W służbie właścicielom spróbujmy tu stworzyć umowę idealną. Oby tylko wybaczyli formę – opisową, z historiami i przykładami, zaś pozbawioną ścisłych regulacji w języku prawniczym. To bowiem forma obrana w służbie czytelnikowi. Artykuł 1. już zatem mamy: żadnych osób płci przeciwnej, żadnych aktów płciowych.
Artykuł 1. Zakaz przejawiania zachowań seksualnych
Przykład z Krakowa nie jest tu jedyny. Alina – też studentka – wynajmowała z koleżanką dwa pokoje na warszawskim Imielinie. Właściciel mieszkał w trzecim. Zabronił wracania po 22.00, bo „gówniary nie będą się szlajać po nocy”. Drzwi zamykał na pięć zamków. Kobiety szybko zorientowały się, że grzebie w ich rzeczach, nawet w szufladach z bielizną, więc po dwóch tygodniach zdecydowały się wyprowadzić. Brat Aliny, którzy przyjechał pomóc jej w przenoszeniu rzeczy, nie został wpuszczony, bo „przecież jest zakaz sprowadzania do domu bolców i przepychaczy”. To oczywiście sytuacja skrajna. W pozostałych historiach, a gdy zapytać o dziwactwa wynajmujących pojawia się ich naprawdę dużo, więcej jest groteski i pożalsiępaniebożyzmu niż grozy.
Artykuł 2. Media – limity i ograniczenia związane z zamieszkaniem
Paragraf 1. Zasady korzystania z urządzeń elektrycznych
Jak wiadomo, dochód równa się przychód minus koszty. Inwestor może go więc poprawiać podnosząc cenę, albo tnąc wydatki. A że wielu właścicieli nieruchomości kieruje swą ofertę do segmentu klientów wrażliwych na cenę, to i koncentruje się na tym drugim sposobie optymalizacji ekonomicznej. Na przykład do granic ograniczając zużycie prądu. To mechanizm szczególnie częsty w mieszkaniach wynajmowanych na pokoje.
Do niedawna najlepiej można było zarobić, dzieląc duże mieszkanie na możliwie dużo małych pomieszczeń i każde wynajmując osobno. Sytuacja co prawda ostatnio się zmienia, bo wraz z uchodźcami z Ukrainy pojawiło się większe zainteresowanie całymi dużymi mieszkaniami – na trzech lub czterech pokojach dla rodziny zarobić można dziś tyle samo, ile na wynajmowaniu ich oddzielnie. Ale już pięć lepiej zaoferować pojedynczo. Właściciele nastawieni na maksymalny zysk nadal produkują więc klitki w wielkich mieszkaniach dzieląc pokoje na 2-3 mniejsze przestrzenie i tworząc nawet kilkunastoosobowe kondominia. Tyle, że liczników nie przerabiają, więc nie mają jak podzielić zużycia prądu czy wody między lokatorów. Cena pokoju musi więc obejmować media, a to z kolei oznacza, że więcej suszarek, pralek i tosterów, to mniej kasy na koncie właściciela.
– W umowie o najem pokoju miałam wpisany zakaz używania własnych urządzeń elektrycznych działających na prąd 230V. Wyposażenie mieszkania OK, ale już prywatna suszarka do włosów nie była dozwolona. Dobrze, że mogłam używać ładowarek do komputera i telefonu, bo gdyby chcieć traktować zapis literalnie, to one też są podłączane do normalnego gniazdka – mówi Ewelina, która wynajmowała pokój w Warszawie. W umowie Maćka idea była podobna, ale zapis nieco inny. Tam regulamin mieszkania zakazywał wynajmującym używania urządzeń o mocy powyżej 2300W. Niby większości domowych sprzętów to nie wyklucza, ale już z żelazkiem czy czajnikiem może być problem, a i silny odkurzacz dla alergików odpada.
Zdarzają się też pomysły ograniczające zużycie prądu i sprzętu w samodzielnych mieszkaniach. Gabriela Pisula przez kilka lat pracowała jako pośredniczka. Pamięta umowę, w której najemcom zakazywało się używania zainstalowanej w lokalu klimatyzacji zużywającej sporo prądu i przez ciągłe włączanie wymagającej drogiej konserwacji. Podobnym przykładem – pomostowym dla paragrafu 1. i 2. – jest też inne doświadczenie Eweliny.
Paragraf 2. Zasady obsługi instalacji hydraulicznych i grzewczych
Zatem Ewelina wynajęła kiedyś pokój w mieszkaniu starszej pani. Sympatyczna, nie przychodziła porozmawiać, nie zamęczała. No chyba, że w kwestiach oszczędności. Na początku wspólnego, choć autonomicznego życia, w żołnierskich słowach wprowadziła prostą zasadę. – Pranie raz w tygodniu i tylko jedna pralka. Skrupulatnie tego pilnowała – mówi Ewelina. Powód zaś właścicielka pralki niby wykładała bez ogródek: sprzęt żre dużo prądu i połyka wodę. W nieujawnionym podtekście musiała być jednak i amortyzacja, bo na sugestię lekkiego podniesienia ceny najmu w zamian za drugą pralkę brudów kobieta zareagowała z niechęcią. Niechętnie patrzyła też na gości nocujących u jej sublokatorki. Ostatecznie przystała na okazjonalne odwiedziny, ale pod warunkiem, że przybysze nie będą się kąpać – wiadomo, woda.
Drugi koszt licznikowy, którego nie sposób przerzucić na najemców pojedynczych pokoi, a którego zbicie pozwala właścicielowi na zwiększenie zysku, jest właśnie zużycie wody i tak zwanego „ciepła”, które do domów przychodzi w różnej formie, ale najczęściej jako woda podgrzana w miejskim systemie CO lub w piecu gazowym. Tu oszczędności regulować mogą zarówno umowy, czy spisane regulaminy, jak i praktyczne działania operacyjne „na teatrze”.
Adam też wynajmuje pokój. Wiszący na ścianie we wspólnej kuchni regulamin jest sztywny, co podkreśla zafoliowanie dokumentu. Obok zapisów o kontroli odwiedzin jest i punkt 7.: „Każdy lokator zobowiązany jest do oszczędności prądu, wody i ogrzewania”. Nieco niżej punkt 9.: „Nieprzestrzeganie w/w zasad oznacza rezygnację z pobytu w moim mieszkaniu. Ala”. Dobry prawnik lokatora zapewne wykazałby, że nieostrość sformułowania punktu o oszczędności uniemożliwia egzekucję tego o potencjalnym wyproszeniu z domu. Ale z kolei dobry prawnik Ali mógłby tłumaczyć klarowność intencji działaniem bezpośrednim właścicielki. Adam: z łazienki zabrała korek do wanny, bo kąpiel zużywa za dużo wody.
Karolina w końcu znalazła lokum. Tam wodę podgrzewało się gazem. – Właściciele mieszkali kilka numerów dalej i regularnie przychodzili, by zmieniać temperaturę w piecyku, bo „za dużo gazu naciągamy” – wspomina kobieta. Miała więc ciepłą wodę i potencjalną wizytę, albo święty spokój i zimne kąpiele w imię oszczędzania błękitnej energii. U Adama sprawa wyglądała prościej: umowny zakaz regulacji kaloryferów.
Artykuł 3. Zasady zachowania czystości w nieruchomości
Paragraf 1. Obowiązek sprzątania
To wbrew pozorom częsty sposób regulacji obowiązków najemców. Wynajmujący tłumaczą takie zapisy dotychczasowymi doświadczeniami z lokatorami, których podejście do czystości – delikatnie mówiąc – nie wypełnia kryteriów, jakie zadowoliłyby inspektora sanepidu badającego kuchnie i toalety w miejscach żywienia zbiorowego.
I można to zrozumieć. Maja, zawodowa sprzątaczka, która często na zlecenie właściciela doprowadza do porządku mieszkanie po wyprowadzce najemców:
– Regularne sprzątanie niweluje późniejsze koszty, które często muszą być potrącane z kaucji. Niektórzy naprawdę nie potrafią dobrze sprzątać, a usunięcie nawarstwionego brudu zajmuje więcej czasu niż powierzchowne przetarcie na bieżąco. Moim rekordem jest 28 godzin sprzątania kawalerki 35 mkw Dwa lata tam ktoś mieszkał i nie robił nic.
Maja dodaje, że takie sprzątanie – wraz ze środkami chemicznymi – kosztowało właściciela prawie 1500 złotych, a i tak niektóre rzeczy, jak okap kuchenny i jedna przegniła szafka, były tak zapuszczone, że wymagały wymiany. – Właściciele muszą się zabezpieczać, bo nie mogą ocenić od razu, czy ktoś jest brudasem czy nie, a niestety większość najemców zostawia tragiczny syf w mieszkaniu – mówi zawodowa sprzątaczka.
Niemniej tropiciele absurdów w tych właścicielskich zabezpieczeniach łatwo znajdą coś dla siebie.
Marta pamięta wymóg sprzątania konkretnych części mieszkania w konkretne dni, konkretnymi kosmetykami i w konkretny sposób, czyli określonymi ruchami.
Paragraf 2. Częstotliwość i dokładność sprzątania
– Miałam całą litanię, co i jak trzeba sprzątać, z jaką częstotliwością. Mój ulubiony zapis brzmiał: „deskę klozetową myjemy z obu stron” – mówi Marta. W umowie była też dokładna instrukcja mycia pralki z wyodrębnieniem częstotliwości zabiegów higienicznych wobec szufladki. Z tą częścią jest zresztą coś na rzeczy. Pośrednicy zajmujący się wynajmem nieruchomości często wspominają wręcz o zakazie dozowania proszku tam, gdzie zakładał producent sprzętu. Podobno to powoduje korozję pralki.
– Pamiętam wiele kuriozalnych zapisów, które do umów próbowali wprowadzić właściciele mieszkań: obowiązek prania zasłon i firanek raz w miesiącu, obowiązkowe mycie wanny konkretnym środkiem przynamniej raz w tygodniu z zakazem spłukiwania z włosów farby i szamponów koloryzujących, zakaz chodzenia po mieszkaniu w butach na obcasie i z ciemną podeszwą pod karą sześciu tysięcy złotych na poczet cyklinowania, obowiązek używania konkretnego środka do toalet i wyjmowania brudów z prysznica przynajmniej raz w tygodniu – opowiada Gabriela Pisula.
Paragraf 3. Chemiczne środki czystości
Zdarzają się nawet właściciele do tego stopnia określający, czym mają być czyszczone poszczególne miejsca w mieszkaniu, że podają markę i zapach poszczególnych środków. Pewna kobieta zostawiła lokatorowi opakowania z końcówkami wszystkich płynów oraz proszków, żeby kupował dokładnie takie same produkty.
Paragraf 4. Inne czynności higieniczne
Maciek miał wręcz kiedyś załącznik do umowy określający zasady sprzątania. W jednym z punktów widniało zdanie: „Po zakończonym myciu podłogi końcówkę mopa należy umyć pod kranem a następnie włożyć do worka, zwinąć worek i włożyć do mikrofalówki, włączyć mikrofalówkę na 3 minuty celem sterylizacji mopa”.
Adam dostał prośbę, by „siusiał na siedząco, żeby na pewno trafić do muszli”.
A Alina miała zakaz golenia nóg w wannie.
Artykuł 4. Reguły sprawowania kontroli nad nieruchomością i najemcami
Innym razem podetknięto jej do podpisania umowę, w której zgadzała się na wizytację właściciela w mieszkaniu raz w tygodniu, a jej koleżanka miała zobowiązać się do każdorazowego powiadamiania wynajmującego o nieobecności w mieszkaniu dłuższej niż trzy dni oraz o obecności gości trwającej dłużej niż trzy dni i była to „standardowa” umowa przedłożona przez agencję. Być może jakaś karykaturalna pozostałość po pokutującym przez lata, peerelowskim obowiązku meldunkowym.
– Pewna właścicielka mieszkania chciała wynająć je tylko dla jednej osoby. Czy najemca nie oszukuje, miała zamiar sprawdzać na podstawie ilości zużytej wody. W przypadku, gdy będzie to więcej niż określony przez nią poziom, najemca miał być zobowiązany do zapłaty podwójnego czynszu – opowiada Gabriela Pisula. Pamięta też przypadki zakazu przebywania w mieszkaniu gości po godzinie 22.00, w tym jeden gdy przestrzeganie tego zapisu było ściśle kontrolowane przez sąsiadkę będącą w stałym kontakcie z właścicielką. Inny wynajmujący chciał mieć prawo wejścia do mieszkania pod nieobecność najemców przy użyciu własnego kompletu kluczy, a kolejny prawo do niezapowiedzianych wizyt w mieszkaniu i nałożenia kary pieniężnej, jeśli wyczuje w ich czasie zapach papierosów lub choćby zobaczy paczkę na stoliku. Palenie zakazane było nawet na balkonie.
Ale najmocniejsze jest doświadczenie Adama, z pogranicza horroru i groteski. Mężczyzna budzi się rano i rozespany przeciąga, zerka przez okno. Dopiero po chwili kątem oka zauważa delikatny ruch w rogu pokoju. Obraca się w tę stronę i widzi siedzącą w fotelu, wpatrzoną w niego starszą kobietę. – Osiemdziesięcioletnia właścicielka mieszkania, w którym wynająłem zamykany, samodzielny pokój, miała do niego własny klucz. Weszła do mnie, gdy spałem,usiadła i czekała aż się obudzę, bo coś ode mnie chciała – opowiada młody mężczyzna. Mimo próśb nie był to jedyny raz.
W Polsce wynajmujący często narzekają na pojawiające się przed podpisaniem umowy pytania odnośnie do ich pracy, zarobków, wykształcenia i rodziny. Ale ci, którzy mieszkali za granicą reagują bez oburzenia. Joanna: w Wielkiej Brytanii czy Niemczech to norma, że agencje pytają o zarobki. Umowy mają po kilkadziesiąt stron, pośrednicy często sprawdzają referencje, jak się ich nie ma, bo się przyjechało tu przeprowadziło, to trzeba zapłacić za pół roku z góry. Natomiast kaucja nie trafia do kieszeni właściciela, tylko jest lokowana na specjalnym koncie gwarancyjnym. Jest rozliczana, przy udziale pośrednika, dopiero po zakończeniu umowy.
Artykuł 5. Koszty dodatkowe
Karolina pamięta, że o mało co nie podpisała umowy, w której określona była opłata dodatkowa na poczet sprzątania – 150 złotych miesięcznie.
Ewelina raz miała zapłacić 800 złotych z własnej kieszeni za opłatę u notariusza, bo właściciel życzył sobie podpisania umowy o najmie okazjonalnym.
Adam widział regulamin, w którym określony był cennik zniszczenia lub zaginięcia przedmiotów przynależących do mieszkania. Wśród nich była ściereczka kuchenna wyceniona na 30 PLN.
Alina zaś dostała zgodę na nocowanie u niej osób trzecich. Koszt: 50 złotych za osobodobę.
Artykuł 6. Zwierzęta
Gabriela Pisula: widziałam kiedyś w umowie zakaz przetrzymywania w mieszkaniu węży, pająków, i ptaków, przy czym jednocześnie była zgoda na psy i koty.
Zgoda nie tak oczywista. W wielu przypadkach właściciele każą sobie płacić za możliwość zamieszkania z pupilem. Często po prostu biorą podwójną kaucję, bo zniszczenia mogą być większe niż standardowo. Ale zdarzają się oferty na dodatkowe „300 złotych miesięcznie za jedną sztukę psa”.
Sandra: widziałam ogłoszenie mieszkania, w którym „przebywa kot”. Właściciele uznali, że przecież to żaden problem, bo oni dostarczają karmę i płacą za weterynarza. Mieszkaniec miał tylko karmić kota i po nim sprzątać, ale cena była przy tym rynkowa. W innym widziałam taki tekst, że w mieszkaniu mieszka piesek w rodzaju yorka, który „został po poprzednim najmującym”.
Kamila: jedna pani powiedziała mi, że mogę zamieszkać z pieskiem, ale najpierw muszę go przywieźć, żeby mogła powąchać zwierzę i podjąć ostateczną decyzję o podpisaniu umowy.
Artykuł 7. Inne
To kategoria wyjątkowo pojemna i zapewne pokazująca dawne doświadczenia właścicieli z pominięciem niskiego statystycznie prawdopodobieństwa powtórzenia się rzadkich sytuacji.
Alina: widziałam w umowie zakaz strzelania z łuku w mieszkaniu i z wiatrówki przez balkon.
Kamila: jeden z właścicieli powiedział, że obowiązuje zakaz robienia świeczek. Okazało się, że ostatnią lokatorkę musiał wyrzucić bo sąsiad przyuważył, że robiła sobie w mieszkaniu świeczki zapachowe i uznał to za niebezpieczne.
Maciek: mieszkałem w trzyosobowym pokoju podnajmowanym u starszej osoby. Pani zakazała nam używania monitorów po 22, bo jej świecą przez szybę w drzwiach.
Załącznik: protokół zdawczo-odbiorczy
Lista rzeczy wpisywanych jako wyposażenie mieszkania przekazywane do użycia przez najemcę i co skrupulatnie rozliczane po zakończeniu umowy, potrafi mieć kilka stron. Jak zapewnia pośredniczka, to wręcz stare i zużytych przedmioty jak kij od mopa, są też ściereczki z mikrofibry, łyżeczki do espresso z podaniem liczby sztuk, talerz fabrycznie zamontowany w kuchence mikrofalowej, a nawet panele podłogowe.
Oddzielną kategorią są właściciele, którzy nie pozwalają usunąć z mieszkania absolutnie nic. – Zastawa porcelanowa po babci Stasi, albo cała masa mebli i bibelotów, z mieszkania które remontu nie widziało do 40 lat. Wszystko się rozpada, ale właściciel nie pozwala tego ruszyć, bo to „wspaniałe antyki”. Sam też ich nie zabierze, bo nie ma dokąd – opowiada pośredniczka.
Czytaj też: Mieszkanie prawem, nie towarem? Sam wolny rynek nie rozwiąże problemów
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS