„Dzisiaj widzę, że nie wszystko się skończyło, że jednak wiele jeszcze trwa i że to, czyja będzie Polska, to się dopiero musi rozstrzygnąć” – mówił pod koniec swojego historycznego wystąpienia premier Jan Olszewski. Równo 30 lat później jego pytanie wraca w nowych okolicznościach. Dalece trudniejszych, bo choć jesteśmy członkiem NATO, nasze bezpieczeństwo nie było tak zagrożone od dekad; bo choć jesteśmy w UE, to pozbywamy się złudzeń, jak opresyjna i bezwzględna to organizacja.
Parę chwil po wypowiedzeniu wspomnianych słów premier został odwołany ze stanowiska, bo w Sejmie znalazła się większość gotowa za każdą cenę bronić ubeckich kapusiów i w tym celu ściąć głowę mec. Olszewskiego – wielkiego Polaka, patrioty, niezwykle porządnego człowieka, jak mało kto predestynowanego do kierowania rządem.
Wspominamy dziś Pana Mecenasa, ale też szajkę okrytych hańbą, knujących po kątach liliputów, którzy ze spoconymi czołami nerwowo liczyli głosy potrzebne do zdegradowania polityka wybitnego i zastąpienia go post-zeteselowskim wymoczkiem, którego najbardziej niebezpieczne oblicze Polacy poznają dopiero kilkanaście lat później, gdy wspólnie ze swoim pryncypałem postanowią kosztem Rzeczpospolitej podtuczyć tyrana z Kremla.
Czyja będzie Polska? Pytajmy o to i dziś.
Czy będzie należeć do kompradorów, którzy poświęcą interesy ojczyzny, byle przypodobać się obcym sponsorom, czy też do prawdziwych Polaków (tak, tak!), potrafiących rozeznać dobro państwa i narodu?
Czy Polskę zdominują postkolonialni tchórze, skamlący o werbalne względy u zdegenerowanych elit upadającego Zachodu, czy świadomi potencjału kraju odważni mężowie stanu, próbujący wykorzystać trudne dziejowe momenty dla skokowego wzrostu znaczenia naszego państwa?
Czy to Polacy będą decydować o swoich sprawach, czy też zgodzą się, by każdą dziedzinę naszego życia lepiły nam dla własnych korzyści bezwzględne zastępy urzędników z zagranicy?
Czy Polską będą trzęśli sędziowie plujący na sprawiedliwość i bezwstydnie uniewinniający „polityczki” o lepkich rączkach? Czy będzie należała do skorumpowanych lekarzy strojących się w napoleońskie szaty? Czy oddamy ją w ręce sfrustrowanych „przegrywów”, biegłych w retorycznych błyskotkach, lecz niezdolnych do podejmowania samodzielnych decyzji z korzyścią dla kraju?
Odwieczny wróg znów podniósł swój barbarzyński topór i bez ogródek grozi nim również Polsce. Aktualny sojusznik (przynajmniej formalnie) zza przeciwległej miedzy obnażył swoją hipokryzję i stracił resztki wiarygodności. Centrala Wspólnoty, która miała być naszym eldorado, gwałci konstytuujące ją traktaty, by podporządkować sobie Polskę i przywrócić do władzy w Warszawie swoich wasali. A ci ostatni, zwani przez samych siebie totalną opozycją, dla zrealizowania tego celu gotowi są sprzedać (lub wręcz oddać za darmo) dosłownie wszystko, co najcenniejsze.
Znaleźliśmy się na niezwykle ostrym wirażu historii. Możemy wypaść z drogi i się rozbić. Ale możemy też skorzystać z szansy, jaką nieintencjonalnie otworzył przed nami ociekający krwią kagiebista. Trzeba próbować. Trzeba o to zawalczyć.
Jaka będzie Polska? Czyja będzie Polska? „To się dopiero musi rozstrzygnąć”. To zależy od każdego z nas. Stawiajmy te pytania i walczmy.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS