kręgosłupa i chorobach demielinizacyjnych takich jak SM czy choroba Parkinsona.
Pacjentki nie dzielą się z ginekologami wstydliwymi problemami, ale czy ginekolodzy o nie pytają?
– Otwarta komunikacja z pacjentką to trudny temat. Nikt nie uczy tego lekarzy. Z badań ankietowych wynika, że tylko siedem procent kobiet po menopauzie było kiedykolwiek pytanych przez lekarza o dolegliwości występujące w obrębie pochwy i sromu. Pokazuje to, jak bardzo ten problem jest zaadresowany. Lekarzy zajmujących się uroginekologią jest w Polsce niewielu. A jeśli ktoś się tym nie zajmuje na co dzień, to prawdopodobnie nie uzmysławia sobie wagi problemu. To bolączka naszego systemu opieki zdrowotnej, który w żaden sposób nie promuje wiedzy o problemach uroginekologicznych i możliwościach ich leczenia. Polskie kobiety słyszą o nietrzymaniu moczu głównie w reklamach suplementów, które są zupełnie nieskuteczne, i środków chłonnych, które nie rozwiązują problemu.
Jednym z tematów, o których zbyt rzadko lekarze rozmawiają z dojrzałymi pacjentkami, jest tzw. atrofia urogenitalna. Co to takiego?
– Menopauzalny zespół urogenitalny lub moczowo-płciowy, bo tak obecnie fachowo nazywa się ten problem, dotyczy 60-70 procent kobiet po menopauzie. To zespół różnych objawów ze strony układu moczowo-płciowego będących następstwem niedoboru estrogenów wynikającego z zanikania czynności hormonalnej jajników. Zaliczamy do nich m.in. suchość pochwy, ból w jej obrębie, bolesność przy współżyciu, świąd, pieczenie, nawracające infekcje pochwy i układu moczowego, częstomocz, ból przy oddawaniu moczu czy parcie na pęcherz. Te objawy występują w rozmaitych konfiguracjach i mają różne natężenie.
Jak te dolegliwości wpływają na komfort życia?
– Przewlekłe infekcje, ciągłe pieczenie czy świąd okolic intymnych nie są niczym przyjemnym. Konsekwencją suchości pochwy jest często ból podczas współżycia. To on jest najczęstszą przyczyną rezygnacji ze stosunków wśród kobiet powyżej 50. roku życia, co może niekorzystnie wpłynąć na relację z partnerem. Jeśli pacjentce i jej partnerowi zależy na kontynuacji pożycia seksualnego, warto zawalczyć o jego komfort, podejmując odpowiednie leczenie.
Czy tym dolegliwościom można zapobiegać, na przykład dbając o odpowiednią kondycję błony śluzowej pochwy?
– Stosowanie środków nawilżających w postaci globulek, żelów czy kremów nawilżających jest ważnym elementem profilaktyki. W aptekach można kupić bez recepty wiele preparatów na bazie kwasu hialuronowego, gliceryny czy różnego rodzaju związków tłuszczowych. Jednak ten problem jest szerszy i wykracza poza błonę śluzową, bo receptory dla estrogenów znajdują się nie tylko w pochwie, jej przedsionku i w wargach sromowych, ale również w cewce moczowej i w części pęcherza moczowego. Oczywiście zmian hormonalnych nie jesteśmy w stanie odwrócić, ale dysponujemy całym szeregiem możliwości, które prowadzą albo do wycofania się tych objawów, albo przynajmniej do zmniejszenia ich nasilenia. Mamy możliwość suplementacji hormonalnej, czyli hormonalnej terapii menopauzy. Jednak w przypadku pacjentek z menopauzalnym zespołem urogenitalnym lepiej niż tabletki czy plastry sprawdzają się leki podawane dopochwowo w postaci kremów, globulek czy tabletek.
Czy chodzi tylko o suplementację estrogenów?
– Estrogeny podawane miejscowo pozostają w tej chwili złotym standardem w leczeniu menopauzalnego zespołu urogenitalnego, mamy też do dyspozycji inne preparaty, w tym np. dehydroepiandrosteron w postaci globulek.
Jakie objawy mogą świadczyć o początkach zespołu urogenitalnego?
– Często pierwszym objawem jest dokuczliwa suchość pochwy. To mogą być także nawracające infekcje pochwy lub układu moczowego, które mają związek ze zmianą odczynu pochwy na bardziej zasadowy pod wpływem niedoboru estrogenów. Dość częstym objawem jest również niespecyficzne pieczenie okolic intymnych albo ból w trakcie współżycia, który wynika z degeneracji włókien kolagenowych, ze skrócenia pochwy i zwężenia jej przedsionka.
Jakie mogą być następstwa ignorowania objawów zespołu urogenitalnego?
– Tak jak wspominałam wcześniej, objawy zespołu urogenitalnego są następstwem niedoboru estrogenów, które pogłębiają się wraz z upływem czasu od ostatniej miesiączki. Dlatego nie ma co liczyć, że ustąpią samoistnie. Jeśli kobieta nie podejmie leczenia, należy raczej oczekiwać, że będą się pogłębiać.
Jako antidotum na starzenie okolic intymnych reklamowane są zabiegi laserowe z zakresu tzw. ginekologii estetycznej. Czy mają szansę pomóc?
– Trwa wiele badań dotyczących zastosowania różnego rodzaju laserów do tzw. rewitalizacji pochwy. Są prace naukowe, które mówią, że tego typu zabiegi poprawiają nawilżenie, ukrwienie i elastyczności pochwy. Natomiast nie ma rzetelnych badań, które potwierdzałyby skuteczność terapii laserowej w nietrzymaniu moczu czy schorzeniach związanych z obniżeniem narządów miednicy. Kilka lat temu pojawiło się ostrzeżenie FDA [Amerykańskiej Agencji ds. Żywności i Leków – red.], które mówiło, że leczenia laserem nie można uznać za skuteczną metodę leczenia nietrzymania moczu. Gdy kobieta ma z tym problem, najlepszym rozwiązaniem jest leczenie pod okiem lekarza, który ma doświadczenie w uroginekologii.
Tekst powstał dzięki zaangażowaniu firmy Theramex, która wspiera edukację psychoginekologiczną kobiet na każdym etapie ich życia.
Czytaj więcej: Jeśli ktoś nie zrozumie, że wpędza siebie w poczucie winy, będzie powtarzał: „Ludzie są wredni i życzą mi źle”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS