Norweski paradoks
Najlepiej sprzedającym się samochodem w Norwegii była w 2021 roku Tesla. Trzeci rok z rzędu. Samochodów elektrycznych na ulicach Oslo i innych większych miast tego kraju jest już tak dużo, że pomimo licznych przywilejów komunikacyjnych w rodzaju prawa do jazdy po buspasach, elektryki stoją w równie długich korkach, co auta spalinowe. To zasługa wyjątkowo hojnego systemu dopłat. W kraju, który aż 98 proc. energii elektrycznej wytwarza w siłowniach wodnych ma to ekologiczny sens.
A ściślej mógłby mieć, gdyby nie fakt, że owe rekordowe dopłaty do bezemisyjnych samochodów rząd Norwegii finansuje zgoła nieekologicznym procederem. Ów „mały, pięciomilionowy kraj” z wynikiem dwóch mln baryłek na dobę jest bowiem 13. producentem ropy naftowej zaś z wynikiem 120 mld m sześc. na liście największych producentów gazu ziemnego zajmuje 8 miejsce. Finansowanie elektryków pieniędzmi z handlu ropą i gazem to norweski paradoks, na który krzywo patrzą ekologowie nawet w samej Norwegii.
Więcej gazu
Z racji drożejących w ostatnich kwartałach węglowodorów, głównie gazu, którego ceny w ciągu roku wzrosły z 20 do 100 euro za 1 MWh, wpływy Norwegii z wydobycia ropy przez państwowe koncerny są w tym roku rekordowe. Z danych norweskiego MInisterstwa Energii wynika, że wartość sprzedaży gazu i ropy wzrośnie w tym roku o ok. 63 mld euro. w porównaniu do roku poprzedniego. Po części także dlatego, że na prośbę Komisji Europejskiej Norwegia zwiększa produkcję węglowodorów. Tylko z trzech gazowych pół Troll, Oseberg i Heidrun wydobycie wzrośnie w tym roku o 2,4 mld m3.
Te środki zasilą między innymi fundusz emerytalny zarządzany Norges Bank Investment Management. Czyli skarbonkę, w której Norwegowie zaskórniaki z handlu ropą i gazem, odkładają na czas, kiedy zasoby się skończą. Pamiętają przecież dobrze jak ubogim krajem Norwegia była do końca lat 60. ub. w., kiedy ten utrzymujący się głównie z rybołóstwa kraj odkrył nieprzebrane złoża ropy na Morzu Północnym.
Jeszcze w 2007 roku łączna wartość wszystkich narodowych funduszy majątkowych wynosiła lekko ponad 3 bln dol. W 2021 roku było to już ponad 9 bln. Swoje narodowe fundusze ma większość krajów zajmujących się na poważnie wydobyciem ropy i gazu. Licząca 140 mln mieszkańców Rosja w tzw. Funduszu Dobrobytu zgromadziła na koniec lutego ok. 185 mld dolarów. Katar, zamieszkały przez trzy mln ludzi, ma w swoim narodowym koncie oszczędnościowym zwanym Katarskim Urzędem Inwestycyjnym ponad 300 mld dolarów.
Ale szejków naftowych na głowę biją Norwegowie. Ich Fundusz Emerytalny dysponuje aktywami wycenianymi na 1,3 bln dol. Czyli jakieś 5 bln zł. To równowartość dziesięciu budżetów centralnych Polski z 2022 roku. W przeliczeniu na głowę mieszkańca daje to ćwierć miliona dolarów, czyli grubo ponad milion złotych. Norweski fundusz emerytalny jest tak duży i wpływowy, że decyzje osób, które nim zarządzają wpływają na sytuację całych branż.
Norwegowie byli pionierami walki z koncernami tytoniowymi, kiedy wycofali się z zakupów akcji takich firm. Podobnie było z koncernami wydobywającymi węgiel – co, biorąc pod uwagę, z jakich źródeł Norwegowie finansują swój fundusz, zakrawa na hipokryzję. Po wybuchu wojny Norwegia zapowiedziała sprzedaż rosyjskich aktywów funduszu.
Bilans zysków i strat
Część z tych środków Norwegowie ulokowali w Polsce, wartość polskich aktywów, głównie tych z GPW, wynosi przeciętnie kilkanaście mld zł. Na koniec 2021 roku było to ok. 11 mld zł, a oszczędności norweskich emerytów ulokowane były głównie w państwowych bankach jak Pekao SA i PKO BP, serwisie Allegro i sieci handlowej Dino.
Faktycznie, w ujęciu netto Norwegia będzie beneficjentem wzrostu cen węglowodorów związanym z handlem. Choć do funduszu trafia tylko (albo aż!) ułamek procenta od obrotów na handlu ropą i gazem, to o poziomie oszczędności decyduje przede wszystkim stopa zwrotu z inwestycji osiągana przez zarządzających z Norges Bank IM. Od uruchomienia funduszu w 1996 roku średnia stopa zwrotu wynosi nieco ponad 6 proc. Ale na przykład w udanym dla wielu rynków 2021 roku sięgnęła 14 proc.
Patrząc w ujęciu brutto na bilans finansowy rosyjskiej wojny w Ukrainie obok dodatkowych wpływów z wydobycia, o których z taką zazdrością wypowiadał się Mateusz Morawiecki. Trzeba uwzględnić także straty wspomnianego funduszu. Tylko w pierwszym kwartale 2022 roku wartość oszczędności zgromadzonych w norweskiej skarbonce stopniała w sumie o 74 mld euro, właśnie z powodu przeceny niektórych aktywów akcyjnych związanej ze wzrostem ryzyka gospodarczego.
Pusta rura
Wypowiedź Morawieckiego trudno rozpatrywać w oderwaniu od sytuacji Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, które do końca roku musi znaleźć paliwo do wypełnienia Baltic Pipe. Rurociągu łączącego Polską z Danią i biegnącego dalej do systemu dystrybucji gazu ze złóż norweskich. Baltic Pipe ma 10 mld m 3 przepustowości, PGNiG deklaruje, że przy dobrych wiatrach jest w stanie wtłoczyć do rury 2 góra 3 mld m3 gazu wydobywanego ze złóż w których ta polska firma ma koncesje. Resztę gazu trzeba dokupić. A z racji sankcji wymierzonych w Rosję kolejka po norweski gaz się wydłuża a ceny rosną. Jest więcej niż prawdopodobne, że jesienią, rząd będzie musiał zakomunikować Polakom, że zakończenie zakupów gazu w Rosji, skądinąd słuszne, będzie oznaczać kolejną falę podwyżek cen.
Jeśli Morawiecki, rzucając w stronę Norwegów oskarżenia o mimowolne korzystanie z rynkowych zmian wywołanych wojną w Ukrainie, chciał rozpocząć agresywny etap negocjacji w sprawie dostaw norweskiego gazu, to na razie udało mu się jedynie potencjalnych dostawców gazu poirytować. Relacje jego rządu z Norwegami od dłuższego czasu były zresztą napięte.
Blokada środków
Norwegia, wraz z Islandią, Szwajcarią i Liechtensteinem tworzy układ o wolnym handlu EFTA. Kilka dekad temu należała do niego Wielka Brytania i był on planowany jako przeciwwaga dla EWG, czyli gospodarczego protoplasty Unii Europejskiej. Kraje EFTA, wraz z UE, tworzą Europejski Obszar Gospodarczy. To oznacza, że Norwegia czy Szwajcaria faktycznie czerpią korzyści z uczestnictwa w wolnym europejskim rynku.
Kraje EFTA nie płacą składek członkowskich – jedną z form wsparcia krajów UE, w tym wypadku nowych krajów członkowskich z byłego bloku wschodniego, są tzw. Fundusze Norweskie i EGOG. Norwegia, podobnie zresztą jak inne kraje EFTA, dokładają się bowiem w cyklach zsynchronizowanych z wieloletnim budżetem UE.
Na lata 2014-2021 pula pieniędzy z Funduszy Norweskich w przydziale dla Polski wyniosła 809 mln euro, co przy historycznym kursie przekładało się na kwotę około 3,5 mld zł. Nie wszystkie te środki trafiły do polskiego rządu. W 2020 roku w związku z obawami o sposób wykorzystania tych pieniędzy przez polski rząd wstrzymała przekazanie 272 mln zł.
Retoryczna szarża Morawieckiego z soboty raczej nie przybliży rozwiązania tego problemu.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS