Przypadek Astona Martina stanowi odrębną pomyłkę zespołu związaną ze zmianami procedury jakie FIA na szybko wprowadziła w tym roku co opisaliśmy dokładnie w tym miejscu.
Po incydencie w Miami procedura wyznaczania minimalnej temperatury paliwa powróciła do dobrze znanej od lat czyli, że paliwo znajdujące się w baku bolidu może być maksymalnie o 10 stopni chłodniejsze niż temperatura otoczenia, deklarowana przez FIA na godzinę przed startem sesji treningowej i dwie godziny przed startem wyścigu.
Zespoły przywykły już do takiego podejścia i są w stanie wyliczyć to jak zmieniać będzie się temperatura paliwa w ich autach, gdy to zgodnie z regulaminem zostanie zatankowane na wyścig także najpóźniej dwie godziny przed jego rozpoczęciem.
Każdy bolid opuszczający garażu musi mieć paliwo, którego temperatura jest wyższa od ustalonego limitu, a FIA monitoruje ją za pośrednictwem czujnika zamontowanego w standardowym czujniku przepływu paliwa.
W Hiszpanii pojawił się jednak problem z ustaleniem deklarowanej temperatury, która jest zaokrąglana do najbliższego pełnego stopnia. Zespoły obserwowały słupki rtęci w dolnej granicy 34 stopni i spodziewały się, że paliwo na start wyścigu będzie musiało mieć minimum 24 stopnie. FIA ogłosiła jednak, że deklarowana temperatura otoczenia wynosi 35 stopni, a zespoły musiały nagimnastykować się, aby zmieścić się w tak ustalonym limicie.
Najbardziej poszkodowane były zespoły Red Bulla i AlphaTauri, w szczególności jeżeli chodzi o bolidy Maksa Verstappena i Pierre’a Gasly’ego. Obaj kierowcy opuścili swoje garaże na kilka sekund przed zamknięciem alei serwisowej, umożliwiającym wyjazd na pola startowe (w Miami Aston Martin nie zdążył odpowiednio podgrzać paliwa i musiał ruszać z alei serwisowej).
Zespoły rozpoczęły więc lobbowanie za zmianą procedury, a niektórzy nawet podawali w wątpliwość dokładność pomiaru, który dał pod Barceloną wynik 35 stopni Celsjusza.
Międzynarodowa Federacja Samochodowa nie udaje iż problem nie istnieje. Za pośrednictwem notatek dyrektora wyścigowego, którego funkcję w Monako sprawuje Eduarto Freitas, poinformowano zespoły, że od tej pory deklarowana temperatura podawana do wyliczenia limitu temperatury paliwa będzie publikowana z dokładnością co do jednego miejsca po przecinku.
“Oficjalny przekaz o temperaturze, który jest rozsyłany na godzinę przed każdą sesją treningową i dwie godziny przed startem wyścigiem teraz będzie podawany z dokładnością do jednego miejsca po przecinku” pisał Freitas w notatce do zespołów.
Powyższe rozwiązanie stanowi jedynie pierwszy krok w całkowitym rozwiązaniu tego problemu. Zespoły agitują za tym, aby temperaturę otoczenia deklarować nieco wcześniej niż dwie godziny przed wyścigiem, co dokładnie zbiega się w czasie z koniecznością zaatakowania bolidu.
Jeżeli temperatura byłaby podawana np. trzy godziny przed wyścigiem, zespoły miałyby wystarczająco dużo czasu, aby przygotować paliwo przed zatankowaniem go do bolidu. Obecnie mimo bacznego śledzenia zmian temperatury paliwo muszą podgrzewać, gdy jest ono już w aucie, a jak widać po przypadku Red Bull i AlphaTauri z zeszłego tygodnia także i w tym przypadku może dochodzić do rozbieżności, które wprowadzają nerwową atmosferę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS