Naukowcy odkryli, że predyspozycje do odczuwania szczęścia różnią się u poszczególnych ludzi i nie zawsze zależą od obiektywnych czynników zewnętrznych, takich jak zamożność, kariera czy rodzina. W dużym stopniu zależą od zestawu genów, jakie odziedziczyliśmy po rodzicach. Nie oznacza to jednak, że smutasy wyciągnęły pechowy los na genetycznej loterii.
Badaniom poświęconym genetycznemu podłożu szczęścia przyjrzała się dr Jolanta Burke z RCSI University of Medicine and Health Sciences w Dublinie. Na stronie popularnonaukowego serwisu The Conversation przekonuje, że poczucie szczęścia i radości życia w 40-50 proc. zależy od naszego unikatowego zestawu DNA. Powołuje się m.in. na analizę naukowców z University of California oraz University of Missouri, którzy na podstawie badań z udziałem 2000 bliźniąt jedno- i dwujajowych z programu Minnesota Twin Registry zaproponowali tzw. torcik szczęścia. Tak nazwano grafikę w kształcie koła, która pokazuje, że 50 proc. naszego odczucia szczęścia jest uwarunkowane genetycznie, kolejne 40 proc. to nasze intencjonalne działania w celu poprawienia swojego dobrostanu, a 10 proc. – niezależne od nas czynniki zewnętrzne.
Dzięki badaniom z udziałem bliźniąt wiemy, że geny mają ogromny wpływ na to, jak będziemy postrzegać swoje życie, ale dokładny genetyczny koktajl odpowiadający za uczucie szczęścia nie jest znany. – Tego typu badania są niezwykle trudne do przeprowadzenia, głównie dlatego, że bardzo pojemne i trudne do zmierzenia jest indywidualne poczucie szczęścia. Nawet u jednej osoby w czasie jednego dnia poziom szczęścia może być bardzo różny. I z całą pewnością nie odpowiada za to jeden gen, ale dziesiątki czy nawet setki – mówi prof. Ewa Bartnik, genetyk z Uniwersytetu Warszawskiego.
Czytaj też: „Smutek, który słychać w moim głosie, ma głęboki związek z dzieciństwem, które nie należało do najłatwiejszych”
Osobowość skłonna do szczęścia
Nie oznacza to jednak, że naukowcy nie mają żadnych tropów. – Za nasze poczucie szczęścia z pewnością odpowiadają po części geny kodujące poziom neuroprzekaźników w mózgu – mówi prof. Bartnik. Jednym z takich neuroprzekaźników jest serotonina nazywana hormonem szczęścia. Za gospodarkę serotoninową odpowiada gen o 5-HTTLPR. Warianty tego genu mają ogromny wpływ na satysfakcję z życia. Dowiódł tego dr Jan-Emmanuel De Neve z London School of Economics and Political Science, który zbadał 2574 młodych Amerykanów. Naukowiec zadał nastolatkom pytanie o poziom ich satysfakcji z życia, a jednocześnie sprawdził, który wariant genu 5-HTTLPR ma każdy z nich. Okazało się, że osoby, które miały gen najwydajniej kodujący transport serotoniny do neuronów, były szczęśliwsze od innych.
W genach zaprogramowana jest nie tylko biochemia mózgu, ale także nasza osobowość. A ona ma ogromny wpływ na to, jak będziemy postrzegali nasze życie – przekonuje międzynarodowy zespół naukowców z uniwersytetu w Edynburgu oraz z Queensland Institute for Medical Research w Australii. Uczeni przebadali 900 par bliźniąt i zauważyli, że mają takie same geny odpowiedzialne za ukształtowanie się cech osobowości sprzyjających poczuciu szczęścia, takich jak spokój, ekstrawertyzm i sumienność. – Z pewnością w jakimś stopniu szczęściu sprzyja też genetycznie zaprogramowana większa odporność na stres i czynniki zewnętrzne, które zakłócają nasz dobrostan – mówi prof. Bartnik.
Ta odporność zależy od bardzo wielu hormonów i neuroprzekaźników. Wśród nich naukowcy wymieniają gen NPY kodujący białko Y o działaniu przeciwlękowym, oraz gen COMT odpowiadający za wytwarzanie enzymu rozkładającego neurohormony dopaminę i epinefrynę. Neurohormony te mają ogromny wpływ na nasze emocje i odczuwanie zadowolenia. Jak wykazała dr Kelly Skelton z Emory University School of Medicine, jeden z wariantów genu COMT sprawia, że w mózgu występuje deficyt tych neurohormonów, co powoduje mniejszą odporność psychiczną, zwłaszcza w obliczu traum, i zwiększoną podatność na depresję.
Do cech osobowości sprzyjających dobremu samopoczuciu należy optymizm. W ogromnym stopniu wpływa on na nasze postrzeganie trudności życiowych. I rację mają ci, którzy mówią, że optymistą trzeba się urodzić, bo i za tę cechę odpowiada konkretny gen, czego dowiodła dr Shelley E. Taylor z University of California w Los Angeles. Uczona poprosiła 326 osób o wypełnienie kwestionariusza psychologicznego mającego określić u nich poziom takich cech jak optymizm, poczucie wartości i sprawczość. Następnie pobrała od badanych próbki śliny i zbadała ich DNA, sprawdzając, czy nie występują u nich jakieś zmienności w genie OXTR, kodującym oksytocynę. Gen ten ma dwa warianty oznaczane literami A i G. Okazało się, że osoby, które miały wariant A tego genu, były nastawione do życia bardziej pesymistycznie, miały mniej wiary w siebie i w to, że uda im się osiągnąć ich wymarzone cele, niż osoby z wariantem G – urodzeni optymiści, pewni siebie i swoich poczynań.
