Rosjanie w tej chwili posiadają niewielką przewagę liczebną na lądzie, znaczną w powietrzu i przewagę techniczną w wojskach pancernych i artylerii rakietowej dalekiego zasięgu. Ukraińcy mają znaczną przewagę w broni przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Pozostały sprzęt jest porównywalny. Powoduje to, że żadna ze stron nie może uzyskać przewagi, która przechyliłaby szalę zwycięstwa.
Rosjanie nie mają większych możliwości, aby uzupełnić straty w ludziach, ponieważ nadal nie ogłosili stanu wojny i nie prowadzą mobilizacji. Sankcje spowodowały, że sprzęt wyciągany z magazynów jest gorzej wyposażony niż pierwszoliniowy. Powoli Rosjanie będą tracić przewagę techniczną, a lokalnie może i ilościową.
Dlatego Ukrainie niezbędne są dwa rodzaje dostaw. Po pierwsze, sprzętu o radzieckiej proweniencji, aby obeznani z jego obsługą żołnierze mogli szybko wprowadzić go do linii i powrócić na front, powstrzymując rosyjskie postępy. A po drugie, nowoczesnego sprzętu przeznaczonego po części do szybkiego uzupełnienia strat tam, gdzie jest to możliwe i po części dla nowo tworzonych brygad.
Na szybko
Początkowo Ukraińcy potrzebowali przede wszystkim przenośnych ręcznych wyrzutni przeciwpancernych i przeciwlotniczych, a także amunicji karabinowej i artyleryjskiej. W pierwszej fazie wojny, kiedy Rosjanie atakowali na pięciu kierunkach, najważniejsze było zatrzymanie ofensywy.
Polacy wysłali wówczas wysłali przeciwlotnicze zestawy Grom i najnowsze Piorun, które Polska przekazywała też Gruzji podczas wojny z Rosją w 2008 r. Są proste w obsłudze i skuteczne zwłaszcza w zwalczaniu śmigłowców i samolotów szturmowych, co wielokrotnie udowodniły podczas walk. Potwierdzony jest przynajmniej tuzin zestrzeleń, w tym najnowocześniejszych rosyjskich śmigłowców szturmowych Ka-52 i Mi-28.
Wówczas też na Ukrainę trafiły lekkie granatniki przeciwpancerne RPG-76 Komar. W Siłach Zbrojnych RP zostały wycofane po 33 latach służby w 2018 roku. Ukraińcy bardzo chwalą sobie tę broń. Podkreślają jej niewielką wagę – zaledwie 2 kg! – i rozmiary: od 80 cm w pozycji złożonej do 120 cm w bojowej.
Są przeznaczone do niszczenia lekko opancerzonych pojazdów – transporterów piechoty i samochodów rozpoznawczych. Tego typu jednorazowe granatniki są wręcz niezastąpione w walkach miejskich, gdzie liczą się niewielkie rozmiary i duża siła rażenia. Były używane przez Ukraińców pod Kijowem, w Charkowie, Sumach i w Mariupolu.
Po zatrzymaniu pierwszego uderzenia Rosjan, ich odwrocie i przegrupowaniu do Donbasu, Ukraińcy musieli szybko odnowić gotowość bojową jednostek walczących na północy. Istotne były dostawy sprzętu, w obsłudze którego Ukraińcy są obyci – pojazdów wywodzących swój rodowód z czasów Związku Radzieckiego.
Dobra znajomość
Na tym etapie walk, kiedy Rosjanie przygotowywali ofensywę w Donbasie, Ukraińcy musieli szybko uzupełnić straty poniesione w pierwszym okresie wojny. Liczył się czas. NATO przestało już krygować się i bronić przed dostawami ciężkiego sprzętu. Na wschód ruszyły eszelony pełne czołgów, transporterów opancerzonych i samobieżnej artylerii. Wszystko w standardzie dawnego Układu Warszawskiego.
Już w połowie kwietnia w polskich magazynach rozpoczęły się przeglądy stanu technicznego. Wybrano te pojazdy, które w krótkim czasie można było rozkonserwować, przeprowadzić przeglądy i wysłać do walki. Z Polski w pierwszym rzucie pojechała artyleria samobieżna – haubice 122 mm 2S1 Goździk i wyrzutnie rakiet BM-21 Grad.
Goździki zostały opracowane w Charkowskiej Fabryce Traktorów pod koniec lat 60. XX wieku i weszły do służby w 1971 roku. Cztery lata później pierwsze sztuki trafiły do Polski.. Z około 680 sztuk, jakie obecnie posiadają SZ RP, na Ukrainę wysłano około dwudziestu sztuk.
Grad to potomek słynnej Katiuszy, która stała się jednym z symboli frontu wschodniego II Wojny Światowej. Pierwsze sztuki trafiły do Polski w połowie lat 60. ub.w. Polskie fabryki przeprowadziły kilka modernizacji, jednak od 2008 roku są sukcesywnie zastępowane przez WR-40 Langusta, a zestawy w najlepszym stanie zostały zakonserwowane. Dziś w linii znajduje się jeszcze około 70 sztuk. Ponad 100 zostało zmagazynowanych.
Jako ostatnie na Ukrainę pojechało 236 czołgów T-72M1 i T-72M1R. Te drugie to pojazdy ze zmodyfikowanymi elementami systemu kierowania ogniem i łączności. Ukraińcy dodali jeszcze kostki pancerza reaktywnego Kontakt-1 i kamery termowizyjne.
Jest to sprzęt powszechnie znany na wschodzie. Wersje wysłane Ukrainie niewiele się różnią od tych, które sami posiadają. Wyszkolenie obsługi nie zajmuje wiele czasu. Dzięki temu polski sprzęt już walczy w Ukrainie, pomagając osiągnąć przewagę techniczną i ilościową.
Najnowocześniejsze haubice
Polski rząd poinformował, że na Ukrainę trafi 18 sztuk polskich samobieżnych armatohaubic kal. 155 mm Krab. W Polsce zostało przeszkolonych także około 100 ukraińskich żołnierzy, którzy będą służyć w nowym dywizjonie.
Krab to produkt Huty Stalowa Wola, który powstał z połączenia produkowanej na licencji brytyjskiego systemu wieżowego AS90 Braveheart i polskiego podwozia. Kiedy okazało się, że podwozie produkcji OBRUM posiada liczne wady, zdecydowano się zakupić koreańskie kadłuby znane z armatohaubic K9 Thunder. System uzupełnia polski Zintegrowany System Zarządzania Walką.
W ten sposób powstała broń, która jest jedną z najnowocześniejszych na świecie. Teraz przejdzie test na prawdziwym polu walki, a nie jedynie podczas poligonowych szkoleń. Jest to istotne z wielu powodów.
Po pierwsze, z biegiem czasu sankcje coraz bardziej doskwierają Rosjanom, co da w końcu Ukraińcom przewagę. Systemy NATO są znacznie lepsze i sprawniejsze od rosyjskich. Dzięki tym dostawom latem Ukraińcy będą dysponować kolejnymi 5-6 brygadami zmechanizowanymi i pancernymi. Dzięki temu będą mogli przeprowadzić kontrofensywę, która daje szansę na odrzucenie Rosjan poza granice.
Po drugie, daje szansę na sprawdzenie rozwiązań zastosowanych w Krabie i ewentualne wprowadzenie modyfikacji w kolejnych seriach produkcyjnych. Sprzęt wojskowy cały czas ewoluuje, zwykle na podstawie doświadczeń końcowych użytkowników. W tym przypadku żołnierzy. W dodatku w warunkach realnego pola walki. Takim poligonem dla Rosomaka były Afganistan i Irak.
Po trzecie, Krab i cały kompleks Regina, w skład którego wchodzi wóz dowodzenia, pojazdy logistyczne i warsztatowe oraz komponent rozpoznawczy, są nowością na rynku. Do SZ RP pierwszy trafił dopiero w 2017 roku. Dobry „występ” na wojnie w Ukrainie może przełożyć się na sukces handlowy Huty Stalowa Wola.
Po czwarte, w długiej perspektywie, Polsce bardziej opłaca się wzmacniać potencjał zbrojeniowy Ukrainy, która utrzymuje Rosjan daleko od polskich granic. Sprzęt był zamawiany do obrony przed potencjalną agresją Rosji. Jeśli ma okazję wypełnić zadanie, do którego był stworzony, to nieważne pod jaką flagą wystąpi.
Posłuchaj więcej: Polska wydaje na zbrojenia miliardy. Częściowo bez sensu [PODCAST NEWSWEEKA]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS