A A+ A++

Mimo że zarówno podczas pandemii, jak i później, kiedy granice Polski były atakowane przez dzikie hordy sterowanych z Kremla via Mińsk imigrantów, a następnie gdy Polska stała się krajem frontowym za sprawą rosyjskiej agresji na Ukrainę, KE, PE oraz inne unijne instytucje nie tylko, że udowodniły swoją bezradność, ale działały w sposób kontrproduktywny i w konsekwencji mocno się skompromitowały, teraz chcą więcej prerogatyw w takich obszarach, jak energetyka, obronność itp. Wszystko to ma zostać włożone do traktatów w ramach ich rewizji.

CZYTAJ RÓWNIEŻ:

-Ile Polska wyda na Fit for 55? Te kwoty są zatrważające! Kaleta: Koszty unijnej polityki dla Polski do 2030 roku to 2 BILIONY złotych

-NASZ WYWIAD. Ozdoba: „Fit for 55” to gwóźdź do trumny polskiej gospodarki. Warszawa musiałaby rocznie wyciąć ok. 205 km2 lasu

W zasadzie chyba nie ma zaproponowanego przez Parlament Europejski punktu zmian unijnych traktatów, który by nie budził poważnych obaw, co do skutków, które przyniesie. Najbardziej bulwersującym wydaje się postulat zniesienia prawa weta w Radzie Europejskiej i głosowanie projektów kwalifikowaną większością głosów, ponieważ doprowadzi ono do sytuacji, w której głosy mniejszych krajów zupełnie nie będą się liczyć. Nie mniej niebezpieczny jest plan zwiększenia integracji w takich obszarach, jak energetyka, czy kwestie obronności. Grozi to bowiem ponownym uzależnieniem się od rosyjskich surowców oraz bezradnością służb w sytuacji kryzysu bezpieczeństwa.

Lewicowo-liberalne środowiska chcą także, aby do traktatu została również wpisana „zielona” transformacja i ustalenia w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi. Ma zostać również do niego wpisane OZE jako podstawa miksu energetycznego – groźna utopia, która skończy się tym, że społeczeństwa będą musiały płacić gigantyczne kary za to, że nie udaje im się utrzymać czegoś, co obiektywnie jest niemożliwe do utrzymania. Eksperci są bowiem zgodni – OZE nie mogą stanowić podstawy miksu energetycznego, bo są źródłem niepewnym i wymagającym konkretnych warunków.

Wpisywanie do traktatu takich szczegółów jest praktyką niespotykaną, ingerującą bardzo głęboko w funkcjonowanie państw członkowskich. Co więcej, każda wymuszona zaistniałą sytuacją zmiana miksu energetycznego będzie wymagała zmian traktatu, co jest absurdalne i musi skończyć się katastrofą. Warto dodać, iż byłby jeszcze jeden aspekt przyjęcia tego zapisu. Wobec bowiem faktu błędnego procedowania pakietu „Fit for 55” autorstwa Fransa Timmermansa (nie przedłożono oceny wpływu na szeroko rozumiane środowisko, w tym gospodarkę), wpisanie do traktatu o UE przynajmniej części jego zapisów mogłoby w pewien sposób zabezpieczyć brukselskie elity przed ewentualnymi roszczeniami ze strony poszczególnych państw członkowskich oraz ich obywateli w sytuacji, kiedy zapisy Zielonego Ładu doprowadziłyby – a jest niemalże pewne, że tak się stanie – do ubóstwa, kryzysu i ogólnej katastrofy gospodarczej. Tym samym bowiem ciężar właściwy odpowiedzialności spoczywałby na rządach, które wyraziły na to zgodę, a nie eurokratach, którzy nie zważając na prawo forsowali chore przepisy.

Wprowadzenie ideologii gender

Zmiany w traktatach zakładają również wzmocnienie obrony fundamentalnych wartości. Jak autorzy zmian rozumieją to sformułowanie, widać wyraźnie na przykładzie Europejskiego Filaru Praw Socjalnych, który zamierzają wprowadzić, a który wkłada państwa członkowskie w ramy ideologii gender. Oznacza to, że owo „wzmocnienie obrony fundamentalnych wartości” będzie niczym innym, jak tylko formą represyjnej cenzury uderzającej we wszystko, co nie idzie w parze z ideologią gender, a więc w konserwatyzm czy chrześcijaństwo.

Pretekstem do wprowadzenia ideologii gender we wszystkie możliwe obszary ma być… zapewnienie równości w miejscu pracy i „postęp społeczny”.

Unia Europejska będzie walczyła z wykluczeniem społecznym i dyskryminacją, promowała sprawiedliwość społeczną i ochronę, równość między kobietami i mężczyznami, solidarność między pokoleniami oraz ochronę praw dziecka

— czytamy w Europejskim Filarze Praw Socjalnych. Tak na marginesie jest on bardzo dziwnym dokumentem, ponieważ stanowi pewien manifest a jednocześnie zobowiązanie, ale o wysokim stopniu ogólności, co oznacza, iż raz przyjęty może stanowić pułapkę w postaci przyszłych decyzji wykonawczych Komisji Europejskiej, których na tym etapie jeszcze nie znamy, a które mogą okazać się – i zapewne się okażą – sprzeczne z wyznawanymi przez polskie społeczeństwo wartościami. Co więcej, jego nieprzestrzeganie będzie zapewne wiązało się z karami.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen już w styczniu 2021 roku zapowiadała stworzenie specjalnego regulaminu, zawierającego system nagród i kar, przy czym należy się spodziewać, iż każde, niewielkie nawet odstępstwo od wyznaczonej linii spotka się z sankcjami.

Należy przypomnieć, że zgodnie z obecnie obowiązującymi traktatami kwestie światopoglądowe są wyjęte spod jurysdykcji Unii Europejskiej. Kiedy jednak wspomniane zapisy weszłyby w życie, niejako tylnymi drzwiami zaczęłyby wchodzić do państw członkowskich lewicowe ideologie dekonstruując strukturę społeczną, rodziny, a wreszcie samego człowieka.

Wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego

Proponowane nowe zapisy w traktatach przewidują również wzmocnienie roli Parlamentu Europejskiego. Lewicowo-liberalne środowiska uważają, że europosłowie muszą mieć prawo do proponowania aktów prawnych. Chcą również wynegocjować nowe porozumienie międzyinstytucjonalne z Komisją i Radą, aby uniknąć impasu, gdy Parlament korzysta ze swojego obecnego prawa inicjatywy w sprawach instytucjonalnych.

Posłowie do PE twierdzą, że Rada i Komisja utrudniały i tak już „niewystarczające” pośrednie prawa legislacyjne Parlamentu i jego ograniczone prawo inicjatywy. Obejmuje to brak istotnych działań następczych Rady w związku z uruchomieniem przez Parlament procedury art. 7 oraz brak odpowiedniej odpowiedzi ze strony Komisji w większości przypadków, w których Parlament proponował akty prawne.

Przyznanie takich praw Parlamentowi Europejskiemu niosło by za sobą kilka konsekwencji, które na pierwszy rzut oka niekoniecznie są widoczne. Po pierwsze, w efekcie końcowym przesuwałoby prawodawstwo z parlamentów krajowych na Parlament Europejski – to on decydowałby o wszystkich regulacjach prawnych w obrębie Unii Europejskiej. Tym samym w sposób istotny zostałaby uszczuplona suwerenność państw członkowskich i nastąpiłby potężny krok w kierunku budowania superpaństwa.

Po drugie pozwalałoby eurokratom w sposób bardziej skuteczny „dyscyplinować” poszczególne rządy – przede wszystkim te konserwatywne – zwiększając siłę uderzenia art. 7 przy jednoczesnym obniżeniu bariery jego uruchomienia.

Widać zatem wyraźnie, że proponowane zmiany w sposób istotny nie tylko uderzają w suwerenność państw członkowskich, ale tworzą zręby nowej, unijnej państwowości w neomarksistowskim duchu i pod niemieckim przywództwem. Jeżeli eurokratom uda się je przeforsować, czeka nas tęczowa, lewicowo-liberalna, niemiecka dyktatura, koszty której będą dla społeczeństw nie od uniesienia – polityczne, gospodarcze i społeczne.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułHORROR: Big Pharma, medical industry force-feed deadly chemicals to puppies in gruesome pharmaceutical experiments
Następny artykuł“Nasi bojownicy nie zatrzymają się”. Przywódca separatystów grozi Ukrainie