Oazy satysfakcji
Czasami udaje się wytropić składniki genetycznej mikstury szczęścia, badając nie geny pojedynczych ludzi, ale odczytując DNA całych narodów. Prof. Michael Minkov z Uniwersytetu Zarządzania w Warnie odkrył, że populacje, które w ogólnoświatowym badaniu World Value Survey od lat wykazują wysoki poziom subiektywnego poczucia szczęścia, mają najczęściej korzystny wariant genu FAAH, który reguluje poziom anandamidu, wzmacniającego uczucie przyjemności i mającego działanie przeciwbólowe. Gen ten jest szczególnie rozpowszechniony w zachodniej Afryce i Ameryce Południowej, a mieszkańcy tych krajów czują się szczęśliwi mimo nie najlepszego statusu socjalnego i ekonomicznego.
O posiadanie „genu szczęścia” od lat podejrzewani są także Duńczycy, zajmujący nieustannie bardzo wysokie miejsca w rankingach subiektywnego poczucia szczęścia, choć u innych, równie zamożnych narodów wcale nie jest to regułą. Jak uważa dr Eugenio Proto z University of Warwick, za to duńskie dobre samopoczucie odpowiada wariant genu regulującego gospodarkę serotoninową. – Spośród 30 przebadanych przez nas krajów w Danii i w Holandii procent korzystnej dla samopoczucia wersji tego genu był najwyższy – mówi dr Proto.
Czytaj więcej: „Praca nad satysfakcją z życia często powoduje jej tymczasowe spadki”. Jak sobie z tym radzić?
Nie mamy wpływu na to, z jakim kompletem genów przychodzimy na świat, ale to nie oznacza, że nie mamy kontroli nad tym, czy będziemy szczęśliwi. Między genami a środowiskiem i naszą psychiką zachodzą bowiem nieustanne interakcje. – Nawet osoby z niekorzystnym zestawem genów, objawiającym się pesymistycznym podejściem do świata, mogą się nauczyć odczuwania szczęścia – mówi Katarzyna Fąk, psycholog kliniczny ze Środowiskowego Centrum Zdrowia Psychicznego Warszawa-Bielany.
Zwiększyć poziom szczęścia pomogą interwencje terapeutyczne. – To konkretne ćwiczenia, które zmieniają schematy myślowe, np. nauka skupiania się na pozytywnych myślach o samym sobie i swoim życiu czy ćwiczenia optymistycznego stylu myślenia – wymienia Katarzyna Fąk. Psycholodzy podkreślają też rolę działań, które możemy podejmować, aby zmienić swoje życie w kierunku bardziej szczęśliwego. Wiele badań wykazało, że na całym świecie, niezależnie od kultury czy statusu materialnego, ludzie czują się szczęśliwsi, jeśli mają sprawdzoną sieć przyjaciół, są aktywni fizycznie, nieustannie się uczą, zajmują się działalnością charytatywną.
Smutek mile widziany
A co, jeśli te wszystkie zabiegi i działania nie odnoszą skutku? Może trzeba pogodzić się ze swoim genetycznym przeznaczeniem i swoim smutkiem czy niezadowoleniem z życia. To też ma swoje plusy i pojawia się w ludzkim umyśle nie bez powodu, o czym przekonany jest dr Paul W. Andrews z Virginia Commonwealth University, badacz ewolucyjnych korzeni smutku i uczucia depresji. Jak pisze dr Andrews w „Scientific American”, przygnębienie i smutek wywołują pewne zmiany w pracy mózgu, które sprzyjają analitycznemu myśleniu. Osoba pogrążona w smutku bardzo często np. zamartwia się jedną rzeczą, rozkładając ją na czynniki pierwsze. To sprzyja lepszej analizie problemu i znalezieniu efektywniejszego rozwiązania.
Mózg osoby ogarniętej smutkiem może mieć też większe zdolności poznawcze. Dr Anderson wykazał to, badając osoby rozwiązujące testy na inteligencję. Zanim ochotnicy przystąpili do testu, wypełniali ankietę psychologiczną, określającą poziom ich subiektywnego samopoczucia na skali od szczęścia do przygnębienia. Okazało się, że ochotnicy, którzy w dniu badania mieli depresyjny nastrój, lepiej radzili sobie z zadaniami wymagającymi kompleksowego myślenia niż osoby, które określiły siebie jako zadowolone i radosne.
W smutku jesteśmy też bardziej empatyczni niż wtedy, gdy tryskamy szczęściem – dowiedli badacze z University of Queensland w australijskim Brisbane. Zaprosili oni do badania 46 osób, dzieląc je na dwie grupy: w jednej byli ludzie w nastroju smutnym, a w drugiej neutralnej. Następnie obu zespołom uczeni pokazywali zdjęcia ludzi cierpiących i pytali o wrażenia oraz wpływ oglądanych obrazów na ich nastrój. Osoby, które były smutne, postrzegały cierpienie innych jako bardziej przygnębiające i sprawiające ból niż osoby w neutralnym stanie emocjonalnym. To oznacza, że smutek wyostrza naszą empatyczną reakcję na innych ludzi, co z kolei sprzyja zacieśnianiu więzi.
Jak tłumaczy dr Andrews, te wszystkie korzyści z braku uczucia szczęścia nie dotyczą osób, które mają depresję, bo depresja dezorganizuje proces myślenia i całe życie. Smutek jest natomiast konstruktywny, pozwala głębiej spojrzeć na życie. Dlatego jego odrobina w świecie nastawionym na nieustanne dążenie do szczęścia może być całkiem ożywcza.
Czytaj też: Chcesz być dobrym rodzicem? Bądź z dzieckiem w stałej łączności
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS