W 2009 blokowała nominację na szefa NATO dla Anders Fogh Rasmussena.
– Między innymi. Nie godząc się na rozszerzenie NATO Erdoğan chce przedstawić sojusznikom turecką perspektywę bezpieczeństwa. Dla Turcji większym zagrożeniem niż wojna rosyjsko-ukraińska jest to, co się dzieje w Syrii. Poza tym turecki prezydent chce zwrócić uwagę na fakt, iż Turcja czuje się członkiem drugiej kategorii, choćby dlatego, że sojusznicy nie podzielają jej oceny zagrożenia. Ankara ma też za złe NATO embargo na dostawy broni nałożone przez niektóre państwa w 2019 roku, kiedy Turcy rozpoczęli ofensywę w Syrii. W przypadku Szwecji i Finlandii nie chodzi o jakieś wielkie liczby, bo eksport uzbrojenia z tych państw do Turcji nie był wielki, ale o zasadę. Turcji nie podoba się, że sojusznicy traktują ją z góry, że demonstrują brak zaufania.
Do tego wszystkiego dochodzi kwestia kurdyjska. Turcy uważają, że Szwecja i Finlandia wspiera działaczy Partii Pracujących Kurdystanu (PKK) i kurdyjskiej milicji YPG [z kurdyjskiego Yekîneyên Parastina Gel – Powszechne Jednostki Ochrony – red.] uznawanych w Turcji za organizacje terrorystyczne. Kolejny zarzut dotyczy udzielenia schronienia działaczom Ruchu Gülena [turecki ruch polityczno-społeczny, opozycyjny wobec władz – red.], oskarżanego o organizację nieudanego puczu w 2016 roku. Lista problemów jest długa, a Erdoğan tłumaczy, że jego kraj nie musi się zgadzać na wejście do NATO krajów, które nie podzielają tureckiej oceny zagrożeń. Tak naprawdę jednak Turcy wykorzystują fakt, że na rozszerzenia NATO muszą zgodzić się wszyscy członkowie paktu, by wynegocjować pewne istotne dla siebie ustępstwa w sprawie Kurdów i kupna w USA najnowszej wersji samolotów F-16 oraz modernizacji tych, które kupili wcześniej. Zadecydować ma o tym Kongres USA, a Erdoğan obawia się, że decyzja może być odmowna.
Turcja domaga się od szwedzkich władz deportacji Amineh Kakabaveh, posłanki do szwedzkiego Riksdagu o kurdyjskich korzeniach. Związana z Partią Lewicy Kakabaveh jest bardzo aktywna na szwedzkiej scenie politycznej. Myśli pani, że Erdoğan blefuje i celowo podbija stawkę, by dostać to, czego oczekuje?
– Wydaje mi się, że żądania deportacji Kakabaveh to blef. Tureckie władze nie liczą raczej na to, iż rządy Szwecji czy Finlandii deportują działaczy kurdyjskich. Turkom wystarczyłoby, gdyby kraje te przestały wspierać finansowo organizacje kurdyjskie albo w jakiś istotny sposób ograniczyły swobodę ich działania. Problem polega na tym, że w szwedzkim parlamencie zasiada aż sześciu polityków pochodzenia kurdyjskiego. Władze w Ankarze irytuje fakt, że pozostają oni aktywni, „mieszają” się do rozmów.
Tego samego dnia, w którym odbyły się negocjacje szwedzko-tureckie w sprawie wejścia Szwecji do NATO, jeden z kurdyjskich działaczy komentował ten fakt w szwedzkiej telewizji publicznej. Turcy odebrali to jako demonstrację braku chęci zawarcia porozumienia, podczas gdy z punktu widzenia Szwecji była to rzecz zupełnie normalna.
Wracając do pytania – prezydent Erdoğan negocjując coś bardzo często stawia żądania wydawałoby się nie do spełnienia, by uzyskać coś o dużo mniejszej randze, ale na czym mu bardzo zależy. Myślę, że tym razem będzie podobnie.
Wygląda na to, że turecki prezydent zachowuje się jak kupiec na orientalnym bazarze, gdzie jak wiadomo zawsze trzeba się targować, bo tych, którzy się nie targują, nikt nie szanuje.
– Tak właśnie jest. Co więcej wydaje mi się, że w tych targach chodzi nie tylko o Kurdów i działaczy Ruchu Gülena, którzy mieszkają w Szwecji czy Finlandii. Chcą też skłonić władze tych krajów by przestały wspierać finansowo Kurdów w Syrii czy gülenistów, którzy schronili się w państwach regionu. Turcja ma za złe Szwedom, że część broni wykorzystywanej przez PKK pochodzi ze Szwecji – przynajmniej według strony tureckiej. Jest jeszcze jeden powód, dla którego rząd w Ankarze blokuje rozszerzenia NATO. Erdoğan chciałby, żeby częścią porozumienia była większa przychylność Zachodu do ewentualnej operacji wojskowej, która ma być przeprowadzona w Syrii.
Stany Zjednoczone pozostają filarem NATO, a relacje amerykańsko-tureckie są ostatnio bardzo złe. Tymczasem dostawy F-16 są jedną z kart przetargowych. Jaką rolę w tym sporze odgrywają Amerykanie?
– Relacje między Turcją a USA są złe od dłuższego czasu. Tym bardziej dziwić może względny spokój, jaki w kwestii tureckiego weta zachowuje sekretarz stanu USA. Antony Blinken owszem wyraził z tego powodu zaniepokojenie, ale przekonuje, że jego zdaniem negocjacje pomiędzy Szwecją, Finlandią i Turcją potoczą się szybko i skończą się pozytywnie. Oczywiście w razie potrzeby Amerykanie się do nich włączą, aby pchnąć sprawy, ale na razie nie widzą takiej potrzeby. Turcy starają się nie zaogniać sporu z Amerykanami. W maju z kilkudniową wizytą w USA przebywał szef tureckiego MSZ Mevlüt Çavuşoğlu.
Rosja sprzeciwia się rozszerzeniu NATO. Czy dwa tygodnie temu były szef wywiadu wojskiego Finlandii mówił mi, że Putin mógł próbować wpływać w tej kwestii na Erdoğana.
– Nie dysponuję żadnymi informacjami wywiadowczymi, ale wydaje mi się to mało prawdopodobne. Można byłoby o to podejrzewać Rosję, gdyby Turcja po raz pierwszy próbowała zablokować jakąś ważną decyzję NATO, ale jak mówiłam wcześniej, precedensy już były. Erdoğan oczywiście wie, że Rosja odgrywa istotną rolę w Syrii, dlatego o przygotowywanej operacji wojskowej przy tureckiej granicy rozmawiał z Putinem. Prezydent Turcji przypomniał, że wynegocjowana w 2019 roku strefa buforowa była większa niż obecne i zaznaczył, że chce pogłębić ją do ustalonych wówczas 30 km. Turcja chce teraz poszerzyć bufor bezpieczeństwa w Syrii, by przesiedlić tam uchodźców syryjskich, więc rozmawia o tym zarówno z NATO jak i z Rosją. Społeczeństwo uważa, że syryjscy uchodźcy są odpowiedzialni za problemy gospodarcze kraju, więc nastroje antysyryjskie rosną. Erdoğana czekają niebawem wybory, sondaże nie wyglądają najlepiej dla Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, więc liczy na to, że stanowczość w sprawie Syrii pozwoli mu na utrzymanie władzy.
Nie wydaje mi się jednak, żeby Putin miał jakikolwiek wpływ na Erdoğana w sprawie tureckiego weta dla rozszerzenia paktu o Szwecję i Finlandię. Turcy zarzucali Szwedom, że wspierają organizacje terrorystyczne na długo przed złożeniem przez Szwecję formalnego wniosku o członkostwo w NATO. Sprawy skomplikowała dodatkowo rosyjska inwazja na Ukrainę. Kraje NATO wspierają Kijów, ale z niedawnego badania opinii publicznej wynika, że 90 proc. ankietowanych Turków uważa, że Turcja powinna zachować wobec tego konfliktu neutralność. Społeczeństwo tureckie jest także sceptyczne wobec NATO, co wynika z poczucia, że Turcja pozostaje w nim członkiem drugiej kategorii. Erdoğan musi się z tym wszystkim liczyć. To, co robi to próba rozwiązania problemów wewnętrznych przy pomocy polityki zagranicznej.
Prezydent Turcji chce pokazać swym rodakom, że jest twardy, że muszą się z nim liczyć nie tylko Szwedzi czy Finowie ale i Amerykanie, tak?
– Chce pokazać, że dba o tureckie interesy i przedkłada je ponad interes Zachodu. Prowadzi politykę zagraniczną na potrzeby polityki wewnętrznej. Wszystko w trosce o to, by utrzymać wyborców, a więc władzę.
Ale rozszerzenia NATO ostatecznie nie zablokuje?
– Myślę, że Finlandia i Szwecja wejdą do NATO, choć może nie tak szybko, jak zakładały. Chyba, że do akcji wkroczą Stany Zjednoczone.
* Karolina Wanda Olszowska jest historykiem i turkologiem, doktorantką na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i Wydziale Filologicznym UJ.
Czytaj też: „Historia Kurdów to dzieje zdrad i rzezi”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS